Nie żyje Marian Kociniak. Zasłynął rolą w "Jak rozpętałem II wojnę światową"

PAP/Witold Rozmysłowicz
PAP/Witold Rozmysłowicz

W czwartek w Warszawie zmarł aktor Marian Kociniak - potwierdziło informacje medialne Stowarzyszenie Filmowców Polskich. Kociniak miał 80 lat; w ostatnim czasie chorował.

Aktor, urodzony 11 stycznia 1936 r., w swoim dorobku miał dziesiątki ról filmowych i kabaretowych, ponad 150 ról teatralnych.

W filmie zadebiutował w 1960 roku epizodem u Andrzeja Wajdy w „Niewinnych czarodziejach”. Dwa lata później zagrał pierwszoplanową rolę młodego komandosa Grzegorza Wareckiego w filmie „Czerwone berety” Pawła Komorowskiego. W tym samym roku zagrał u Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego w „Gangsterach i filantropach” oraz Nieboraka u Jana Batorego w filmie „O dwóch takich, co ukradli księżyc”.

Popularność przyniosła mu rola szeregowca Franciszka Dolasa z komedii Tadeusza Chmielewskiego „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” (1970). Film powstał na podstawie powieści Kazimierza Sławińskiego „Przygody kanoniera Dolasa”. Bił rekordy popularności. Dla miłośników filmu powstała nawet gra komputerowa o nieznanych przygodach głównego bohatera.

Kociniak zagrał również pechowego Murgrabię z serialu „Janosik” Jerzego Passendorfera (1974), zaś w serialu „Jan Serce” był najbliższym przyjacielem tytułowego bohatera. Zagrał Lindeta w „Dantonie” Andrzeja Wajdy (1982) oraz tytułową postać w filmie Henryka Kluby „Chudy i inni” (1966). W „Panu Tadeuszu” Andrzeja Wajdy wcielił się w postać Protazego.

Marian Kociniak to jednak przede wszystkim aktor teatralny. Absolwent warszawskiej PWST (1959), uczeń Ludwika Sempolińskiego. Na teatralnych deskach zadebiutował przed ukończeniem studiów w warszawskim STS-ie u Jerzego Markuszewskiego w programie składanym „Esmeralda, czyli baśń…” (1958). Pytany o STS w wywiadzie rzece pt. „Spełniony”, który ukazał się kilka lat temu z okazji jubileuszu 50-lecia pracy artystycznej, wspominał: „Ja rozmawiałem głównie o dziewczynach. Wiem, że aktorzy lubią być tacy intelektualni, pokazywać, jakie rozumy pozjadali. Opowiadać nadzwyczajne facecje. Niech pan w to nie wierzy”.

Od 1959 roku do 2009 roku występował w warszawskim Teatrze Ateneum; później był związany z Teatrem na Woli. Na 40-lecie pracy na scenie Teatru Ateneum zagrał Stalina w światowej prapremierze sztuki Ronalda Harwooda „Herbatka u Stalina” w reżyserii Tomasza Zygadły. Z okazji jubileuszu 50-lecia zagrał w spektaklu „Bomba” w Teatrze na Woli. „To jedna z najlepszych sztuk o Polsce. Opowiada o tragediach w sposób często komediowy, ale też bardzo dramatyczny. Nie ma drugiej współczesnej sztuki tak dobrej, dotykającej wszystkich naszych spraw (…). Z przyjemnością wybrałem tę sztukę” - mówił wówczas Kociniak.

Aktor występował też w cieszących się ogromną popularnością spektaklach kabaretowych: „Hemar” (1987) w reżyserii Wojciecha Młynarskiego oraz „Tuwim - kabaret” (1991) w reżyserii Emiliana Kamińskiego.

Do czasu ukazania się wywiadu rzeki pt. „Spełniony” aktor nie udzielał wywiadów. „Na ten temat powstały już legendy” - mówił kilka lat temu, pytany o powody swojego milczenia. Wspominał, że po premierze filmu „Jak rozpętałem II wojnę światową” spotkał się z publicznością w Radomiu i gdy przeczytał recenzję z tego spotkania, postanowił: „nigdy w życiu nikomu nie udzielić żadnego wywiadu”. „Odpowiadałem na pytania - naiwnie, może czasami zbyt naiwnie” - mówił.

Remigiusz Grzela, który przeprowadził z Kociniakiem wywiad rzekę, tak opisywał wspólną pracę: „Zazwyczaj tego rodzaju rozmowy ze sławnymi ludźmi naznaczone są swego rodzaju patosem w opowiadaniu o samym sobie. Rozmówcy starają się pokazać swoje zalety i dokonania, a zatuszować to, czym nie można się pochwalić. Marian Kociniak postąpił inaczej, nie skupia się na tym, by kreować siebie lub ubarwiać swoje doświadczenia, nie zależy mu na pokazaniu siebie z jak najlepszej strony. Otwarcie opowiada o swoich słabościach, problemach z alkoholem, konfliktach w zespołach aktorskich”.

W książce Kociniak podśmiewał się z kolegów, którzy przygotowują się do spektaklu, czytając dzieła filozoficzne. Sam siebie nazywał „aktorskim zwierzęciem”, a swoją metodę pracę określał jako „grę bebechami”. „Ty nie myśl, tylko graj i mów prawdę. Będę wiedział, kiedy kłamiesz” - przywoływał radę swojego przyjaciela Henryka Borowskiego, która, jak twierdził, przydawała mu się całe życie

Miesiąc temu zmarła jego żona, montażystka filmowa Grażyna Kociniak.

Q/PAP/wNas.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych