Zaremba o serialu "Okupowani". Nadchodzą Rosjanie. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

To norwegom zawdzięczamy najbardziej interesujący polski serial kryminalny ostatnich lat, „Pakt”. napiszę o nim za tydzień, dwa. dziś za to o serialu norweskim „Okupowani” Kari Anne Lund i Erika Skjoldbjærga na kanale ale Kino! czy w Polsce ktoś odważyłby się nakręcić coś podobnego?

Kino skandynawskie kojarzy mi się dziś z kryminałami, z których wynika, że pod spokojną powłoką mieszczańskich społeczeństw buzuje coś mrocznego. Szanuję je, chociaż nie jest to moja ulubiona twórczość. „Okupowani” to klasyczne political fiction. Zaczyna się niespiesznie w charakterystycznym, zdawkowym stylu, nieomal jak dokument. Ale staje się szybko żwawą, pełną zwrotów akcji opowieścią. To opowieść… tak, o okupacji Norwegii przez Rosję. Co więcej, okupacji dokonanej w niedalekiej przyszłości za zgodą Unii Europejskiej. W Polsce podobne wizje byłyby uznane za szaleństwo, produkt spiskowego myślenia. Racje pierwotne nie są jednoznaczne. Premier Norwegii to ekolog, który polityką forsowania nowego energetycznego surowca zagrażał światowej gospodarce opartej na ropie naftowej i węglu. Pewnie i my, Polacy, bylibyśmy po drugiej stronie.

Jednak rzecz w czym innym: to pytanie o to, czy pojedynczemu państwu łatwo utracić suwerenność. Okazuje się, że bardzo łatwo. Porwany na chwilę przez rosyjskich komandosów premier nie tylko zmienia o 180 stopni politykę energetyczną, lecz także zgadza się na pójście w ślady czeskiego prezydenta Hachy. Czyli na obecność Rosjan, której nie nazywa się okupacją. Tę grę pozorów ilustruje koniec pierwszego odcinka. Dwaj główni bohaterowie, ochroniarz premiera i dziennikarz, obserwują szefa rządu wygłaszającego z ekranu gładkie komunikaty. Wokoło chodzą zwykli ludzie zajęci swoimi sprawami. Pozornie nic się nie zmieniło. Jednak okupanci są coraz aktywniejsi, biorą sobie nowe połacie władzy. Są tacy, którym to się nie podoba, choćby norwescy wojskowi, którzy nie mogą znieść panoszenia się obcych. Ale i tacy, którzy coś zyskują.

Właścicielka knajpy, narzeczona dziennikarza, zaczyna zarabiać na rosyjskich gościach, a jest recesja. Dylematy znane też z Europy w czasach II wojny. Niedawno pisałem o dawnym political fiction „Czerwony świt”, moim ulubionym, z młodym Patrickiem Swayze’em. Tam młodzi Amerykanie walczą z sowieckim okupantem z bronią w ręku — przesłanie jest proste. W wersji europejskiej, i to z początku XXI w., wszystko jest bardziej dyskretne i zawikłane. „Realiści” mają nawet swoje racje. A jednak… A jednak niepokój z powodu rosyjskiej przemocy chwyta za gardło. Zafundowałbym projekcję tego filmu polskim elitom.

Piotr Zaremba (wSieci)

Nowy numer tygodnika „wSieci” w sprzedaży od 7 grudnia br., teraz także w formie e-wydania dostępnego na tablety i smartfony w AppStore i Google Play. Wystarczy pobrać bezpłatną aplikację wSieci, działającą na platformach iOS i Android. Szczegóły na wSieci.pl.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych