"W spirali". Warszawskie gwiazdy z żurnala spotykają szamana. Recenzja

W spirali”, reż: Kondrad Aksinowicz, dystr: Alter Ego Pictures
W spirali”, reż: Kondrad Aksinowicz, dystr: Alter Ego Pictures

Jedno po seansie „W spirali” powiedzieć można z czystym sercem powiedzieć, że Konrad Aksinowicz to zdolny reżyser, który może mieć przed sobą ciekawą przyszłość. Choć jego film momentami porządnie irytuje, to trudno młodego twórcę nie pochwalić za umiejętność budowania napięcia i dobre oko do filmowania dzikiej przyrody.

Aksinowicz sięga do klasyki polskiego kina, by dokonać po swojemu wiwisekcji rozpadającego się małżeństwa. Od czasu „Noża w wodzie” Romana Polańskiego schemat „tego trzeciego”, który pojawia się w życiu młodych małżonków był w kinie wykorzystywany na różne sposoby. Aksinowicz zatapia go w narkotyczno-paranoicznej formie, jakiej w polskim filmie jeszcze nie było.

Agnieszka (Katarzyna Warneke) i Krzysztof (Piotr Stramowski) przeżywają małżeński kryzys. On jest początkującym aktorem, który już pojawił się jednak na okładce tabloidu z inną aktorką. Ona jest starszą od niego producentką filmową, zdającą sobie sprawę z przelatującego jej przez palce czasu. Wyjazd do górskiego domku ma być dla ich związku katharsis albo jego kresem. Po drodze trafiają na autostopowicza Tamira ( Tamir Halperin), który dziwnym zbiegiem okoliczności wchodzi do samego jądra ich konfliktu.

Tamir jest kompletnym przeciwieństwem małżeństwa warszawskich filmowców. Urodzony w Izraelu brodaty autostopowicz ględzi o międzynarodowych spiskach ( za same wynurzenia o konflikcie Rosji z Ukrainą należy mu się strzał z liścia w brodatą gębę), pali trawkę i szuka związku wszechświata z człowiekiem. Jest to typ, który obejrzał chyba od tyłu filmy Malicka po zarzuceniu LSD i zasnął na kanapie z Krytyką Polityczną w ręku. Tamir jest również szamanem częstującym parę naparem z własnych bredni i narkotyków. Agnieszka i Krzysztof wpadają w szamański, narkotyczno-paranoiczny trans, na końcu którego mają spotkać swoje przeznaczenie.**

Choć można mieć zastrzeżenia do uproszczonego psychologicznego portretu bohaterów, to sama struktura filmu robi dobre wrażenie. Banalne new age’owe wynurzenia Tamira o „spirali życia” żenują, ale sposób ich wkomponowania w narracje filmu odsłania spójny zamysł Aksinowicza. Kręte drogi i schody, zapętlająca muzyka idealnie się komponują z nielinearną narracją, którą reżyser prowadzi pewną ręką. Chciałbym zobaczyć wychodzące spod jego ręki jakieś gatunkowe kino. Może horror albo thriller?

„W spirali” pozuje na kino głębokie, ale w rzeczywistości jest jedynie udaną stylistycznie grą formą, która zakrywa wiele pustki scenariusza. Niemniej jednak wybrzmiewa w tym filmie mądre spostrzeżenie, które mam nadzieję trafi do hedonistów wiecznie odkładających na dalszy plan rodzicielstwo. Aksinowucz zdaje się mówić, że nie jest łatwo zabić w sobie macierzyński instynkt, który ostatecznie zdeformuje najlepiej zwiniętą spiralę. W erze zdychającej zachodniej cywilizacji taka myśl jest nie do przecenienia.

3/6

„W spirali”, reż: Konrad Aksinowicz, dystr: Alter Ego Pictures

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.