Zbigniew Ziobro zapowiadał już w kampanii wyborczej, że przyjrzy się ponownie sprawie Polańskiego. Dziś wypełnia tylko swoje zapowiedzi, które w moim głęboki przekonaniu nie przysłużą się ani rządowi, ani polskiej kulturze. Z cynicznych i czysto politycznych powodów PiS powinien unikać otwierania kolejnych frontów walki. Szczególnie, że Roman Polański jest jedynym (obok Jerzego Skolimowskiego) polskim reżyserem światowego formatu, który nie wytacza dział przeciwko prawicowej władzy w Polsce. Nigdy nie dał się wciągnąć w potępianie Polaków ( a jako ocalonego z Holokaustu próbowano go w tą debatę wciągnąć) za rzekomy polski antysemityzm i nie wypowiadał się na polityczne tematy. Warto to docenić. Pisał o tym wczoraj na naszym portalu Łukasz Warzecha, i zauważył to kilka miesięcy temu we wSieci Piotr Skwieciński. Zdaniem Piotra Polański nie tylko nie jest reżyserem wpisującym się w pałkowanie Polaków rozliczeniowymi filmami, ale jest reżyserem propolskim.
W „Pianiście”, historii najpierw zmuszonego do życia w getcie, a potem ukrywającego się w Warszawie Władysława Szpilmana nie tylko nie użył żadnych antypolskich klisz, typowych niestety dla wielu zachodnich intelektualistów pochodzenia żydowskiego. Poszedł dalej - pieczołowicie tłumaczył światowemu widzowi, na czym polegała niemiecka okupacja w Polsce, i dlaczego pomaganie Żydom było wtedy tak trudne. To w środowiskach, w których obraca się Polański, nie jest, niestety, postawa oczywista. To trzeba docenić.
zauważył wicenaczelny wSieci.
Argument ten przytaczam nie tylko z powodów politycznych, ale też czysto ludzkich. Polański zawsze dbał w swoich filmach i wypowiedziach by wizerunek Polski był za granicą pozytywny. Odpłatą za to ma być wydawanie go obcemu państwu za dawne czyny popełnione na obcej ziemi? Choćby z tego czysto ludzkiego, a niech nawet będzie, że cynicznego, powodu nie widzę w tym żadnego sensu.
Zapytam na koniec z pozycji tzw. chłopskiego ( jako chłop z Warmii) rozumu: co nam da wydanie Amerykanom 83 letniego, wybitnego polskiego artysty, który 40 lat temu popełnił haniebny czyn na obcej ziemi? Jakie popłyną z tego korzyści dla Polski i polskiej kultury? Chodzi wyłącznie o satysfakcję, że znany artysta trafi do więzienia? Chodzi o trudną do zracjonalizowania pomoc w ukraraniu ambasadora polskiej kultury za jego przewinienia w dalekim kraju, który ma na dodatek inne prawo niż Polska? Naprawdę tylko o to?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zbigniew Ziobro zapowiadał już w kampanii wyborczej, że przyjrzy się ponownie sprawie Polańskiego. Dziś wypełnia tylko swoje zapowiedzi, które w moim głęboki przekonaniu nie przysłużą się ani rządowi, ani polskiej kulturze. Z cynicznych i czysto politycznych powodów PiS powinien unikać otwierania kolejnych frontów walki. Szczególnie, że Roman Polański jest jedynym (obok Jerzego Skolimowskiego) polskim reżyserem światowego formatu, który nie wytacza dział przeciwko prawicowej władzy w Polsce. Nigdy nie dał się wciągnąć w potępianie Polaków ( a jako ocalonego z Holokaustu próbowano go w tą debatę wciągnąć) za rzekomy polski antysemityzm i nie wypowiadał się na polityczne tematy. Warto to docenić. Pisał o tym wczoraj na naszym portalu Łukasz Warzecha, i zauważył to kilka miesięcy temu we wSieci Piotr Skwieciński. Zdaniem Piotra Polański nie tylko nie jest reżyserem wpisującym się w pałkowanie Polaków rozliczeniowymi filmami, ale jest reżyserem propolskim.
W „Pianiście”, historii najpierw zmuszonego do życia w getcie, a potem ukrywającego się w Warszawie Władysława Szpilmana nie tylko nie użył żadnych antypolskich klisz, typowych niestety dla wielu zachodnich intelektualistów pochodzenia żydowskiego. Poszedł dalej - pieczołowicie tłumaczył światowemu widzowi, na czym polegała niemiecka okupacja w Polsce, i dlaczego pomaganie Żydom było wtedy tak trudne. To w środowiskach, w których obraca się Polański, nie jest, niestety, postawa oczywista. To trzeba docenić.
zauważył wicenaczelny wSieci.
Argument ten przytaczam nie tylko z powodów politycznych, ale też czysto ludzkich. Polański zawsze dbał w swoich filmach i wypowiedziach by wizerunek Polski był za granicą pozytywny. Odpłatą za to ma być wydawanie go obcemu państwu za dawne czyny popełnione na obcej ziemi? Choćby z tego czysto ludzkiego, a niech nawet będzie, że cynicznego, powodu nie widzę w tym żadnego sensu.
Zapytam na koniec z pozycji tzw. chłopskiego ( jako chłop z Warmii) rozumu: co nam da wydanie Amerykanom 83 letniego, wybitnego polskiego artysty, który 40 lat temu popełnił haniebny czyn na obcej ziemi? Jakie popłyną z tego korzyści dla Polski i polskiej kultury? Chodzi wyłącznie o satysfakcję, że znany artysta trafi do więzienia? Chodzi o trudną do zracjonalizowania pomoc w ukraraniu ambasadora polskiej kultury za jego przewinienia w dalekim kraju, który ma na dodatek inne prawo niż Polska? Naprawdę tylko o to?
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/295069-amerykanie-nie-wydali-nam-mazura-my-mamy-im-wydac-jednego-z-najbardziej-znanych-polakow-gdzie-tu-sens?strona=2