"Midnight Special". Świetne, skromne kino sci-fi. Recenzja DVD

Pochodzący z Arkansas Jeff Nichols to jeden z moich ulubionych reżyserów młodego pokolenia. Szczery, niewyrachowany i świetnie czujący się w opowieściach w klimacie Marka Twaina („Uciekinier”) czy mrocznego kina parapsychologicznego („Take Shelter”) tym razem wziął się za film SF. „Midnight Special” nawiązuje do najlepszych rozwiązań z kultowych „Bliskich spotkań trzeciego stopnia” Spielberga. Mógłby to być też odcinek „Z archiwum X”. Nichols nie jest jednak typowym przedstawicielem filmowego postmodernizmu. Nie odgrzewa znanych filmowych motywów tylko po to, by skupić się na zabawie konwencją. Nie puszcza na siłę oka do  widza, ale traktuje swoją opowieść zupełnie serio.

Przez Teksas mkną w samochodzie dwaj mężczyźni — Roy (Michael Shannon) i Lucas (Joe Edgerton). Na tylnym siedzeniu jedzie tajemniczy chłopiec Alton (Jaeden Lieberter). W wielkich pływackich goglach i ze spokojną twarzą nie wygląda jak porwane dziecko, o którym bębnią media w lokalnych wiadomościach. Nic dziwnego, skoro jego biologicznym ojcem jest właśnie Roy, który nie ma jednak obiekcji strzelać do policjanta z drogówki, zatrzymującego ich samochód. To ma być bohater filmu? Życie chłopca jest wartością nadrzędną, o czym widzowie dowiadują się wraz z biegiem solidnie i konsekwentnie zawiązanej akcji. W jej tle pojawia się bowiem zarówno FBI, jak i tajemnicza sekta pragnąca dorwać dzieciaka posiadającego niezwykłe umiejętności.

Nichols, jak przystało na twórcę kina niezależnego, unika natłoku efektów specjalnych i spektakularnych rozwiązań z kina SF. Pozwala widzowi samemu ułożyć układankę ukrytą głównie w dialogach bohaterów. To kino bardzo skromne, aluzyjne i świetnie zagrane przez jego ulubionych aktorów, którzy lubują się w ambitnym i niekomercyjnym repertuarze.

„Midnight Special” nie jest żadnym arcydziełem, choć zachwyca sprawne rzemiosło Nicholsa budującego napięcie nie gorzej niż maestro Alfred Hitchcock. Większość scen rozgrywa się w nocy. Nichols wie, jak grać światłem i cieniem. Gdy jednak przyzwyczajamy się do posępnego klimatu ujętego perfekcyjnie w mrokach twarzy Shannona, reżyser robi istną spielbergowską woltę, zamieniając film w czystą, bezpretensjonalną rozrywkę. Nie każdy ten zabieg kupi. Mnie on jednak przekonał. Dowodzi bowiem braku wyrachowania Nicholsa i jego wielkiej, chłopięcej radości z kręcenia filmów. To coraz rzadsze nawet w kinie autorskim i niezależnym.

5/6

„Midnight Special”, reż. Jeff Nchols, dystr. Galapagos

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.