Zrobiłem sobie listę 50 najważniejszych dla mnie filmów. „Gosford Park” Roberta Altmana z 2001 r. był wśród nich. kiedy obejrzałem go teraz znów na TVP kultura, przesunąłem do pierwszej dziesiątki.
Wielu dostrzegło w nim jedynie pierwszą warstwę: klasowe zderzenie między państwem a służbą. Polowanie na bażanty w brytyjskiej arystokratycznej posiadłości na początku lat 30. wieku XX daje asumpt do kontrastu: na górze tłum gości, pod podłogą tłum lokajów, pokojówek i kucharek (choć jest i zabawny wsad amerykański, a przy okazji konfrontacja angielskiej elity z ludźmi ówczesnej popkultury). Obie rzeczywistości z własną hierarchią i wzajemnym oddziaływaniem w stylu: służba plotkuje o państwie, państwo o służbie.
Choć to bardzo angielskie kino wyreżyserował wielki Amerykanin, scenarzystą był Julian Fellowes, twórca późniejszego serialu typowych Brytoli „Downton Abbey”. Podobne realia, ale wymowa odmienna. W „Downton…” przeważają ciepłe obserwacje — państwo to patriarchalni opiekunowie służby. W „Gosford Parku”, chociaż trudno relacje uznać za drastyczne, jest wątek krzywdy. Niby dawniejszej, lecz wynikłej z zależności człowieka od człowieka.
Ale wielkie kino na tym się nie zatrzyma. Bo ten brytyjski dom to kosmos. Uskarżającym się na plakatowość klasowej krzywdy zwrócę uwagę, że oba światy są podzielone, jak tylko mogą być. Szwagier pana domu, a więc przedstawiciel „góry”, pyta w kuchni służącej, dlaczego świat jest urządzony tak, że jedni mają wszystko, inni zawsze przegrywają — moja ukochana scena. Ona mówi mu o potędze miłości. Bo jest zakochana, beznadziejnie, w głównym lokaju. Największe dramaty rozgrywają się jakby mimowolnie, między rutynowymi czynnościami — jak w „Downton Abbey”.
To również film o różnych punktach widzenia. Każdy ma inną listę przyjaciół i wrogów, ktoś może być krzywdzicielem, dla innych dobroczyńcą. Altman zawsze oszałamiał nas panoramami postaci zgromadzonych w jednym miejscu — uczyłem się kina na „Dniu weselnym”, „Nashville”, potem „Prêt-à-porter” i „Na skróty”. To swoista kulminacja.
A przy tym jest tu i komizm, i kryminał. Wszystko okazuje się nie takie, jak się zdawało. Tyran z góry drabiny może być zamordowany właściwie bez szansy na wyjaśnienie swojej śmierci, bo nikt go nie lubił — co trochę podważa rewolucyjność klasowego konfliktu. No i galeria kreacji: Helen Mirren, Maggie Smith, Michael Gambon, Kristin Scott Thomas, Emily Watson, Ryan Phillippe, nawet Derek Jacobi, pamiętny Klaudiusz z serialu mojej młodości. I cudowna Kelly MacDonald, główna aktorka z „Zakazanego imperium”. Co jeszcze dodać?
Piotr Zaremba (wSieci)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/291516-zaremba-przed-telewizorem-gosford-park-czyli-nieszczesliwi-lokaje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.