Marek Jackowski jest legendą polskiego rocka. Na zawsze pozostanie jedną z najbardziej charyzmatycznych i intrygujących postaci polskiej muzyki. Można o Nim mówić, jako o muzyku, kompozytorze, twórcy muzyki filmowej i eksperymentalnej. Był także świetnym dziennikarzem i tłumaczem, filologiem angielskim, wreszcie znawcą literatury. Od 1965 roku Marek Jackowski był obecny na polskim muzycznym helikonie. Odszedł na drugą stronę luster, dokładnie trzy lata temu, 18 maja 2013 roku. Do ostatnich chwil pracował nad swoją najnowszą solową płytą… Pustka wciąż boli…
Całe Jego życie było łowieniem dźwięków. Najpierw podczas studiów grał w łódzkiej grupie Impulsy, która przerodziła się po kilku miesiącach w Vox Gentis. Potem wyprowadził się do Krakowa, gdzie nawiązał współpracę z Piwnicą pod Baranami. Na cztery lata zagościł w kultowej Anawie, z którą nagrał płyty: „Marek Grechuta & Anawa” (1970) oraz kultowy „Korowód” (1971). Później pracował z zespołem Osjan (1971-75). W grudniu 1975 roku, w Krakowie, wraz z Milo Kurtisem założył zespół M – a – M, który wkrótce zmienił nazwę na Maanam, którego został liderem.
Po wielu zmianach personalnych, skład tej grupy ustalił się na początku roku 1980, a Maanam udanie zadebiutował, jako grupa rockowa. Marek Jackowski stał się głównym kompozytorem materiału płytowego (m.in. albumy „O!”, „Nocny Patrol”, czy „Mental Cut”). Maanam, jako pierwsza grupa z Polski, zapełniał sale koncertowe w Danii, Holandii, Niemczech i Francji. Marek Jackowski prowadził również autorski projekt Złotousty i Anioły z Robertem Gawlińskim w składzie. Nagrał trzy solowe albumy „No 1” (1994) oraz „Fale Dunaju” (1995) i ten pośmiertny, wydany w październiku 2013 roku „Marek Jackowski”. Do kanonu polskiej muzyki weszła piosenka w jego wykonaniu (z zespołem Maanam) „Oprócz błękitnego nieba” (1979).
Ostatnie lata inwestował w projekt The Goodboys oraz marzenie życia: reaktywację Maanamu ze „złotymi muzykami – złotego składu” – jak mawiał – pod nazwą „Złoty Maanam”. W skład zespołu obok Marka Jackowskiego weszli Bogdan Kowalewski, Ryszard Olesiński i Paweł Markowski.
Moją uwagę przykuwały oczy Marka Jackowskiego. Łagodne, pełne spokoju i wiedzy. Pomyślałem, jako niespełna jedenastoletni młodzieniec, że takie spojrzenie i wyraz oczu może mieć człowiek niezwykły. Od mojego starszego kolegi odkupiłem dwie pierwsze płyty Maanamu. Raz za razem odtwarzałem je na zmianę. Krążki trzeszczały coraz bardziej, ale ja nie zwracałem na to uwagi. Z krążka „O!” moim hymnem stał się utwór „Pałac na piasku”, do którego niezwykły tekst, brzmiący jak przypowieść biblijna, napisał Marek Jackowski.
/…/ Nie może złych owoców dobre drzewo wydawać, Ani drzewo złe owoców dobrych wydawać nie może… /…/
Ten song stał się mi bardzo bliski i często po dziś dzień gram go w stacjach radiowych, gdzie zasiadam przy mikrofonie. Wielokrotnie z Nim rozmawiałem i to nie tylko przy okazji koncertów Maanamu. Nawet mój wyjazd do Irlandii tego nie zmienił. Dla potrzeb programu Polska Tygodniówka w NEAR FM zarejestrowaliśmy kilkadziesiąt godzin rozmów. Marek Jackowski był zawsze gościem honorowym podczas jubileuszy radiowych mojego programu. Podczas trzechsetnego wydania Polskiej Tygodniówki NEAR FM powiedział:
To niesamowite jak w zalewie tysięcy stacji radiowych „Polska Tygodniówka” sprawia, że tysiące ludzi w Irlandii, Polsce i innych zakątkach czują się wielką muzyczną Rodziną i są razem.
Byłem absolutnie szczęśliwy i wzruszony do granic, kiedy w Boże Narodzenie 2012 roku, mogłem prapremierowo zagrać w Polskiej Tygodniówce utwór „Noszę Twoje serce przy sobie” / „I carry your heart with me…”. Pierwszy raz ta piosenka miała swój debiut właśnie pod irlandzkim niebem. Do przesyłki pocztą elektroniczną Marek dołączył mały liścik:
Drogi Tomaszu,
Może na razie do jednorazowego świątecznego zagrania, specjalnie dla Twoich sluchaczy Polskiej Tygodniówki. Nie mam w dalszym ciągu odpowiedzi od publishera E.E. Cummingsa - Pani Clementson z NYC, na tłumaczenie nie Stanisława Barańczaka, ale pana Michała Chaniewskiego, ktore jest w/g mnie „trafione” i wykorzystane przez nas. Wiersz napisany pod koniec życia dla swojej ukochanej żony Marion Morehouse (fot. legendarny Edward Steichen). Tak więc Świątecznie: „Noszę Twoje serce przy sobie” („I carry your heart with me…”) wiersz: Edward Estlin Cummings, muz. Janusz „Yanina” Iwanski - Marek Jackowski & The Goodboys. Pozdrawiam świątecznie, Marek
*Quo vadis ???
W wielu wywiadach Marek Jackowski zastanawiał się nad kondycją współczesnej muzyki rockowej i mediów. Tak oto odpowiedział na moje pytanie w kwestii mody muzycznej:
Unifikacja, bezbarwność, krzykliwość i medialne skandale to sposób na to by „być gwiazdą” dzisiaj? Co pan o tym sądzi? Czy muzycy z duszą, przesłaniem i umiejętnościami to już przeszłość?
Marek Jackowski: Jeżeli rządzi tak zwana „globalno – wioskowa” dyskoteka i „gwiazdy” tabloidu, a społeczeństwo się na to godzi, to trudno widzieć lepszą przyszłość. Stanisław Lem powiedział krótko i dobitnie: „lepiej już było”. Muzycy z duszą, przesłaniem i umiejętnościami to dzisiaj „podziemie” muzyczne, typowy „underground”.
W wielu wywiadach podkreśla pan wyższość polskiej sceny muzycznej z lat 80. i 90. nad współczesnym rynkiem. Co w takim razie zmieniło się w duszach twórców? A może do głosu dochodzi pokolenie, które nie pamięta starych czasów, ma inną wrażliwość i całkowicie odmienne cele?
Marek Jackowski: Nie o to chodzi by na siłę pamiętać stare czasy. W duszach dzisiejszych twórców gra, brzmi przede wszystkim nuta komercyjna. Młode pokolenie, o które pytasz, burzliwe i ciekawe muzycznie, napotyka na „beton” dużych firm fonograficznych i głuchych, nieczułych decydentów sparaliżowanych strachem przed czymś nowym. Nigdy w historii polskiej muzyki rozrywkowej sytuacja nie była tak beznadziejna jak teraz. Dla młodych, niezależnych twórców jedynym wyjściem jest chyba zaistnienie tylko w internecie. Ale tutaj, w cyberprzestrzeni przy tak nieprawdopodobnej ilości informacji, nie ma nawet cienia tej siły przebicie, jaka była w latach 80. w radiowej Trójce czy pamiętnych nocnych programach Radia Lublin w Jedynce. Muszą powstawać nowe, niezależne wydawnictwa by to zmienić.
A może to wina mediów? Moje pokolenie urodzone w latach 70. Miało Piotra Kaczkowskiego, Wojciecha Manna, Pawła Sito - radiowych nauczycieli muzyki. Moich przyjaciół z Irlandii, którzy często odwiedzają Polskę, dziwi to, że polskie rozgłośnie tak naprawdę niczym nie wyróżniają się w warstwie prezentowanej muzyki od stacji anglosaskich czy amerykańskich.
Marek Jackowski: Prawdziwe osobowości muzyczne, znakomite przykłady wymieniłeś, miałyby dzisiaj w radiostacjach komercyjnych tylko problemy. Radiostacje nie zarabiają na muzyce, bo za to muszą płacić. One zarabiają przede wszystkim na reklamach. Reklamy zaś najlepiej się czują w muzycznej papce. Jeśli znasz jakieś dobre radiostacje i ciekawych prezenterów, tak jak dla przykładu w Radio Near FM w Dublinie, daj mi znać proszę (śmiech). Z drugiej strony niektóre bystrzejsze radia i myślący perspektywicznie ich szefowie przepraszają się ze starymi i dobrymi prezenterami, bo nagle po ich wyrzuceniu słuchalność zaczęła dramatycznie spadać. A to oznacza, że jednak nie jest do końca prawdziwa teza, że „słuchaczom przestało zależeć”.
Wspomniał pan kiedyś, że Polska staje się jednym wielkim tabloidem…
O „globalnej wiosce” socjologowie mówili już dawno, kulturalny „gin Victoria” był przepowiadany od dziesięcioleci. Cały świat staje się tabloidowy włącznie z transmisjami z wojen w HD.
Marek Jackowski był bardzo rodzinnym człowiekiem, dumnym z miłości kochanej kobiety u jego boku. Często opowiadał mi o życiu we Włoszech i swoich ukochanych córkach, zachwalając ich talenty muzyczne. Ale „bytując na włoskim bucie” jak często żartobliwie mawiał, nie tracił kontaktu z Polską i bieżącymi wydarzeniami.
Uważam że, gdy Polska i Polacy mają jakiś szczytny cel, to od razu wszystko gra. Jest ta harmonia. Kiedy Polak zostaje papieżem, to wtedy wszystko jest na miejscu? Natomiast w momencie, kiedy zaczynają się rządy tabloidowe, rządy paskudnej prasy, to wszystko zaczyna się rozmydlać. Wydaje mi się, że to co napędza całą kulturę tabloidową a jednocześnie rozbija społeczeństwo, to epatowanie konfliktami, kłótniami i tanimi sensacjami, które przesłaniają sprawy istotne. To takie żerowanie na przyziemnych instynktach. I niestety ludzie dają się w to wpuszczać, w to wymuszone słuchanie muzyki, wymuszone ideologie, wreszcie określone sposoby zachowań. Wymuszone jest to, że na dywaniku czerwonym muszą pojawiac się gwiazdy, które natychmiast trzeba obgadać. A ja rozmawiam z Dublinem i mam przed oczami Stefana Dedalusa, który gdzieś tam chodzi i gdzieś może tam jego duch bazuje. Może po tych irlandzkich pubach. Może ta dusza artystyczna ciągle tam jest, może Irlandczycy to poeci, którzy mówią tylko właściwie poezją.
Ostatni raz mailowałem z Markiem trzy tygodnie przed Jego odejściem. Byliśmy umówieni na kolejne wywiady radiowe, między innymi dla Radia WNET Krzysztofa Skowrońskiego. Na kilkanaście dni przed śmiercią, w tym samym liście, Marek ujawnił mi kilka szczegółów związanych z nagrywaniem jego najnowszego solowego albumu:
Płyta ukaże się najwcześniej we wrześniu / październiku. W tej chwili pracujemy z Neilem Blackiem nad siódmym utworem. Oczywiście na tym etapie nie ma projektu okładki, ani nawet tytułu. Do końca nie wiadomo, czy np. zaśpiewa [Robert] Gawliński, bo nie podoba mu się aranż Neila. W tym miesiącu [kwiecień 2013 – przyp. Tomasz Wybranowski] część Gości będzie nagrywać wokale w Warszawie i dopiero wtedy będziemy pewni, które utwory znajdą się ostatecznie na płycie i kto będzie na pierwszym singlu. Tak więc pisanie o płycie jest jeszcze o jakieś trzy miesiące zbyt wczesne. Drogi Tomaszu, cenię Ciebie bardzo, jako dziennikarza muzycznego, poetę, człowieka piszącego i uważam, ze należysz do absolutnie najściślejszej czołówki ludzi propagujących to, co najcenniejsze w polskiej muzyce.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie, Marek
Dwa dni przed śmiercią Marka Jackowskiego rozmawiałem z Nim przez dwie, może trzy minuty. Był pełen życia, pasji i spełnienia. Krótko relacjonował, że płyta powstaje i będzie najpóźniej jesienią. Zdążył jeszcze podczas tej rozmowy chwilę porozmawiać z moją córką Julką i złożyć Jej życzenia urodzinowe (na moją prośbę). Potwierdził też nasze wakacyjne spotkanie w Warszawie i kolejne rozmowy dla radia. Miałem mu wysłać kilka nowych wierszy i teksty dwóch piosenek… …………………. Nie zdążyłem…
Tomasz Wybranowski
Moje wspomnienia o Marku Jackowskim znajdziecie w książce Renaty Bednarz „Marek Jackowski pięciolinia życia”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/293312-oczy-boga-ojca-wspomnienie-marka-jackowskiego