„Letnie przesilenie” ucieka od schematów kina wojennego. To obraz Polski pod okupacją z dala od frontu, komór gazowych, zniszczonych miast. Michał Rogalski („Czas honoru”) pokazuje wojenną Polskę na malowniczej wsi, gdzie wciąż odbywa się w miarę normalne życie.
Nie ma tu onirycznego klimatu „Spalonych słońcem”, ale podobnie jak u Michałkowa reżyser patrzy na piekło przez pryzmat sielskiego klimatu i miłości. Dzięki wspaniałym zdjęciom Jerzego Zielińskiego udało się wykreować idylliczny świat brutalnie zderzający się z koszmarem wojny.
A jednak ten film drażni swoją polityczną poprawnością. Mamy dobrego, wrażliwego Niemca (Jonas Nay) zaprzęgniętego na siłę do Wehrmachtu za słuchanie jazzu. Jest on tak bardzo nastawiony pacyfistycznie, że staje w obronie polskiego rówieśnika (Filip Piotrowicz). Ten pracuje na kolei, gdzie codziennie odnajduje odebrane Żydom rzeczy. W końcu pojawia się w jego życiu miłość do żydowskiej dziewczyny, co naznacza los obu bohaterów.
Rogalski nie wpisuje się w modne pałkarstwo wobec Polaków za ich rzekomo wrodzony antysemityzm, choć i tutaj pojawia się prostaczek mówiący: „Jaki ten Hitler jest, wszyscy wiedzą, ale za to, że nas od Żydów uwolnił, to mu Polacy po wojnie będą pomniki budować”. Postać jest zrównoważona przez Polaka ratującego Żyda.
Zrobiony za polsko-niemieckie pieniądze ekumenizm wylewa się z ekranu z siłą tsunami. Wszystko jest wyrachowane, ugrzecznione i skrojone pod gusta „europejskiego widza” wychowanego w dyktaturze tolerancjonizmu. Nie potępiam takiego ujęcia historii. Po prostu wolę bardziej drażliwe i krwiste kino historyczne, co tłumaczy, dlaczego tak mocno czekam na niepoprawny politycznie „Wołyń” Smarzowskiego.
3/6
„Letnie przesilenie”, reż. Michał Rogalski, dystr. Kino Świat
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/305422-letnie-przesilenie-poprawnosc-polityczna-w-wojennym-kinie-dvd