"Idol". Gwiazda rocka odnajduje wartości. Recenzja DVD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Al Pacino wyjątkowo upodobał sobie ostatnio granie starych ludzi, rozliczających się ze swoim życiem. Po „Twardzielach”, gdzie był wychodzącym z więzienia gangsterem, balladzie o zgorzkniałym ślusarzu „Manglehorn” i upadłym aktorze ( „Upokorzenie”), teraz przyszedł czas na tragikomedię o gwieździe rocka.

Zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami „Idol” to kolejny po „Co jest granę Davis?” braci Coen film, który pokazuje jak to jest nie być w showbiznesie Bobem Dylanem. Miał szansę nim stać się Danny Collins ( Pacino), będący w latach 70-tych świetnie zapowiadającym się pieśniarzem, który porażce komercyjnej debiutu autorskiej płyty sprowadził się do roli kiczowatej gwiazdki głupawych popowych pioseneczek. Zblazowany pędzi żywot podstarzałej gwiazdy rocka z młodą blondyneczką u boku i fiolką kokainy przy szyi. Jego manager ( Christopher Plummer) daje mu na urodziny specjalny prezent.

Okazuje się, że podziwiany przez Danny’ego John Lennon 40 lat wcześniej odpisał mu list, który nigdy do młodego muzyka nie dotarł. List totalnie przemeblowuje życie gwiazdora. Opuszcza swoją wypasioną wille i przeprowadza się do hotelu w stanie New Jersey, gdzie mieszka jego nigdy nie widziany syn ( Bobby Cannavale) z rodziną. Na dodatek miłośnik młodszych o kilka dekad niewiast poznaje intrygującą i dojrzałą managerkę hotelu ( Annette Bening). Ta w przeciwieństwie do większości kobiet odrzuca jego zaloty.

Dan Fogelman nie pierwszy raz z dawką humoru opowiada o starości. Już samo nazwisko Fogelmana, który napisał też „Auta” i „Last Vegas” z innymi ikonami w rolach podstarzałych amantów w zasadzie jednoznacznie kwalifikuje ten film. Znów oglądamy historię człowieka, który przewartościowuje swoje życie i odkrywa na nowo sens egzystencji. Pacino z lekkością i finezją buduje postać artysty, który po drodze stał się estradowym klaunem, śpiewającym wciąż ten sam cukierkowy utwór. Wierzę, że popowa gwiazdeczka, której niegdyś wróżono karierę Boba Dylana mogłaby doznać szoku odkrywając, że sam Lennon dawał mu radę jak nie stać się karykaturą. Danny jednak zmienia również swoje życie osobiste, przypominając sobie nagle o porzuconym synu. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestaje czuć przywiązanie do dóbr materialnych, oddając parkingowemu wypasionego Merca i dostrzega jak żałośnie płytkie jest jego życie w złotej klatce. Wszystko przez jeden zagubiony list i na dodatek pełen lapidarnych banałów list idola? Byłoby to wiarygodne w historii Zygzaka McQueena, a nie w filmie o odkupieniu win i odrodzeniu się starego hedonisty.

Szkoda też, że twórcy lepiej nie obmyślili jak ukryć kompletny brak umiejętności wokalnych Pacino, co jeszcze mocniej wpływa na wiarygodność tej historii. A przecież jest to opowieść uwięzionego w paszczy komercji stłamszonego artysty, który próbuje wykrzyczeń na scenie swoje wnętrze. Wzrusza natomiast relacja ojca z synem wyrażona w bardzo silnych emocjonalnie scenach między kapitalnie wyciszonym Pacino i po raz kolejny dowodzącym wielkiego talentu Cannavale. W tle pojawia się modny dziś w kinie temat choroby nowotworowej. Szczęście, że Fogelman zatrzymuje się tam, gdzie mógłby popaść w nieznośną ckliwość, szczególnie, że momentami czuć w tym filmie zbyt duże wyrachowanie i łopatologiczną symbolikę ( wnuczka o imieniu Nadzieja). Z drugiej strony nie wyciska motywu do końca zatrzymując się gdzieś na poziomie podtrzymującego na duchu, ale płytkiego „Choć goni nas czas”.

„Idol” jest dobrze zgraną, naszpikowaną goryczą bajką, która niestety nie pozostanie niczym innym jak wakacyjną, niezobowiązującą opowiastką. Szkoda, bo po raz kolejny w tym roku znakomity Pacino mógł przy lepszym scenariuszu stworzyć rolę wybitną.

3/6

Łukasz Adamski

„Idol”, reż: Dan Fogelman, dystr: Monolith/cineman.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych