Premiera książki „Najtajniejsza broń wywiadu”. Kim były kobiety, które zmieniły życie szpiegów?

Materiały prasowe (Fronda)
Materiały prasowe (Fronda)

Serdecznie zapraszamy na premierę książki Sebastiana Rybarczyka pt. ”Najtajniejsza broń wywiadu”.

Spotkanie poprowadzą: red. Piotr Dmitrowiczoraz płk Piotr Wroński.

Czas: 24 listopada (wtorek), godz. 18:30

Miejsce: Cafe Niespodzianka (ul. Marszałkowska 7, Warszawa)

Publikacja stanowi 15 pikantnych opowieści opisujących największych, najlepszych, a niekiedy najgłupszych szpiegów XX i XXI wieku oraz kobiety, które zmieniły ich życie.

Z książki dowiemy się, że: - gdyby istniał Olimp głupoty intelektualistów, to z pewnością Ernest Hemingway byłby tam jednym z bogów,

  • opuszczona, samotna i zdesperowana kobieta może stać się groźną bronią - dotyczy to tak samo jej wrogów, jak i sojuszników,

  • seks obok pieniędzy i ideologii stanowi najpowszechniejszy sposób werbowania nowych agentów.   Dlaczego Ernest Hemingway pomagał komunistycznemu wywiadowi? Który minister rządu Jej Królewskiej Mości dzielił kochankę z sowieckim szpiegiem? Czy miłość do kałasznikowa może przyćmić inne uczucia? Kim są nielegałowie? Jakie warunki musi spełnić kandydat na nielegała? Kogo w terminologii sowieckiej nazywano „pułapką z miodem”?

    Gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze, uczucia oraz alkohol nawet tajnym szpiegom trudno pozostać w konspiracji.   Dowiedz się kim były: Szpiegowskie „żony”, Moskiewskie Jaskółki, Atomowa Dziewczyna, Mordercza kochanka Czerwonego Księcia – i wiele innych „Najtajniejszych Broni Wywiadu”.

Zgłoś swój udział na facebooku i zaproś znajomych! Wstęp wolny. Książka do kupienia wSklepiku Poniżej prezentujemy fragment książki Sebastiana Rybarczyka „Najtajniejsza broń wywiadu” (wyd. Fronda). Szpiegowskie „żony”

Kobiety, podobnie jak mężczyźni, doskonale nadają się do zawodu szpiega, a czasem nawet bardziej. Annały historii służb znają dziesiątki przykładów, kiedy to kobieta była sprawcą działań wywiadowczych, ich inspiratorem i wykonawcą. Grając rolę żon, przyjaciółek, sekretarek, niewinnych dziewcząt z dobrych domów, wykradały polityczne i militarne sekrety innych państw.

W styczniu 2013 roku światowe media informowały o rozpoczynającym się procesie Andreasa i Heidrun Anschalg. Było to małżeństwo posługujące się paszportami austriackimi, mieszkające na stałe w Hesji i Badenii-Wirtembergii. Największym zmartwieniem sądu było to, że tak naprawdę nie wiedział, kogo sądzi. Małżeństwo Anschalg faktycznie nie istniało. Kim więc są ci ludzie, którzy zasiedli na ławie oskarżonych? Do dziś tego nikt nie wie. Wiadomo jedynie, że przez dwadzieścia lat szpiegowali oni dla Rosji. Do Niemiec przyjechali pod koniec lat 80. Przedstawiając się jako austriaccy emigranci. Posiadali jedną córkę i prowadzili spokojne, mieszczańskie życie jak wielu innych porządnych niemieckich mieszczan. Uczęszczali do kościoła, w niedzielne popołudnia wychodzili do piwiarni. Po ich aresztowaniu okoliczni mieszkańcy, w tym znajomi pary, byli wstrząśnięci. Nigdy nie podejrzewali swoich sąsiadów nawet o kradzież jabłka z przydomowego sadu. Wydaje się, że sami byli również dość prości, gdyż Heidrun do kontaktów z wywiadem rosyjskim wybrała sobie kryptonim „alpejska krowa”.

W trakcie swojej działalności szpiegowskiej otrzymali kilkaset tysięcy euro. Średnio sto tysięcy rocznie. Z tej zarobionej kwoty udało im się odłożyć na tyle skutecznie, że fiskus i kontrwywiad nie znalazły aż siedmiuset tysięcy. Oczywiście Andreas i Heidrun odmówili wyjawienia jakichkolwiek szczegółów. Ponieważ zostali skazani na dość niskie wyroki: on na sześć i pół roku, ona o rok mniej, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że będą się mogli cieszyć na starość ze zgromadzonego majątku.

Za co otrzymali takie bajońskie sumy? Otóż wprowadzili do holenderskiego ministerstwa spraw zagranicznych „kreta”, który dostarczył im tysiące tajnych dokumentów politycznych i wojskowych, nie tylko holenderskich, ale także pochodzących z NATOUE. Swojemu szpiegowi mieli wypłacić jednak dość skromną sumkę siedemdziesięciu dwóch tysięcy euro. Na bentleya to nie wystarczy.

Jak przystało na szpiegów, posługiwali się klasycznymi metodami tajnych znaków i ukrytych skrzynek kontaktowych. Wykorzystywali także nowoczesne zdobycze techniki, jak łączność satelitarną czy zaszyfrowane komentarze na relacjach z meczów piłki nożnej zamieszczane na YouTube. Dokumenty magazynowali n a pendrive’ach i zakopywali w różnych dziurach, wkładali pod kamienie czy obluzowane cegły. Stamtąd odbierali je oficerowie SWR z konsulatu w Bonn. Wpadli, bo amerykańskie służby wywiadu elektronicznego monitorują wszystko i wszystkich, rozkodowali więc tajną łączność pary nielegałów i poinformowali o tym sojusznicze Niemcy. Sąd podczas posiedzenia stwierdził dość górnolotnie, „że szpiedzy zapewniali Rosji wgląd w niemiecką duszę”.

Materiały prasowe (Fronda)
Materiały prasowe (Fronda)


Książkę możesz kupić już dziś w naszej portalowej księgarni „wSklepiku.pl”. Polecamy!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych