Robert Janson: "Nadzieja na lepszą młodzież rodzi się w naszych domach, nie na ulicy. Poprzez muzykę próbuję przekazać im pariotyczne wzorce". NASZ WYWIAD

fot. Fratria
fot. Fratria

Moim zdaniem miejsce po Janie Pawle II - jako autorytecie wciąż jest puste. Na tle tej nieustannej szamotaniny i niejednokrotnie nepotyzmu doskonale to widać. Jak widzimy populizm, a także wiele innych sytuacji nie sprzyja temu, byśmy mogli mieć swój wzorzec, który jest nam wszystkim potrzebny

—mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl kompozytor Robert Janson, przy okazji spotkania promującego film „Błogosławiona wina”, do którego skomponował muzykę.

CZYTAJ TAKŻE: „Błogosławiona wina”. Wyjątkowy film o cudownym obrazie Madonny Gregoriańskiej na ekranach kin

Błogosławiona wina, w reżyserii Przemysława Häusera i Przemysława Reichela to niezwykle barwny dokument fabularyzowany o cudownym obrazie Matki Bożej Kodeńskiej. Powstał na kanwie historii rodu Sapiehów. Pięknym zdjęciom kręconym m. in. w Rzymie i na Podlasiu, towarzyszy niezwykła muzyka Roberta Jansona. Odtwórcą głównej roli w filmie jest Jarosław Struczyński – kasztelan zamku krzyżackiego w Gniewie i uczestnik XVII-w rekonstrukcji historycznych.

wPolityce.pl: Skomponował Pan muzykę do filmu „Błogosławiona wina”. Nie jest to jednak wyłącznie film o kradzieży obrazu z papieskiej kaplicy, dokonanej przez księcia Mikołaja Sapiehę. Jest też dużo wątków patriotycznych. Jak wyglądała Pana współpraca z twórcami tego filmu?

Robert Janson: Jak widzę film, który jest oparty w 95 proc. na historii, to jest mi podwójnie miło. Film dotyczył fragmentów historii brawury połączonej z jakiegoś rodzaju bólem, a później z wiarą i odkupieniem. Uważam, że historia Sapiehy jest wciągająca, aż żal bierze, że pełna fabuła z tego nie powstała. Mamy tutaj przecież dwa wątki do pociągnięcia – wątek historyczny i patriotyczny. Wątek Sapiehy i Matki Boskiej Kodeńskiej w filmie przeplótł się z wątkiem Żołnierzy Wyklętych. Mamy więc tutaj także wątek wielkiego ludobójstwa, które miało miejsce po II wojny światowej. Należy więc koniecznie to pokazywać młodzieży, aby puste miejsce po Janie Pawle II, który był moim wielkim idolem zostało w końcu wypełnione. Moim zdaniem ono wciąż jest puste. Na tle tej nieustannej szamotaniny i niejednokrotnie nepotyzmu doskonale to widać. Jak widzimy poplątanie populizmu z nepotyzmem, a także wiele innych sytuacji nie sprzyja temu byśmy mogli mieli swój wzorzec, który jest nam wszystkim potrzebny.

Jana Pawła II krytykuje się do dziś z różnych stron, co wynika chyba z polskiej mentalności, że atakujemy świętości. Dla mnie była to jedyna postać, która zdołała niemal zachować swoją czystość. Mówię „nie ma” ponieważ nie ma na ziemi osoby, której nie moglibyśmy dotknąć z różnych stron. Każdy z nas podejmuje różne decyzje w życiu, których nie da się od razu zmienić. Później są one osądzane w taki czy inny sposób. Szczególnie kiedy mówimy o głowie Kościoła, którą jest papież. Zawsze wszystkie jego decyzje będą na wiele stron obracane, więc to jest niemożliwe żeby nie popełnić żadnego błędu. Natomiast jako osoba był genialny. Moim skromnym zdaniem takiego wzorca nam dzisiaj brakuje

wPolityce.pl: Jest Pan kompozytorem. Czy przez swoją muzykę, jest Pan w stanie trafić do młodzieży i przekazać jej godne człowieka wzorce?

W mojej działce muzyka jest tylko scenografią. Jednak to poprzez nią jestem zdolny w mniejszym bądź większym procencie przekazywać młodzieży określony punkt widzenia historii np. pisząc muzykę do takich filmów jak „Błogosławiona Wina”. Mam nadzieje, że mi się to uda i te wzorce, które chcielibyśmy aby się rozwijały w młodzieży będą trwały dłużej.

wPolityce.pl: Hymn na jubileusz Chrztu Polski był taką próbą?

Ten hymn stał się dla ludzi czymś, co pozwala im wierzyć w Polskę. Wierzą, że jutro może być lepsze. Wspaniale, że udało się to osiągnąć przez muzykę. Mam odzew od młodzieży, że słuchając tego hymnu nabierają miłości i wiary, że to wszystko nie idzie jeszcze w złym kierunku. Mam nadzieję, że takie zrywy – muzyczne czy filmowe, czy jakiekolwiek inne - będą sprzyjały pobudzaniu Polaków do patriotyzmu, będą pobudzały do wiary. Mam nadzieję, że młodzież, która siedzi całymi dniami przy laptopach, odejdzie od nich i zechce budować Polskę. Patriotyzm budowany w Internecie wydaje mi się jednak wątpliwym. Jeżeli ktoś całymi dniami wyłącznie śledzi to co dzieje się Internecie to jego patriotyzm wydaje mi się być marnej wagi.

wPolityce.pl: Gdzie szukać nadziei dla młodzieży?

Nadzieja na lepszą młodzież rodzi się w naszych domach, nie na ulicy. Szkoła oczywiście może gdzieś to wszystko psuć. To jednak od rodziców zależy jak wychowają i kim będą ich dzieci –myślę, że nawet w 90 proc. Oczywiście, jeżeli rodzice mają czas na wychowanie.

Rozmawiał Kamil Kwiatek

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych