Trzydziestolatek w szortach. NASZ WYWIAD. Łukasz Grzegorzek, reżyser filmu "Kamper"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
mat. prasowe
mat. prasowe

Debiutujący reżyser, Łukasz Grzegorzek, w „Kamperze” opowiada o życiu trzydziestolatków, potrzebie samotności i urokach niedojrzałości. Jest to historia, która porusza autentycznością i szczerością. Film miał premierę na 51. Festiwalu Filmowym w Karlowych Warach, a w piątek trafi do polskich kin.

„Kamper musi się ogarnąć”. Tak próbują zmotywować do działania głównego bohatera jego przyjaciele. Ale co to właściwie znaczy?

Łukasz Grzegorzek: Kiedy w życiu dzieje się źle, masz to wypisane na czole, gołym okiem widać że jesteś przegranym. I tu pojawiają się doradcy. Mówią, co zrobić, żeby z tego wyjść. I o takie ogarnianie – doradzanie tutaj chodzi. Kamper jest na zakręcie życiowym i wszyscy wokół chcą mu coś doradzić: przyjaciele, żona, kochanka, czy killerchef, Marek Bana. Często też bohater słyszy, że jest głupi. Jest to wypowiadane z czułością, ale jednak przekaz ostateczny jest taki, że nikt Kampera nie traktuje poważnie.

Akcja filmu rozgrywa się w Warszawie, ale nie są to miejsca oczywiste. Kamper biega po Polach Mokotowskich, ze znajomymi spotyka się w Barze Kawowym przy Grubej Kaśce, albo też włóczy się po Muranowie. Skąd pomysł, żeby pokazać akurat te miejsca?

Można mówić tu o kluczu emocjonalnym. Większość tych miejsc wybierałem ze względu na jakiś sentyment. Przyjechałem do Warszawy siedemnaście lat temu i przez pierwszy rok średnio lubiłem to miasto. Dopiero, kiedy na drugim roku studiów zamieszkałem w akademiku przy Żwirki i Wigury, a Pola Mokotowskie miałem tuż obok, to z tej perspektywy pokochałem Warszawę. Dlatego np. Kamper biega po pustych Polach Mokotowskich. Bar Kawowy przy Grubej Kaśce to było jedno z ulubionych miejsc spotkań mojej paczki znajomych, bo było tam tanie piwo, super klimat i ciekawe twarze. Czujesz się tu bardzo bezpiecznie, dlatego myśląc o schronieniu, gdzie Kamper mógłby uciekać przed problemami dnia codziennego, Bar Kawowy wydał się idealny.

Myślisz, że Warszawa determinuje styl życia bohaterów, czy jest to historia uniwersalna?

Myślę, że dziś podział na to, że inaczej się mieszka w Warszawie, inaczej w Gdańsku, a jeszcze inaczej w Lublinie, czy w Nysie, trochę się zaciera. Ja sam pochodzę z Nysy – miasta, które bardzo podupadło w ostatnich dwudziestu latach, ale czuję, że marzenia, styl życia i w ogóle światopogląd jest bardzo podobny niezależnie od miejsca zamieszkania. Nie chciałem robić historii o warszawskich hipsterach. Raczej o trzydziestolatkach. Warszawa jest oczywiście tłem, ale mam poczucie, że historia jest na tyle uniwersalna, że trafia do zagranicznej widowni, co było zresztą widoczne na pokazie w Karlowych Warach.

Czyli kręcąc „Kampera” nie myślałeś o konkretnej grupie docelowej?

Ja zrobiłem go przede wszystkim dla siebie.

I nie miałeś, gdzieś tam z tyłu głowy myśli, że twój debiutancki film może być „głosem pokolenia”?

Nie. Najważniejsze jest podążanie za historią, a nie dopisywanie ideologii. To już zostawiam widzowi. Nie lubię kiedy kino stawia tezy, a szczególnie te z wykrzyknikami. Wolę kino, które zadaje pytania. Dopiero wtedy pojawia się szansa na komunikację. Są głosy, że to jest film o trzydziestolatkach, zdradzie małżeńskiej, czy też o kidultach, czyli chłopaczkach w szortach. Ale to już od widza zależy, co uzna za najważniejszy temat tej historii. Dla mnie ma ona wiele warstw, ale przede wszystkim mówi o potrzebie samotności.

Kiedy zacząłeś myśleć o sobie jako reżyserze filmowym?

To się pojawiło tuż po skończeniu kariery tenisowej. Poszedłem na studia, myślałem żeby próbować zdawać do szkoły filmowej, ale czułem że jeszcze potrzebuję trochę czasu, aby upewnić się, w którym kierunku chcę iść. Studia prawnicze to jest w dużej mierze przechowalnia osób, które nie wiedzą co ze sobą zrobić. Chcą skończyć humanistyczny kierunek, ale na pewną nie będą prawnikami. I ja byłem jedną z tych osób. I szybko – już na drugim roku podjąłem pierwsze próby scenariuszowe. Po studiach zacząłem pracę w telewizji publicznej, gdzie robiłem reportaże. To była dość długa ścieżka, trochę inna od typowej.

Czy praca w telewizji pomogła ci później skompletować ekipę? W świecie filmu jesteś debiutantem, więc jak udało ci się nawiązać współpracę z profesjonalistami, takimi jak Jacek Braciak, Piotr Żurawski, czy Marta Nieradkiewicz?

Z częścią ekipy pracowałem wcześniej przy krótkich formach, część ekipy to bliżsi lub dalsi znajomi, a część to „profesjonaliści z zewnątrz”. Najpierw zbudowałem sobie krąg zaufanych osób, które wspólnie ze mną pracowały nad filmem. Kiedy już wiedziałem, że stanowimy grupę, która wierzy w ten projekt i potrzebujemy kolejnych osób, to nie miałem problemu, żeby zadzwonić do Marty, Piotrka , czy innych aktorów.

I jakie były ich reakcje? Entuzjastyczne?

Nie, reagowali z zaciekawieniem. Na przykład, Marta mówiła, że to co ją zainteresowało to historia i  ludzie, którzy stoją za projektem. Znane jej było nazwisko Weroniki Bilskiej, która jest genialną operatorką i cieszy się dużą estymą wśród aktorów. Aktorzy ufają Weronice, wiedzą, że potrafi ona świetnie uchwycić emocje, i to już dało im namiastkę bezpieczeństwa. Czuli też, że tekst jest dobry. Co prawda jeszcze nie wiedzieli jak pracuję, ale po to są castingi i próby, żeby to sprawdzić. Tak więc, spotykaliśmy się wielokrotnie, omawiając kwestie związane z postaciami. Z czasem wszyscy angażowali się coraz bardziej. Był to kilkumiesięczny proces, aż w końcu aktorzy poczuli się na tyle bezpiecznie, że nawet fakt, że jestem debiutantem nie sprowokował ich do ucieczki.

O współpracy z Justyną Suwałą pomyślałeś jeszcze zanim aktorka zadebiutowała w filmie Małgorzaty Szumowskiej „Body/Ciało”. Jak udało ci się namówić ją do tego, żeby w „Kamperze” wcieliła się w Dorotę, przyjaciółkę głównego bohatera?

Znaliśmy się prywatnie, często się mijaliśmy. Justyna ma w sobie jakąś prawdę i niesamowicie magnetyczną osobowość. W trakcie prac nad scenariuszem, miałem z nią kilka ciekawych rozmów i pomyślałem sobie, że naprawdę ma gigantyczny talent. Byłem pewien, że kamera pokocha Justynę i będzie to miłość ze wzajemnością.

A nie myślałeś o tym, żeby samemu pojawić się w swoim filmie?

Myślałem, ale w trakcie zdjęć sytuacja była na tyle dynamiczna, że wolałem się nie rozpraszać. Poza tym mam swoje cameo. W scenie, kiedy Kamper szuka informacji w Google, widać moje zdjęcie z synem.

To zagadka dla uważnego widza?

Raczej pamiątka dla syna.

Jak wyglądała praca z aktorami ?

Przede wszystkim miała charakter psychoterapii. Zwierzaliśmy się sobie z różnych intymnych spraw i relacji.

Coś z tych historii zostało przeniesione do Kampera?

Na przykład zabawa w chowanego, którą uwielbia Marta Nieradkiewicz. Kiedy jedna osoba myśli, że wraca do pustego domu, to nagle się okazuje że ta druga jest schowana w nietypowym miejscu, na przykład w kanapie. Zupełnie niezależnie, bardzo podobną historię opowiedziała Weronika Bilska. To sprawiło, że z Krzysztofem Umińskim, współautorem scenariusza, pomyśleliśmy, że może warto byłoby zrobić z „chowanego” jakiś refren i w ten sposób trochę zabawić się z widzem.

Film sprawia wrażenie bardzo autentycznego. Na planie działaliście zgodnie ze scenariuszem czy zostawiliście sobie przestrzeń na improwizację?

Osiemdziesiąt procent to był scenariusz, ale aktorzy mieli margines wolności. Pracowaliśmy trochę jak muzycy bluesowi z lat 60. Wiedzieliśmy dokąd zmierzamy, ale dzięki improwizacji, mieliśmy tę przestrzeń, gdzie mogły zdarzyć się rzeczy magiczne.

Czy sam czujesz się chłopakiem w szortach? Czy już dorosłeś?

Trafnie ujął to Jacek Braciak, który po projekcji filmu stwierdził, że to jest historia o nim. Więc potrzeba bycia „chłopcem w szortach” dotyczy mężczyzn w każdym wieku. To jest przepiękny stan – w momencie kiedy pęka, to coś się kończy. Mogę więc powiedzieć o sobie, że jestem „wannabe chłopcem w szortach”. Chciałbym nim być przez całe życie.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych