Mel Gibson wraca do wielkiego kina. Znów będzie ewangelizował?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
" Dorwać Gringo", reż:Adrian Grunberg. Dystr: Monilith Films
" Dorwać Gringo", reż:Adrian Grunberg. Dystr: Monilith Films

Czy Hollywood wybaczyło Melowi Gibsonowi? Wszystko wskazuje na to, że legendarny twardziel i zabijaka kina, który nakręcił przełomowy religijny film, na dobre ponownie zadomowił się w fabryce snów.

Oskarżany o antysemityzm, mający problemy z alkoholem i przemocą domową filmowiec wraca z intrygującymi projektami. Znów może też namieszać pod kątem ideologicznym. Obok kolejnych typowych dla siebie ról mścicieli Gibson zrobił film o chrześcijańskim pacyfiście, który odmówił walk na frontach II wojny światowej i został odznaczony najwyższym medalem przez prezydenta USA. W planach ma też nakręcenie kontynuacji „Pasji”. Droga do powrotu do pierwszej ligi Hollywood nie byłaby możliwa, gdyby nie pomoc przyjaciół i fanów. Przez lata pamiętny Mad Max nie pojawiał się na ekranie. Gdy Gibson był na dnie i kojarzył się wyłącznie z pijackimi ekscesami, rękę wyciągnęła do niego Jodie Foster, obsadzając go w przejmującej roli cierpiącego na depresję. Następnie Gibson pojawił się w przepysznie autoparodystycznych epizodach w produkcji „Maczeta zabija” Roberta Rodrigueza i u boku ikon kina akcji w „Niezniszczalnych 3” Sylvestra Stallone’a. Widać wyraźnie, że po powrocie do aktorstwa teraz przyszedł czas na reżyserowanie. A może również ewangelizowanie?

Znamienne, że to Jodie Foster wyciągnęła do Gibsona rękę w dramatycznym dla niego momencie kariery. Foster wyznała publicznie, na co paradoksalnie nie decydują się wcale tak często gwiazdy Hollywood, że jest lesbijką. Odbierając w 2013 r. honorowego Złotego Globa, wprost powiedziała o swojej orientacji seksualnej i podziękowała ze sceny właśnie Melowi Gibsonowi: „To ty mnie uratowałeś”. Wywołało to konsternację wśród komentatorów, gdyż aktor przez lata podpadał lewicy w Hollywood swoimi „homofobicznymi” wypowiedziami. Prasa plotkarska zaczęła nawet spekulować, czy to nie Mel Gibson jest ojcem dwóch poczętych metodą in vitro synów Foster. Żadne z nich nie odniosło się do plotek. Nie można jednak nie dostrzegać, że to głęboka i wykraczająca ponad jakiekolwiek podziały w Hollywood przyjaźń między artystami, którzy zagrali razem w pamiętnej komedii „Maverick” w 1993 r., wpłynęła na karierę Gibsona. Decyzja Foster, aby w trudnej roli popadającego w szaleństwo dyrektora fabryki zabawek obsadzić Gibsona, z wielu względów była ryzykowna. Nie dość, że w czasie produkcji filmu (2010) aktor był persona non grata w Hollywood, to jeszcze został obsadzony wbrew swojemu emploi. A jednak wywiązał się z roli znakomicie. W „Podwójnym życiu” stworzył przemyślaną, wielowymiarową kreację cierpiącego na depresję faceta, którego jedynym przyjacielem jest pluszowy miś. Wcześniej tak subtelną, przejmująco ludzką rolę zagrał w swoim reżyserskim debiucie „Bez twarzy” (1993) i w australijskim kinie Petera Weira, w którym szlifował warsztat do ról dramatycznych po przełomowym dla swojego wizerunku króla kina akcji „Mad Maksie”.

Niehamletyzujący mściciel

Mel Gibson stworzył w swojej bogatej karierze kilka ciekawych dramatycznych ról. Był przecież nawet Hamletem u Franca Zeffirelliego. W latach 80. stworzył przejmujące i różnorodne portrety w zapomnianych dziś filmach, jak „Pani Soffel”, „Rzeka” czy właśnie obrazy Weira („Gallipoli”, „Rok niebezpiecznego życia”). Do historii kina przeszedł jednak jako zwariowany gliniarz Martin Riggs z serii „Zabój cza broń” i szalony mściciel Max z postapokaliptycznej australijskiej pustyni. Przez lata świetnie się też czuł w rolach przyciśniętych do muru twardzieli, którzy ku uciesze widzów biorą do ręki spluwę i z zimnym spojrzeniem błękitnych oczu wymierzają sprawiedliwość łotrom. I nieważne, czy wcielał się w zamożnego ojca walczącego o życie porwanego synka („Okup”), w wierzącego w teorie spiskowe taksówkarza („Teoria spisku”), detektywa Cravena zabijającego morderców córki („Furia”), bezwzględnego bandziora ścigającego swoich byłych kumpli zdrajców („Godzina zemsty”) czy rzezimieszka robiącego porządki w Meksyku („Dorwać Gringo”) — zawsze bez hamletyzowania wymierzał surową karę swoim wrogom. W wielu produkcjach Gibson unikał jednak jednowymiarowości, grając nawet archetypicznych bohaterów.

Zarówno jako szkocki narodowy heros w obsypanej Oscarami produkcji „Braveheart” (sam Gibson dostał dwie statuetki), jak i walczący o niepodległość Ameryki żołnierz („Patriota”) pokazywał przemoc jako ostateczny środek do zapewnienia wolności rodzinie. Przez lata to właśnie rodzinne wartości były znakiem rozpoznawczym ojca siedmiorga dzieci i przykładnego męża, przez dwie dekady żyjącego z tą samą kobietą. upadek ojca rodziny Dlatego właśnie dla tabloidów moralny upadek twórcy „Pasji” był prezentem nie do przecenienia. Jego rozwód oraz następstwa porzucenia rodziny stały się na lata smakowitą pożywką dla mediów. Gibson okazał się wymarzonym celem ataków z powodu burzliwego romansu z Rosjanką Oksaną Grigorievą, który skończył się na sali sądowej. Do niedawna przykładny ojciec rodziny, członek skrajnie fundamentalistycznego Kościoła katolickiego Świętej Rodziny i moralista zarzucający Janowi Pawłowi II pielęgnowanie „szkodliwych postanowień” Soboru Watykańskiego II został skazany za przemoc domową wobec kobiety, która na dodatek urodziła mu nieślubne dziecko. Upublicznienie taśm, na których Gibson krzyczy, że ma nadzieję, iż Grigorievę zgwałci „grupa czarnuchów”, wpisywały się w skandal z jego wcześniejszymi antysemickimi wypowiedziami.

„Cholerni Żydzi. To Żydzi są odpowiedzialni za wszystkie wojny na świecie.
Jesteś Żydem?” — perorował w pijackim szale przed zatrzymującym go policjantem. Potem przekonywał, że odnosił się do wkroczenia Izraela do Libanu, ale incydent storpedował jego szansę na wyreżyserowanie filmu o powstaniu Machabeuszy. „Obsadzanie go jako reżysera, a może w roli gwiazdy filmu »Juda Machabeusz« to jak obsadzanie Madoffa jako szefa komisji papierów wartościowych i giełd” — powiedział wówczas Abraham Foxman, dyrektor Ligi Przeciwko Zniesławieniu. Gibson już wcześniej ściągał na siebie gniewne oko środowisk żydowskich, które zarzucały jego „Pasji” demonizowanie Żydów. Nie przeszkodziło to filmowi zarobić ponad pół miliarda dolarów i wskrzesić w Hollywood modę na „sandałowe” biblijne kino, które po pół wieku wróciło na dobre na ekrany kin.

Powrót szalonego ewangelizatora?

Niewielu artystów pozbierałoby się po takim osobistym upadku. Dziś 60-letni Mel Gibson paraduje po czerwonym dywanie w Cannes z 24-letnią pięknością i występuje w głównej roli w „Blood Father”, wcielając się (a jakże!) w mszczącego się na oprawcach córki zabijakę. Kolejna z całej palety mścicieli rola Gibsona jest tylko przystawką przed głównym daniem, jakie Mel ma podać jesienią tego roku. „Hacksaw Ridge” będzie pierwszym od dekady filmem Gibsona reżysera. Oparty na scenariuszu Roberta Schenkkana i Randalla Wallace’a film opowiada prawdziwą historię Desponda T. Dossa — pierwszego w historii lekarza polowego, który mimo odmowy noszenia broni został odznaczony Medalem Honoru, czyli najważniejszym wojskowym medalem w USA. Doss odmówił zabijania na froncie z powodów religijnych. Należał bowiem do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Mimo to został bohaterem, ratując na Okinawie 75 amerykańskich żołnierzy, choć japońscy snajperzy szczególnie mocno polowali na medyków. Sam został trzykrotnie ranny i stracił na wojnie płuco. Za służbę krajowi dostał od prezydenta Henry’ego Trumana nie tylko Medal Honoru, lecz również trzy Purpurowe Serca i Brązową Gwiazdę. W Dossa wcielił się znany z roli Spidermana Andrew Garfield. Ojca, który ukształtował go religijnie, zagrał Hugo Weaving. W filmie zobaczymy też Sama Warthingtona i Vince’a Vaughna. Dotąd Gibson w swoich produkcjach nie obsadzał wielkich nazwisk. Jak widać, dziś chcą z nim pracować najpopularniejsi aktorzy.

Tematyka filmu doskonale się wpisuje w duchowe poszukiwania hollywoodzkiego gwiazdora. Eklektyczna gatunkowo „Pasja”, w której Gibson korzystał z trików z horrorów gore, miała wyrwać zblazowanych widzów z letargu i uświadomić im, jak potworna była fizyczna męka Jezusa odkupującego grzechy ludzkości. W „Apocalypto” Gibson za pomocą obrazowej przemocy obnażył zmitologizowany świat Indian, których dzikość, zwierzęcość mogła zostać ujarzmiona tylko dzięki krzyżowi pojawiającemu się w ostatnich sekundach filmu. Ostatni do tej pory reżyserski film Gibsona wzbudził protesty lewicy uznającej, że twórca „Pasji” znów obraża niewierzących i gloryfikuje wyższość chrześcijaństwa nad pogaństwem. odkupienie win i deklaracja w „wojnie światów”?

Temat „Hacksaw Ridge” wpisuje się w debatę nad granicami rozdziału Kościoła od państwa i respektowaniem wolności sumienia chrześcijan, którym odmawia się prawa kierowania się własną wiarą w publicznych instytucjach. Scenariusz do filmu napisał autor „Braveheart” Randall Wallace, który w ostatnim czasie zasłynął jako reżyser chrześcijańskiego komercyjnego hitu „Niebo istnieje… naprawdę”. Kilkanaście dni temu gruchnęła informacja, że ten sam duet ma nakręcić kontynuację „Pasji”. Wallace od dawna chce zrobić film o Zmartwychwstaniu i — jak ujawnia prestiżowy „The Hollywood Reporter” — namówił Gibsona do reżyserowania produkcji. Można się zastanawiać, skąd pomysł na powrót do chrześcijańskiego przekazu filmów Mela Gibsona: czy znów chce zarobić pieniądze na szerokiej chrześcijańskiej widowni? Od dawna takie zarzuty pojawiają się w debacie publicz nej. Gibson odlicza przecież sporą sumę od podatku tylko dlatego, że założył własny chrześcijański zbór liczący 70 osób. Abel Ferrara w filmie „Maria” stworzył nawet postać cynicznego reżysera z Hollywood, który dla sławy i pieniędzy robi kontrowersyjne filmy o Jezusie.

Z drugiej strony Gibson potrzebuje mocnego odkupienia win za rozpad wieloletniego małżeństwa i skandale alkoholowo-seksualne. Po nieprawdopodobnym sukcesie komercyjnym „Pasji” i świadectwie widzów, którzy nawrócili się dzięki filmowi, gwiazdor miał być ojcem chrzestnym chrześcijańskiego blitzkriegu w popkulturo wej wojnie światów. Zamiast tego rozpadła mu się rodzina, a kariera niemal legła w gruzach. Może jednak „szalony Mel” musiał zejść do piekieł własnej duszy, by w odpowiednim momencie uderzyć ze zdwojoną siłą? Może zrobione równo dziesięć lat temu antypogańskie „Apocalypto” tylko zwiastowało to, co Gibson szykuje widzom w dzisiejszych niepewnych czasach? W czasach, w których neopogaństwo po wypchnięciu z przestrzeni publicznej chrześcijaństwa robi miejsce dla agresywnego islamu.

Tekst pochodzi z tygodnika wSieci

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych