Seks, wódka i metalowa wiocha. Debiutancki album Nocnego kochanka. RECENZJA

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj

Był już studencki rock, było studenckie disco polo, w końcu nadszedł czas na studencki heavy metal. Nocny Kochanek, bo o tym zespole mowa, to parodystyczne wcielenie Night Mistress, kapeli, która na swoim koncie ma dwa, zawierające tradycyjny metal, albumy.

Muzyka heavy metalowa nie od dzisiaj stanowi wdzięczny materiał do wszelkich działań parodystycznych: jest pompatyczna, patetyczna i czasem jej twórcom brakuje dystansu do samych siebie. Wystarczy przypomnieć sobie Spinal Tap – kapelę, która powstała na potrzeby pewnego filmu, a potem zaczęła żyć własnym życiem. Można przywołać niektóre z wczesnych nagrań Piersi, które umiejętnie odwoływały się do metalowego kiczu i celnie go punktowały. Można również przypomnieć Nunczaki Orientu, które – prowadzone ongiś przez jednego z członków Braci Figo Fagot, Bartosza Walaszka – inteligentnie łączyły melodyjny heavy metal z absurdalnymi tekstami traktującymi o sztukach walki Wschodu. Oba projekty łączy zresztą fakt tworzenia muzyki do kreskówek Git Produkcji („Kapitan Bomba”).

W przypadku Nocnego Kochanka, niestety, nie wyszło. Dziwią mnie zatem wszystkie pozytywne recenzje „Hewi Metalu”; a w zasadzie z innymi się nie spotkałem. Dowcip Nocnego Kochanka jest czerstwy i prostacki jak przeciętny polski kabarecik. Jest niczym relacja ze studenckiej imprezy z wódą, rzyganiem i obłapianiem pijanych panienek w roli głównej. Można więc boki zrywać. I wokół tej tematyki kręcą się teksty zespołu: jest rubasznie potraktowany seks, jest wakacyjne imprezowanie, trochę przekleństw, ale nie za dużo, aby dziewczyny również mogły posłuchać, jest w końcu wódka i czekanie na „piątunio”. Wokół tych tematów oscylują rozmowy dużej części polskich studentów i w zasadzie nie różnią się one od tych poruszanych w tekstach Braci Figo Fagot. Jest równie żenująco, tylko disco polo zastąpił heavy metal. W tekstach Nocnego Kochanka dostaje się również nastoletnim satanistom, metalowym wojownikom i adeptom karate. Innym problemem związanym z parodystyczną warstwą tych utworów jest ich miałkość. Aby w ogóle myśleć o takim podejściu do twórczości, trzeba by zdobyć się na odrobinę dystansu od świata, który się opisuje. Poza tym można było iść albo w absurd, albo w anarchistycznie wyolbrzymioną obscenę czy polityczną niepoprawność. Ale wówczas nie byłoby tylu nastoletnich i studenckich fanów, nie byłoby achów i ochów płynących zarówno z dużych jak i małych, niezależnych serwisów internetowych. Nie byłoby też występów na Woodstocku.

Mam świadomość, że gdyby nie specyficzne teksty, nikt by muzyki Nocnego Kochanka nie zauważył. Bo przecież grający podobną muzykę Night Mistress nie jest nawet w połowie tak popularny jak jego ludyczne wcielenie. Zresztą dźwięki zawarte na „Hewi Metalu” rażą banałem, wpadając w ucho i wypadając z niego za chwilę. Wykorzystują znane już patenty, słyszane wielokrotnie na albumach Judas Priest, Saxon, Primal Fear czy Gamma Ray. I potraktowane zostały po macoszemu, służebnie wobec warstwy tekstowej. Muzyka Nocnego Kochanka jest cukierkowa, zagrana tak, aby podobała się każdemu fanowi heavy metalu, w rezultacie nie podoba się nikomu. Bo, powiem to wyraźnie raz jeszcze, gdyby nie pomysł na polskie, „kabaretowe” teksty o włosach łonowych, smarowaniu klaty olejem, noszeniu glanów i piciu wódki, nikt z obecnie piejących z zachwytu recenzentów nie zauważyłby jej istnienia.

Brawo metalowcy, chcieliście swojego wcielenia Braci Figo Fagot, to je macie. Możecie rozpalić grilla, łyknąć wódy z gwinta i bekając przeciągle, pośpiewać razem z zespołem. W końcu śpiewanie o chlaniu i ciupcianiu to wyraz odwagi, nonkonformizmu i świeżości poglądów, niczym wstąpienie do Komitetu Obrony Demokracji.

2/5

Michał Żarski

Nocny Kochanek, Hewi Metal, 2005.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych