Ujmujący, skromny i prawy. Nad grobem Samuela Willenberga

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Dziś na północnych przedmieściach Tel Avivu, na cmentarzu Udim, odbywa się pogrzeb ostatniego żyjącego uczestnika buntu w Treblince – Samuela Willenberga.

Był Żydem i jednocześnie Polakiem. Obie te tożsamości były w nim autentyczne i dla niego bardzo ważne.

Syn polskiego Żyda i prawosławnej „białej” Rosjanki. W  ’39 roku ochotnik, ranny w starciu z Armią Czerwoną. W ’44, już po powstaniu w Treblince – żołnierz Powstania Warszawskiego (batalion „Ruczaj”). Odznaczony najwyższymi polskimi orderami – między innymi przez Lecha Kaczyńskiego, w czasie jego wizyty w Izraelu („wasz prezydent u nas się bardzo dobrze czuł. On jest, zdaje się, u nas bardziej popularny niż tutaj…” – mówił mi w trakcie wywiadu, który przeprowadziłem z Nim dla „Rzeczpospolitej” w 2009 roku).

W tym wywiadzie mówił między innymi rzeczy dla Polaków bolesne. O antysemityzmie. O wydawaniu ukrywających się Żydów Niemcom. O przypadkach zabójstw i prób zabójstw Żydów w czasie Powstania Warszawskiego. Ale zapytany, dlaczego o tym ostatnim nie powiedział, gdy jeszcze w latach 40 składał relację ze swoich losów w Żydowskim Instytucie Historycznym, aż się żachnął:

Wtedy, za stalinizmu, miałem komunistom złe rzeczy na AK mówić?! Przecież oni tylko na to czekali. Ta pani, która wtedy odbierała ode mnie tę relację, to komunistka była. O wielu złych rzeczach wtedy z tego powodu nie powiedziałem.

Krytykował Jana Tomasza Grossa.

Historia powinna być prawdziwa. Nie można wyciągać tylko jednych faktów. Nie można pisać tylko w kolorze czarnym, albo białym. Nie ma tylko białego albo czarnego. Połączenie czarnego z białym daje szare i takie jest życie

– komentował w wywiadzie dla PAP.

Artysta-rzeźbiarz, który w swojej twórczości próbował oddać (jeśli to w ogóle możliwe…) grozę tego, co codziennie widział w Treblince. Prezydent Bush płakał, kiedy zobaczył jego rzeźbę, przedstawiającą ojca, rozsznurowywującego buty synkowi przed wejściem do komory gazowej.

Na koniec tego dość osobistego tekstu kilka słów jeszcze bardziej osobistych. Był to otóż człowiek ujmujący, skromny i prawy.

Mam z reguły dość stonowany stosunek do ludzi. Nie zakochuję się, nie wybucham entuzjazmem. Ale - oczywiście wstydzę się to powiedzieć - z wszystkich rozmówców, których jako dziennikarz poznałem, Willenberg zrobił na mnie największe wrażenie.

Tak to nazwijmy, bo przecież jakichś słów trzeba użyć.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych