Wizerunek Ukrzyżowanego ordynarnie zohydzony. Chrystus skąpany w urynie w odnowionej TVP Kultura. Hipster prawica działa

Fot. Kadr z filmu „Ukrzyżowanie - święty skandal”
Fot. Kadr z filmu „Ukrzyżowanie - święty skandal”

W celu uzasadnienia swoich tez (i wygląda na to, że również zboczeń), realizatorzy filmu prezentują także innych postępowych „artystów” posługujących się wizerunkiem Ukrzyżowanego. Np. grubego jak beka Austriaka, Hermanna Nitscha, który z kolei zafascynowany jest krwią i wiesza na krzyżu rozpłatane na pół wielkie świnie, umieszczając pod nimi jakąś osobę, którą on nazywa Chrystusem. Mimo to twierdzi, że nie jest żadnym bluźniercą. Sam wygląda jak rzeźnik, ubabrany we krwi, który minął się z powołaniem i usiłuje zajmować się sztuką. Jego materią rzeźbiarską jest ciało – prawdziwe. „Powinniśmy mieć świadomość tej okrutności”, stwierdza. Dlaczego powinniśmy oglądać i przeżywać jego krwawą „sztukę” wyjaśniają inne zwierzenia Nitscha. „W dzieciństwie przeżyłem wraz z mamą wiele bombardowań, miałem 5 lat, chowaliśmy się, ludzie wokół się modlili…” To jest właśnie to: w psychikach tych ludzi głęboko tkwią różne traumy, mniej lub bardziej uświadomione, które oni usiłują jakoś wyrzucić z siebie. Natomiast nazywanie tego sztuką to pomylenie sztuki z psychiatrią.

„Powinniśmy być bliżej ziemi, bliżej zwierzęcości,” tłumaczy elegancko ubrany teoretyk nowej „sztuki”. Ale po co? „Żeby bliżej przedstawić okrucieństwa nazizmu,” wyjaśnia elegant. Zamiast forowania takiej „twórczości” polecałbym mu dokładne zapoznanie się z muzeum w Auschwitz. Tam widać, że nie o sztukę chodziło w nazizmie i że nie o zwierzęta, lecz o ludzi, niemieckich oprawców, których nazywanie „zezwierzęconymi” to ubliżanie zwierzętom. Tu nie chodzi jednak naprawdę o nazistów, lecz chrześcijan, a zwłaszcza katolików, których usiłuje się zwalczać na wszelkie sposoby. Takimi „dziełami sztuki” też. Jeden z „artystów” mówi wprost, że nienawidzi katolików. „Przybili faceta do krzyża i teraz mówią dzieciom by w niego wierzyły,” przedstawia swoją wykładnię teologiczną. Nosi czarną koszulkę z napisem w języku angielskim „Pi…dol się Jezu”.

W innym miejscu filmu światły, nowoczesny krytyk sztuki stwierdza, że ”dziś skandalem byłoby pokazywanie Ukrzyżowanego w sposób klasyczny.” I dodaje: „Krzyż odarty ze znaczeń religijnych, bywa też przedmiotem pożądania.” To w obronie wizerunków Chrystusa z gigantycznym penisem. „Jeśli Chrystus miał penisa, to na pewno wielkiego,” objaśnia dodatkowo nasz główny bohater Serrano z Nowego Jorku.

Może starczy tych parę przykładów; w filmie jest ich dziesiątki, o ile nie setki. Koszmarna parada koszmarnych wizji. Film jako środek wymiotny – to najkrótsza recenzja. Twórcom proponuję zrealizować podobny film o Proroku Mahomecie. Po emisji takiego „dzieła” bombę w swoich redakcjach czy studiach mają jak w banku.

Oczywistym jest, że takie filmy powstają. Bluźnierstwo jest stare jak świat. Dlaczego jednak kupuje je telewizja publiczna? A jak już kupiła, to dlaczego emituje? Co z tego, że o godz. 23; to przecież i tak nie jest 4.50 rano, kiedy puszczano tego samego dnia film o Ince. Przekaz dotrze do tysięcy ludzi. Będzie m.in. uwiarygadniał, nawet w sądach, również naszych rodzimych, „artystów”, skrajnych lewaków, dewiantów umysłowych i psychicznych dążących za wszelką cenę do sponiewierania wszystkiego, co chrześcijańskie. Jeśli to jest dobra zmiana w mediach publicznych, to ja dziękuję.

Nowy dyrektor nie może się tłumaczyć (o ile w ogóle zamierza to robić), że jest dopiero od niedawna na stanowisku. Minęło ładne parę miesięcy, a zmiany obrazu i wyrazu w TVP Kultura nie ma. Nad tak ubożuchnym programem jak w tej stacji, chyba można szybko zapanować, jeśli się tylko chce i wie jak.

„Przeciętny widz TVP Kultura mieszka w miejscowości do 50 tys. mieszkańców,” stwierdza Matyszkowicz. „To mówi dużo o naszej misji i o tym, do kogo powinniśmy docierać.” Tak oświadczył w długim wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” (gdzieżby indziej…) nowy dyrektor. I co? Tym mieszkańcom mniejszych miejscowości serwuje się Chrystusa w moczu? Na to czekają? To jest misja mediów narodowych?

TVP Kultura jest totalnie wyprana z klasyki i tradycji, karmi się ekstremami, czczymi gadkami nie wiadomo o czym, dalej przemawia do garstki skrajnych lewaków. Polskość jest słowem wstydliwym. W tej stacji bardzo się uważa, by nie zbrukać się zbyt bliskimi kontaktami z „pisiorami”, z ludźmi o jasnym obliczu patriotycznym, o wyraźnych narodowych postawach. Nowy dyrektor sam siebie zalicza do tzw. prawicowych hipsterów. Hipster, prawicowy czy nie, sam o sobie mówi, że jest niebezpieczny ze względu na swą „niejednoznaczność” oraz rzekome „zacieranie się granic między jedną a drugą płcią”. Przedstawiciele subkultury hipsterów nie dostosowują się do uznawanego przez większość zbiorowości systemu ról i wartości – tak brzmi ich program. Niech sobie i tacy będą. Proszę bardzo, ale prywatnie. Natomiast przekazywanie w takie ręce tak wielkiej odpowiedzialności i tak wielkiej sprawy jak kultura narodowa, jest dowodem niefrasobliwości. Czy naprawdę nie ma w Polsce autorytetów, które byłyby w stanie pokierować odpowiedzialnie, kreatywnie i patriotycznie taką stacją, jak TVP Kultura?

Leszek Sosnowski

Autor jest prezesem wydawnictwa Biały Kruk i publicystą miesięcznika „Wpis”.

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.