Zaremba przed telewizorem: Stephen King we Mgle

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
"Mgła", reż: Frank Darabond, dystr: Kino Świat
"Mgła", reż: Frank Darabond, dystr: Kino Świat

TVP2 przypomniała „Mgłę” Franka Darabonta (2007), adaptację długiego opowiadania klasyka literatury grozy Stephena Kinga. To prawdziwa perełka gatunku. I zarazem dość schematyczna napaść na prawicę religijną. A w jakimś stopniu i na samą religię. Zaremba idealnie rozdwojony.

Może należy mówić bardziej o kinie katastroficznym niż horrorze. Grupa ludzi uwięzionych w domu handlowym na prowincji w stanie Maine jest atakowana przez potwory, ale uwolnione w następstwie naukowego eksperymentu. I King, i Darabont znaleźli patent na tematykę często rozmywaną przez zbytni rozmach widowiska albo psutą nadmiernym stechnicyzowaniem realiów. Wystarczyło postawić na nie za wielką grupę zagrożonych, narysować kilka wyrazistych postaci, abyśmy bali się z nimi. I pokazać, że ludzie bywają gorsi niż potwory.

Ten reżyser to umie, jest twórcą świetnych Kingowskich adaptacji („Skazani na Shawshank”, „Zielona mila”). To także autor pierwszych odcinków wybitnego serialu „Walking Dead” — z „Mgłą” łączy go kilkoro aktorów, na czele z Laurie Holden, serialową Andreą. Ta adaptacja jest nawet bogatsza w sugestywne szczególiki niż opowiadanie Kinga. Ma też bardziej dołujące zakończenie.

Trudno jednak nie zauważyć, że jest zarazem łopatologicznym pamfletem. Hollywoodzcy twórcy w filmach niedotykających tematyki stricte politycznej rzadko odważają się na taką wyrazistość.

Sam King bawiący się od pierwszych powieści z lat 70. metafizyką często krytykował tradycyjną religię, przedstawiając ją jako zagrożenie dla ludzkości, bo siejącą niezgodę i fanatyzm. We „Mgle” tę myśl symbolizuje pani Carmody, oszalała sklepikarka, która w miarę postępów zagrożenia zyskuje coraz większy wpływ na grupę ze swą skrajną wersją fundamentalistycznego protestantyzmu. Można twierdzić, że to tylko jednostkowa sytuacja. Ale dyskusje w sklepowym mikrokosmosie zbyt trącą drażniącą publicystyką mającą potwierdzić racje „wolnomyślicieli”.

Darabont jeszcze wyostrzył tezę. Nawołując do linczu, filmowa pani Carmody przemawia tekstami amerykańskiej religijnej prawicy. Owszem, mamy też przesadnych racjonalistów w krzywym zwierciadle. Adwokat Norton programowo nie wierzy, że we mgle może się czaić nieznane zło. Jednak on szkodzi tylko sobie. Religiantka sieje mord.

Ślepota Kinga na świat religii, choćby jako na ciekawy fenomen o czasem dobrych skutkach, zawsze mnie smuciła. Doceniałem jego spektakle metafizycznej grozy, bo dotykały obecności zła na ziemi, ale bez Diabła zawisały trochę w próżni. Czym King starszy, tym bardziej zacietrzewiony w tej kwestii. Ciekawe, co powie na samym końcu.

Piotr Zaremba (wSieci)

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych