Opisy akcji artystycznych są kwieciste i pełne górnolotnych określeń, choć wiele z nich się powtarza. Sami artyści i wspierający ich krytycy często mówią o „prostocie przekazu”, najchętniej „ujmującej”.
Po przeczytaniu kilku takich opisów odnosi się wrażenie, że można wyprodukować jeden, uniwersalny opis „akcji artystycznej”, pasujący do działań polskich performerów.
A jednak okazuje się, że granicę pretensjonalności można przesunąć dalej, niż wydawałoby się to możliwe.
Nikomu nieznana młoda artystka ujęła publiczność swoimi akcjami. Posługując się prasowym anonsem zaprosiła do siebie do mieszkania i zabierania wszystkiego co tam się znajduje, rozdając w ten sposób cały swój dobytek. Kolejne działanie to samotny, narażający ją osobiście spacer przez Polskę, zmuszający do wypróbowania granic tak często poddawanej w wątpliwość wspólnoty. Rzuciła tym samym wyzwanie rutynie sztuki społecznie zaangażowanej, gdzie problemy wykluczonych i biednych są pretekstem do pracy artysty, a nie stoją w ich centrum
— to fragment listu, opublikowanego kilka miesięcy temu przez „Gazetę Wyborczą”. Brzmi to jak kabaretowy skecz, ale ten grafomański tekst wyprodukowali dyrektorzy najważniejszych państwowych placówek sztuki współczesnej w Polsce — od Zachęty do Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.
Proszę się nie martwić losem młodej artystki, która rozdała swój dobytek i wykonała „narażający ją osobiście spacer przez Polskę ” (swoją drogą, zastanawiające, dlaczego poruszanie się po naszym kraju miałoby być przeżyciem ekstremalnym?). Z pewnością granty artystyczne wynagrodzą jej ewentualne niedogodności.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Opisy akcji artystycznych są kwieciste i pełne górnolotnych określeń, choć wiele z nich się powtarza. Sami artyści i wspierający ich krytycy często mówią o „prostocie przekazu”, najchętniej „ujmującej”.
Po przeczytaniu kilku takich opisów odnosi się wrażenie, że można wyprodukować jeden, uniwersalny opis „akcji artystycznej”, pasujący do działań polskich performerów.
A jednak okazuje się, że granicę pretensjonalności można przesunąć dalej, niż wydawałoby się to możliwe.
Nikomu nieznana młoda artystka ujęła publiczność swoimi akcjami. Posługując się prasowym anonsem zaprosiła do siebie do mieszkania i zabierania wszystkiego co tam się znajduje, rozdając w ten sposób cały swój dobytek. Kolejne działanie to samotny, narażający ją osobiście spacer przez Polskę, zmuszający do wypróbowania granic tak często poddawanej w wątpliwość wspólnoty. Rzuciła tym samym wyzwanie rutynie sztuki społecznie zaangażowanej, gdzie problemy wykluczonych i biednych są pretekstem do pracy artysty, a nie stoją w ich centrum
— to fragment listu, opublikowanego kilka miesięcy temu przez „Gazetę Wyborczą”. Brzmi to jak kabaretowy skecz, ale ten grafomański tekst wyprodukowali dyrektorzy najważniejszych państwowych placówek sztuki współczesnej w Polsce — od Zachęty do Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.
Proszę się nie martwić losem młodej artystki, która rozdała swój dobytek i wykonała „narażający ją osobiście spacer przez Polskę ” (swoją drogą, zastanawiające, dlaczego poruszanie się po naszym kraju miałoby być przeżyciem ekstremalnym?). Z pewnością granty artystyczne wynagrodzą jej ewentualne niedogodności.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/294896-zniszczenie-zabytkowego-muru-teatru-aktem-sztuki-kuriozalna-opowiesc-z-legnicy?strona=2