Ten film sygnuje swoim nazwiskiem Gus Van Sant, a główną rolę gra James Franco. A jednak nie jest to kino kpiące z religii. Z drugiej strony daleko filmowi do wzniosłości rodem z „christian movies”. Dawno nie widziałem filmu tak wyważonego i zdystansowanego. Czy nie za bardzo?
Michael Glatze był jednym z czołowych gejowskich aktywistów w San Francisco. Publicysta „XV Magazine” i wydawca „Young Gay America” stanowił ikonograficzny wręcz przykład geja ze światowej stolicy LGTB. Glatze wydał w 2000 roku książkę „XY Surval Guide”, kręcił też dokumentalne filmy o homofobii amerykańskiej prowincji. Podczas jednej z takich produkcji jego uwagę zwrócił głos szczerze wierzącego licealisty, który przekonywał, że godzi ze swoją orientacją seksualną podążanie za Jezusem. Wychowany przez matkę, będącą klasyczną bezobjawową chrześcijanką, Michael był od religii daleki. Ba, obwiniał chrześcijaństwo za prześladowanie gejów. Momentem przełomowym w życiu tęczowego aktywisty stały się problemy zdrowotne. Michael obawiał się, że odziedziczył po swoim ojcu poważną wadę serca, która zabiła go na oczach 13 letniego syna.
Po nieudanych próbach pogodzenia chrześcijaństwa z postulatami LGTB, porzucił homoseksualne praktyki, zatapiając się w świat protestanckiego fundamentalizmu religijnego. W końcu został pastorem i bohaterem chrześcijańskich mediów w USA.„Prawda o seksualności da się znaleźć, biorąc pod uwagę to, że wszyscy chcą i zmierzają do przyjęcia do wiadomości, że nasza kultura sankcjonuje zachowania, które szkodzą życiu”- mawia dziś kaznodzieja Michael Glatze, który nie unikał pełnych uroków libertynizmu. Dziś mieszka z piękną żoną w stanie Wyoming. Wciąż niepokornie wyrywając się szufladkom i stempelkom.
Zaskakujące, że znany z liberalno-lewicowych sympatii James Franco zdecydował się na produkcje filmu tak niejednoznacznego, obiektywnego i zdystansowanego. Debiutujący na reżyserskim stołku Justin Kelly w każdej minucie ucieka przed ideologicznym skrętem. Jak to możliwe, skoro film opowiada o tak drażliwym temacie, a jego twórcy są w większości gejami? Koncepcja filmu pasuje do wrażliwości Gusa Van Santa, który w gejowskim „Moje własne Idaho” unikał prostych kalek ideologicznych, czego już nie uniknął w „Obywatel Milk”. Co ciekawe w tym skrajnie ideologicznym filmie jedną z ról grał właśnie Franco.”Kim jest Michael” zaskakująco więc nie demonizuje tej „strasznej homofobicznej prawicy”.
„Kim jest Michael?” odrzuci wielu zarówno chrześcijan jak i działaczy gejowskich. W dzisiejszym spolaryzowanym świecie wojny ideologicznej, szuka się jasno zdefiniowanych odpowiedzi. Kelly zamienia swój film w obiektywny reportaż. Zimny, wycofany i pozbawiony subiektywnej oceny. Niemniej jednak reżyser nie unika przy tym ostrości. Wrażliwych chrześcijan oburzą „łóżkowe sceny” z „gejowskiego okresu” Michaela. Geje nie będą zachwyceni jego szczerymi teologicznymi wynurzeniami, uderzającymi w jądro homoseksualizmu. James Franco dobrze odsłania niepokój duchowy Michaela i jego infantylizm. Czy jego nawrócenie było czyste i wiarygodne? Czy zmierzanie ku religijnemu synkretyzmowi nie poskreśla jego płycizn?
Protestanckie wspólnoty odrzucały Michaela za jego osobistą interpretacje Biblii. Niczym wielu dzisiejszych relatywistów moralnych traktował Pismo Święte jak duchowy supermarket, z którego można wybierać sobie wygodne nauki. Na tle całej masy amerykańskich bazujących na emocjach zborów protestanckich możliwe, że wypada wiarygodnie. W zderzeniu z głęboką katolicką dogmatyką już nie. Glatze to bardziej rozdarty ideolog niż duchowy przewodnik, co zresztą subtelnie twórcy pokazują w ostatnim ujęciu filmu.
Tworzący jedną z najciekawszych ról w karierze Franco znakomicie podkreśla stałość pewnych emocji w rozdygotanym i niespokojnym Michaelu. Niegdyś podporą był dla niego kochanek Bennett ( Zachary Quinto), zaś amboną łamy gejowskiej prasy. Po nawróceniu amboną stał się zbór protestancki, a oparciem poznana w szkole biblijnej Rebekah ( Emma Roberts). Czy zmieniła się istota niepokoju Michaela?
Zapewne chrześcijanie woleliby zobaczyć emocjonalnie naładowaną opowieść o porzuceniu homoseksualnego życia na rzecz oddania Jezusowi. Druga strona mogłaby zaś pokusić się o pamflet ośmieszający zdrajcę, który zszedł z tęczowej strony mocy. Ja doceniam drogę, jaką poszli twórcy, którym o wiele łatwiej by było krzyknąć „oto jest głowa zdrajcy!”. Obiektywne przyjrzenie się przemianie jaką przeszedł gejowski aktywista, który stał się antygejowskim pastorem to w dyktaturze poprawności politycznej, wartość sama w sobie.
4/6
„Kim jest Michael”, reż: Justin Kelly, dytr: Mayfly
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/275646-kim-jest-michael-prawdziwa-historia-gejowskiego-aktywisty-ktory-zostal-chrzescijanskim-pastorem-recenzja