Z MICHAŁEM SZCZERBICEM, scenarzystą i reżyserem „Sprawiedliwego” oraz autorem scenariusza „Róży”, rozmawia Łukasz Adamski. Wywiad pochodzi z tygodnika wSieci.
Łukasz Adamski: Głęboka PRL. Żydowska dziewczyna przyjeżdża z Izraela do Polski i prosi polskie małżeństwo, które uratowało jej życie podczas okupacji, by przyjęło medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Polacy odmawiają, mówiąc, że wykonali tylko swój moralny obowiązek. Już widzę, jak pański film pokocha Jan Tomasz Gross
Michał Szczerbic: Często spotykam się z pytaniem, dlaczego w ogóle zrobiłem ten fi lm. Najprostszym, ale niejednoznacznym wytłumaczeniem jest to, że to po prostu zdarzyło się w mojej rodzinie. Moja mama dostała medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata za uratowanie żydowskiej dziewczynki. Tak jak pokazałem w „Sprawiedliwym”, ta dziewczynka została moim rodzicom podrzucona. Szła z matką w kolumnie Żydów transportowanych wprost do pociągu jadącego do obozu koncentracyjnego. Warto dodać, że większość polskich Żydów zginęła nie w obozach, ale właśnie w drodze do obozów lub w innych okolicznościach
W pańskim filmie jest wstrząsająca scena, w której starszy Polak opowiada, jak Niemcy rozstrzeliwali Żydów w lesie…
Dokładnie tak. Te sceny są zgodne z tym, co przeżyli moi rodzice. Matka tej dziewczynki, świadoma straszliwego losu, podrzuciła dziecko, mówiąc mojej mamie, że za chwilę po nie wróci. Matka się trochę opierała, ale wobec takiej tragedii przyjęła dziewczynkę. Pokazuję w fi lmie, że kobieta ma wyrzuty sumienia, widząc już dorosłą Żydówkę o imieniu Hania, która przyjechała z Izraela. Nie chce przyjąć medalu, gdyż jest świadoma, że nie przyjęła Hani z własnej inicjatywy. Utkwiło jej w świadomości, że dziecko zostało jej w zasadzie wepchnięte w ręce. Dla Hani nie jest to jednak istotne. Istotne jest to, że uratowano jej życie.
I pańska mama też nie chciała przyjąć medalu? Niezwykłe.
Mama się opierała przed przyjęciem tego odznaczenia. Na to złożyło się kilka okoliczności. Również natury psychologicznej. W mojej rodzinie wręcz nie mówiło się o uratowaniu tej dziewczynki. Rodzice uważali, że nie powinno się tego czynu gloryfi kować, ponieważ ratowanie ludzkiego życia powinno być normą. Tak jak strażacy wyciągający topielców z wody lub osoby z płonących domów nie uważają się za bohaterów, tak moi rodzice uważali, że uratowanie bliźniego to zwykła powinność.
„Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” — to bardzo chrześcijańska postawa
Możliwe, że ma pan rację. Jednakże mój ojciec był ofi cerem AK i delegatem Rządu Londyńskiego, do czego bezpieka nigdy nie doszła. Możliwe, że bał się nagłośnienia sprawy, by nie odbiło się to na jego rodzinie. Podejrzewam też, że ci, którzy ratowali Żydów, mieli potem poczucie pewnego dysonansu. Żydowska mądrość mówi, że ten, kto uratował jedno życie, uratował cały świat. Wyrazem tego jest właśnie medal Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Możliwe, że presja tego odznaczenia wywoływała konsternację i zawstydzenie. Ktoś się zawahał, pomagając, ktoś inny nie do końca spełniał kryteria tego medalu czy — jak pokazał w „Liście Schindlera” Spielberg — taki wybawca zdawał sobie sprawę, że mógł zrobić więcej. To bardzo ciekawe, że wiele osób odznaczonych za heroizm mówi to samo: „Nie zrobiliśmy nic wielkiego. Można było zrobić więcej”.
Polaków jest wielu wśród odznaczonych tym medalem. Może w rzeczywistości takich ludzi było znacznie więcej, ale nie chwalili się tym? Czy gdyby ta Żydówka nie przyjechała do pańskich rodziców, opowiedzieliby o swoim heroizmie?
No właśnie oni nie mówili! Dopiero gdy matka zgodziła się pojechać do Jerozolimy i zasadziła w Yad Vashem drzewko, jej czyn zaczął istnieć w szerszej świadomości. Ale nawet to nie spowodowało, że rodzice się nim chwalili.
W moim przekonaniu zrobił pan pierwszy tak bardzo obiektywny, a jednocześnie niewyrachowany fi lm o stosunkach polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej. Po serii polskich obrazów ugruntowujących krzywdzący obraz Polaka antysemity naprawdę potrzebowaliśmy takiego dzieła.
Ale w polskim społeczeństwie, jak pewnie w każdym, jest zakorzeniony antysemityzm. I był on widoczny w czasie wojny. Nie można tego ukrywać. Choć jest jeszcze coś gorszego niż antysemityzm. To obojętność i egoizm.
Agnieszka Holland też ciekawie, choć przewrotnie, pokazała ten problem w obrazie „W ciemności”.
Agnieszka wyeksponowała fenomen uratowania człowieczeństwa. Gdy Żydom brakuje pieniędzy w kanałach, to bohater jej fi lmu, lwowski cwaniaczek, na skutek ewolucji wewnętrznej zaczyna fi nansować pobyt ukrywanych. A przecież początkowo pomagał im za pieniądze! Dlatego robi to w tajemnicy przed swoimi kolegami, by nie stracić przed nimi twarzy. To fantastyczna historia, która pokazuje złożoność problemu i absurd sprowadzania go do zero-jedynkowości.
Nikt nie przeczy, że antysemityzm w Polsce istniał i istnieje. Choć, moim zdaniem, jest to problem marginalny. Jednak może warto przypominać światu w kinie, że byliśmy jedynym narodem niekolaborującym z nazistami w czasie II wojny światowej? Tylko w Polsce obowiązywała kara śmierci za pomoc Żydom. A przecież i tak Polacy Żydom pomagali. Natomiast w ustach prezydenta USA pojawia się określenie „polskie obozy zagłady”.
To też zbitka frazeologiczna. Nie sądzę, by Barack Obama uważał, że Polacy brali udział w Zagładzie. Dobrze jednak, że reagujemy i domagamy się sprostowań. Stereotypy są wielkim problemem i trzeba z nimi walczyć.
Skądś się ta zbitka bierze. Czy my nie ugruntowujemy tego stereotypu swoimi filmami? Sami robimy fi lmy o Polakach mordujących Żydów i pokazujemy je światu. Nie za wcześnie? Amerykanie też nie od razu nakręcili „Pluton”. Pański „Sprawiedliwy” pojawia się po „Pokłosiu”.
Nie widziałem „Pokłosia”. Nie widziałem też „Idy”. Nie chciałem, by wpływały na moją percepcję podczas pisania scenariusza. Niemniej mój fi lm też nie jest przecież jednoznaczny.
Ale jest obiektywny. Pokazuje pan nikczemność polskich szmalcowników, z którymi AK zaraz się brutalnie rozprawia. Przyjmijmy, że chodzi o polską armię.
Zależało mi na obiektywizmie. Armia polska była w tej kwestii jednoznaczna. Ale samo zachowanie ludu to temat na kolejną długą rozmowę. Trzeba by się oprzeć na wielu poważnych publikacjach historycznych, naukowych. Tego jest bardzo dużo i nie jest to popularyzowane. Cała historia Podlasia w 1941 r. czy tego, co się działo na terenie Generalnego Gubernatorstwa, obfi tuje w paskudne wydarzenia. Miały one miejsce obok bohaterstwa.
Musi pan być przygotowany, że widz przytłoczony fi lmami o „polskim antysemityzmie” po obejrzeniu „Sprawiedliwego” powie po prostu: „No, w końcu!”. Ja tak zareagowałem na pański obraz.
Ale ja nie daję gotowych recept. W sztuce pytania są ważniejsze niż odpowiedzi. Pytam o kwestie przetrwania i strachu. Specjalnie zbudowałem nietypowy wątek miłosny między wiejskim dziwakiem a żydowską dziewczynką, by pokazać dwa światy. Jeden świat to świat Hani i Pajtka. Ona jest zablokowanym i przerażonym dzieckiem, a on ma łagodny zespół Aspergera, czyli lekki niedorozwój, który nie przeszkadza mu w funkcjonowaniu w świecie. Oni nadają na tych samych falach. Zakochują się w sobie jak dwie istoty sobie podobne. Są trochę jak Adam i Ewa przed spożyciem owocu z drzewa poznania. Brakuje im świadomości zła i dobra. Oni stanowią pewien obszar, który kończy się tym, że on ją idealnie odmalowuje na płótnie, mimo że 25 lat nie mieli ze sobą styczności. Jest też drugi świat. Świat obdarzonych świadomością. To świat ludzi dorosłych rozróżniających dobro i zło. To są właśnie moi rodzice w fi lmie jako Jan i Anastazja, ale również rodzina Pajtka z matką Kresowianką, która na protest córki przeciwko ukrywaniu żydowskiego dzieck a stwierdza: „Co ty mówisz? Trzeba pomóc”.
Ta prosta filozofi a w pańskim fi lmie pojawia się u każdego. Prostego chłopa Pajtka i inteligencji, która jak zawsze dzieli włos na czworo, ale ostatecznie też pomaga Żydom. Ba, pokazuje pan uczciwie Kościół katolicki, który pomagał Żydom. Wszyscy mówią: „Trzeba pomóc”.
Ważną postacią jest także przeor. Na początku odmawia przyjęcia żydowskiego dziecka, ale nie dlatego, że nie chce, lecz dlatego, że nie może, bo ma już tylu Żydów za murami. Przeor mówi, że każdy nie tyle powinien coś zrobić, ile każdy musi coś zrobić! Oczywiście na miarę swoich możliwości. Dać szklankę wody, uśmiechnąć się. Nie można się odwrócić od nieszczęśnika idącego na śmierć. Nie można być obojętnym. Dlatego bohater mojego fi lmu w końcu otwiera drzwi kościoła.
Uniwersalnie uderza pan w mit Piusa XII jako kolaboranta Hitlera. A przecież to jego polityka uratowała setki tysięcy Żydów. Właśnie dzięki otwarciu drzwi kościołów.
Polityka Piusa XII była zakłamywana przez komunistów. Księży przecież wykańczano w obozach, m.in. za pomoc Żydom. Ja mogę mieć pewne zastrzeżenia do polityki Kościoła dziś, ale Kościół zawsze w trudnym okresie stawał na wysokości zadania. Zarówno w czasie II wojny światowej, jak i w PRL. Natomiast sama Ewangelia nie pozostawia tutaj żadnego pola do spekulacji. Ona mówi: „Tak, tak, nie, nie”. Miłość bliźniego, miłosierdzie, litość, pokora — te wartości rozsadziły świat. Chrześcijaństwo przebudowało go totalnie. Miłosierdzie to była wodorowa bomba rozwalająca starożytność opierającą się na zupełnie innych wartościach. I to przetrwało, wbrew logice i naturze ludzkiej. Jezus powiedział przecież, że Jego królestwo jest nie z tego świata. Jako chrześcijanin musisz się wznieść na takie wyżyny, na których zaprzeczasz samemu sobie. I mówię to jako osoba niewierząca.
Siedzimy w pańskim malowniczo położonym domu na Mazurach, w którym widzę wiele wizerunków Maryi i Jezusa. Ładny z pana ateista.
[śmiech] To twórczość ludowa z okolicznych wiosek, którą kolekcjonuję. Można też traktować to jako potęgę mitu. Pięknego i inspirującego mitu będącego wzorem do naśladowania.
Jako kierownik produkcji pracował pan m.in. przy „Jakubie Kłamcy” z Robinem Williamsem, „Liście Schindlera”, filmie Zanussiego o ks. Maksymilianie Kolbem, ale również przy „Pianiście” Polańskiego. Z którego z tych holokaustowych filmów najwięcej wniósł pan do swojego?
Z żadnego. Filmy, o których pan mówi, były fi lmami „zewnętrznymi”, opisującymi, behawiorystycznymi. Ja próbowałem wniknąć w duszę człowieka prostego, który musi się odnaleźć w konkretnej, straszliwej sytuacji. Mnie interesują motywacje ludzkie. Dlatego „Sprawiedliwy” jest fi lmem wyciszonym, refl eksyjnym.
„Sprawiedliwy” pokazuje wojnę inaczej. Od zaplecza. Z dala od frontu, wielkich miast, getta. Przypomina pod tym względem pański scenariusz do „Róży” Smarzowskiego. Dlaczego zdecydował się pan na taki dystans od jądra wojny?
Nie chciałem pokazywać ramp, wilczurów, płaczu, krzyku, rozstrzeliwanych ludzi. Mimo sceny exodusu ze wsi uniknąłem klasycznych elementów takiego kina. Uznałem, że w taki sposób najlepiej skonfrontuję stosunek do Zagłady społeczeństwa polskiego i tragedii samych Żydów. W filmie jest postać Żyda Szmula, właściciela lokalnej knajpy. Pijany Pajtek pyta go, dlaczego Żydzi nie uciekają. „A gdzie ja pójdę?” — odpowiada mu mężczyzna. W tych słowach kryje się, moim zdaniem, cała historyczna zagadka braku oporu Żydów, który można zestawić z obojętnością dużej masy Polaków na koszmar tego, co się działo za murami getta. To też temat na bardzo drobiazgową, historyczną dyskusję.
Zaskakujące, że tak poważne pytania zadaje pan w fi lmie balladycznym, przypominającym momentami „Jasminum” Kolskiego, które notabene również pan produkował.
W końcowej scenie, w której Pajtek maluje obraz niewidzianego przez 25 lat dziecka, idealnie odwzorowując twarz dorosłej kobiety, zawarłem metafi zyczną przewrotkę. To też fi lm o miłości. Takie miało być moje spojrzenie. Miłość między bohaterami przetrwała wojnę. Ja chciałem, by ten fi lm był wziernikiem w historię. Refl eksyjnym, melancholijnym spojrzeniem na świat, który minął. Ale również jest to świat naznaczony głębokim humanizmem. Stąd tak ważna postać przeora, który mówi: Bóg wymaga od was bohaterstwa, wymaga o was dobrych i mądrych uczynków. Nawet takich, które mówią, że nie możesz być obojętny. To jest kwintesencja mojego filmu.
Czytaj naszą recenzją „Sprawiedliwego”
Polecamy „wSklepiku.pl”:„Sprawiedliwi. Jak Polacy ratowali Żydów przed Zagładą” autorstwa Grzegorza Górnego.
Książka o bohaterskich Polakach, którzy podczas okupacji hitlerowskiej z narażeniem życia ratowali Żydów. Dzieło bogato ilustrowane, oparte na materiałach archiwalnych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/282175-rezyser-sprawiedliwego-moja-mama-uratowala-zydowke-dlatego-ten-film-jest-tak-osobisty-wywiad