wSieci: "American Crime Story". Kuglarze dobrej sprawy. Recenzja

"American Crime Story"/ Fox
"American Crime Story"/ Fox

Amerykanie świetnie wywiązują się z takich zadań. Paradokumentalna, choć grana przez aktorów opowieść? Proszę bardzo – będzie bardziej trzymała w napięciu od najbardziej wymyślnej fikcji.

Proces O.J. Simpsona, czarnego futbolisty oskarżonego w 1994 r. o zamordowanie białej eksżony i jej białego kochanka, był wielkim spektaklem transmitowanym na żywo. Dostajemy więc spektakl o spektaklu — serial „American Crime Story” pokazywany na kanale Fox. Ze wszystkimi cechami tamtego systemu prawnego opartego na rytuałach gwarantujących jawność i obywatelską kontrolę. Ale i na kruczkach oraz rozmaitych fasadach zapewniających fory bogatym i popularnym.

Do logiki prestiżu elit dochodzi popkulturowa siła emocji. Wszystko rozgrywa się bardziej w telewizji niż na sali sądowej, często jeszcze przed procesem. Znacie? Znamy? To posłuchajcie.

Znamy to z wielu filmów, ale tu dochodzi jeszcze coś. Simpson, zmieniony w płaczliwego histeryka w doskonałej kreacji Cuby Goodinga juniora korzysta z przywilejów celebryty i bogacza. Z drugiej strony staje się nagle kolejnym czarnym bronionym przed rasizmem. Rasizmem wymyślonym, ale dlaczego nie sięgnąć i po te argumenty?

W konwencji procesu jako starcia totalnego, w którym obrona ma ponoć prawo użyć wszystkich środków do ratowania klienta, to wchodzi w grę. Rzecz dotyczy więc cynizmu, ale nie tylko.

Bo niedawne, wręcz dzisiejsze, problemy Murzynów z rasizmem policji wymyślone nie są. Bo dopiero co naprawdę tłuczono pałkami Rodneya Kinga. Tyle że dobre sprawy mogą być wprzęgnięte w służbę spraw złych. Operetkowy adwokat Shapiro (świetny John Travolta) jest tylko kuglarzem. Ale czarnoskóry adwokat Cochrane, zaangażowany w autentyczne rasowe konflikty, musi uwierzyć w niewinność klienta. A jednak ma się wrażenie, że i on wchodzi za łatwo w coś brudnego. Gdzie leży granica używania jednostkowych tragedii do społecznych, choćby najbardziej uzasadnionych, rewindykacji?

Dedykuję to tym, którzy w ogniu polskich konfliktów nie pozwalają innym mówić, że często jest, ale i tak. I jeszcze inaczej. Amerykanie mogą sobie pozwolić na seriale o szarościach.

**Jednak szarość kontekstów nie musi oznaczać braku prawdy co do faktów. Nietrudno zauważyć, jaka jest ocena samej historii w ujęciu autorów scenariusza: Simpson był winien. Ze zgrozą patrzymy, jak oczywisty finał zmienia się w swoje przeciwieństwo.

I jeszcze ta tajemnica: jak można zrobić serial tak dosadny, tak bez taryfy ulgowej pokazujący ludzkie sylwetki, w sytuacji, gdy mamy do czynienia z osobami realnymi, wciąż żyjącymi. W Polsce to z wielu powodów niemożliwe.

Piotr Zaremba.

Na stronach poświęconych kulturze polecamy artykułu dotyczące zmarłemu niedawno Andrzejowi Żuławskiemu, zbliżającej się ceremonii oscarowej oraz wywiad za Leszkiem Długoszem. Nowy numer tygodnika „wSieci” w sprzedaży od 22 lutego br., także w formie e-wydania. Szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych