"Darth Maul: Apprentice". Czy uczeń przerósł mistrza? Znakomity Fanfilm ze świata Star Wars!

Darth Maul: Apprentice/screenshot YouTube
Darth Maul: Apprentice/screenshot YouTube

Powrót Gwiezdnych Wojen na duży ekran rozbudził ponownie wielką fascynację uniwersum z odległej galaktyki. Premiera siódmego epizodu oraz zapowiedź oficjalnych produkcji typu spin-off opowiadających o wybranych aspektach nierozwiniętych w sadze, okazuje się nie jedyną niespodzianką ostatniego roku. Równolegle do disneyowskich producentów, także i miłośnicy twórczości Lucasa tworzą własne, niekanoniczne ekranizacje znane jako fanfilmy. Są to produkcje amatorskie zorientowane na przekaz niekomercyjny. Te powstają od czasu pojawienia się IV części, choć dopiero od 1997 roku nastąpił wysyp tego typu twórczych obrazów. Najnowszym produktem opowiadającym o wydarzeniach ze świata Gwiezdnych Wojen jest krótkometrażowy film pt. „Darth Maul: Apprentice”.

Siedemnastominutowa ekranizacja zrealizowana przez ekipę pod kierownictwem Shawna Bu wywołała w sieci wielkie emocje. Moim zdaniem, jak najbardziej zasłużenie. Efekt pracy studenta jednej z niemieckich szkół filmowych powstał po dwóch latach intensywnych przygotowań. W ciągu tygodnia od publikacji na portalu YouTube z filmem zapoznało się ponad 6 milionów widzów na całym świecie. Zdecydowana większość komentarzy ma wydźwięk pozytywny, jeśli nie dziękczynny. O czym opowiada ów pozakanoniczna historia?

Głównym bohaterem jest tytułowy sith, a raczej kandydat na mrocznego lorda, z którym Lucas zapoznał widzów w 1999 roku, gdy na ekranach zadebiutowało Mroczne Widmo. Antagonista z I epizodu na dobrą sprawę odegrał w filmie oficjalnym rolę drugoplanową, ale swą mroczną kreacją i sztuką pojedynkowania się mieczem świetlnym o podwójnym ostrzu zapisał się jako bezuczuciowa, owładnięta ciemną stroną mocy bestia. Jego rola w kanonie mogła zostać zdecydowanie sugestywniej zaakcentowana. To właśnie ten niedosyt pchnął twórców „Darth Maul: Apprentice”, by opowiedzieć co nieco na temat przeszłości pierwszego ucznia Imperatora.

Fanfilmy powstają najczęściej wokół jednego, nieskomplikowanego wątku. Trudno się dziwić, gdy ograniczenie stanowi przede wszystkim czas takiego obrazu. Oczywiście zdarzają się i ponad godzinne obrazy, natomiast produkcja Shawna Bu zaskakuje nie tylko długością, ale i faktem, że przez ten czas widz raczej nie powinien się nudzić. Fabuła pozostaje przy tym prosta i dość okrojona. Akcja filmu toczy się w nieokreślonym czasie przed wydarzeniami znanymi z Epizodu I. Szkolony w sekrecie przed jedi użytkownik ciemnej strony mocy – Darth Maul – przygotowuje się do przejścia ostatniej próby, która pozwoli zapisać mu się w historii jako „pełnoprawny” lord Sith. Na tajemniczą planetę, gdzie ukrywając jednocześnie sekret mistrza, adept Palpatina szkoli się, przybywa drużyna złożona z 6 rycerzy jedi. Następstwo ich pojawienia się i fabuła filmu wydaje się być dalej oczywista. Pojedynek stanowi oś fabularną. Mimo skąpych dialogów, pozostałe elementy artystyczne, charakterystyczne zwłaszcza dla produkcji amatorskich, są zadziwiająco dobre. Charakteryzacja tytułowego bohatera, który wygląda jak żywo wyciągnięty z pojedynku z Obi-Wanem i Qui-Gonem, choreografia pojedynkowa, oprawa dźwiękowa i CGI – wszystkie te elementy składają się na niesamowity obraz, który budzi zachwyt o tyle, że nie minie chyba dużo czasu, gdy każdy w warunkach domowych będzie mógł stworzyć film science-fiction na miarę efektownych gwiezdnych Wojen. Szczęśliwie walka jedi z sithem nie sprowadza się jedynie do wymachiwania mieczami świetlnymi, ale i widowiskowego wykorzystania mocy. Starcie jest ciekawe również za sprawą klimatycznej muzyki, której nie powstydziłby się chyba sam Williams, choć oczywiście różni się znacznie od oryginałów. Uczucia odmalowane na wojowniczych twarzach bohaterów, nadają widowisku emocjonujący wydźwięk. Ich działania i postawy świetnie korespondują z realiami przedstawionymi nam w Nowej Trylogii – arogancja i zaślepienie rycerzy ma swoją cenę. „Darth Maul: Apprentice” to nie jedynie pokaz zręcznościowy kaskaderów obeznanych ze sztukami walki. Twórcy niejako przedstawili drogę przedstawiciela rasy Zabrak na ciemną stronę. Ten małomówny morderczy wojownik wchodzi w ciekawą interakcję z młodą jedi (padawanką?) stającą do śmiertelnego pojedynku. Nie chciałbym dalej zdradzać szczegółów. Fakt, że sith musi ze względów kanonicznych wyjść cało ze spotkania ze strażnikami pokoju w galaktyce, nie będzie chyba w tym wypadku spoilerem.

Miejsce akcji nie stanowi monotonii. Akcja przenosi się na kolejne plany, na gęstym lesie począwszy, na kanionie i otwartej przestrzeni skończywszy – poszczególne sceny nakręcono w Niemczech oraz Holandii. Ten film jest po prosty wizualnie dopracowany, ładny – w przeciwieństwie do krytykowanych prequeli, nie można narzekać tutaj na przewagę wygenerowanego komputerowo tła. Balans formy i treści zostaje zachowany.

Złośliwi komentatorzy zwracali uwagę, iż ten krótki filmik okazał się lepszy od najnowszej części Gwiezdnych Wojen. Inni, typowi hejterzy epizodów I-III, uznali produkcję za ciekawszą, niż cała trylogia. Trudno brać tego typu uwagi na serio, natomiast jest coś na rzeczy, że saga Lucasa, a raczej jej dziedzictwo, nie należy już wyłącznie do niego samego. „Darth Maul: Apprentice” ma szansę zasłużyć sobie na miano najlepszego fanfilmu w dotychczasowej historii tego gatunku. O dalszych losach tego projektu na pewno będzie można usłyszeć przy rozdaniu The Official Star Wars Fan Film Awards. Coroczny konkurs nie będzie mógł przejść obojętnie wobec tego dzieła. Aż prosi się, by Shawn Bu wziął udział w pracach nad kolejnymi epizodami. O ile to mało prawdopodobne, warto mieć nadzieję, że na ów fanfilm będzie mógł stanowić pewnego rodzaju poprzeczkę dla kolejnych produkcji pełnometrażowych, ukaże przy tym potencjał historii związanych z prequelami, od których Disney wyraźnie, jak pokazuje to przykład „Star Wars: The Force Awakens”, stara się odciąć.

Grzegorz Szymborski

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.