Bronisław Wildstein o "Uległości" Houellebecqa. Przypominamy tekst

I tak się właśnie kończy świat/ Nie hukiem, ale skomleniem” — ten finał „Wydrążonych ludzi” Thomasa Stearnsa Eliota mógłby być mottem do ostatniej powieści Michela Houellebecqa „Uległość”. Autor wybrał jednak motto z powieści J.K. Huysmansa „W drodze”, której bohater, trafiając nieco przypadkowo do kościoła i myśląc o nawróceniu, dochodzi do wniosku, że to niemożliwe: „Serce mam już skamieniałe, osmaliło się w rozpuście, i jestem do niczego”. Huysmans, francuski pisarz z końca XIX i początku XX w., jest obiektem studiów bohatera „Uległości” François, profesora literatury na paryskim uniwersytecie.

Ostatecznie flirtujący z satanizmem dekadencki autor „Na wspak” nawrócił się i został nawet oblatem, czyli rodzajem świeckiego zakonnika. Bohater „Uległości” nawraca się również, tyle że na… islam. Houellebecq to radykalny krytyk nowoczesności. Chyba nikt tak jak on nie rozprawił się z mitem kontrkultury i wyzwolenia seksualnego, zwłaszcza w swoich „Cząstkach elementarnych”. Świat samotnych i egoistycznych istnień zredukowanych do pogoni za coraz mniej możliwą satysfakcją erotyczną, sprowadzonych do fizyczności, która ulega rozkładowi i odmawia posłuszeństwa, to przerażający obraz współczesnego mieszkańca Zachodu. W jakimś sensie „Uległość” jest kontynuacją poprzednich książek Houellbecqa. François jest wypalony i w wieku 44 lat nie widzi nie tylko celu, lecz żadnego uzasadnienia dla swojego życia. Pusty i martwy jest świat wokoło, dawne ośrodki życia, czyli kościoły, pozostały wyłącznie pamiątkami przeszłości, a pozbawiony ducha kraj wygląda jak wielki i opuszczony skansen. Niezwykła i oniryczna ucieczka François z Paryża do Martel, historycznego miasteczka w środkowej Francji, to podróż przez wymarły świat, w którym najbardziej żywe zdają się monumenty historyczne.

Martel wybrany przez bohatera przypadkowo okazuje się miejscem znaczącym, według niektórych relacji parę kilometrów stamtąd zmiażdżona została przez Karola Młota (Charles’a Martela) armia arabska zatrzymana rok wcześniej w bitwie pod Poitiers (732 r.). Te zwycięstwa obroniły Europę przed muzułmańską inwazją. François tak jak większość jego rodaków interesuje się polityką wyłącznie jako grą, odpowiednikiem piłki nożnej. W 2022 r. ucieka przed potencjalnymi rozruchami związanymi z II turą wyborów prezydenckich, w których mają się zmierzyć Marine Le Pen z kandydatem Bractwa Muzułmańskiego Mohamedem Ben Abbesem. Wszystko wygląda, jakby Francja (a wraz z nią Europa) szykowała się do wojny domowej. I turze wyborów towarzyszą akty przemocy, strzelaniny, nawet zabójstwa. Wychodzi na to, że obrońcy dawnego europejskiego porządku przygotowują się do walki.

II tura przebiega jednak w spokoju, a Ben Abbes popierany przez Partię Socjalistyczną i resztki klasycznej prawicy, która obawia się „faszyzmu” Frontu Narodowego, w spokoju przejmuje władzę. Wraz z narratorem powieści nie wiemy, na ile wydarzenia wokół I tury były prowokowane przez zwolenników Bractwa Muzułmańskiego. W sumie nie ma to znaczenia, ani Francja, ani Europa nie są gotowe do walki w obronie tożsamości, która właściwie nie wiadomo, co dziś miałaby znaczyć. Zwłaszcza że nowy prezydent stanowi zaprzeczenie fundamentalizmu. Podkreśla swoją tolerancyjność i tylko posiłkując się pieniędzmi znad Zatoki Perskiej, stopniowo przejmuje edukację i kulturę. Islamizacja postępuje powoli i łagodnie. Wręcz mało zauważalnie.

Konwersja na nową wiarę nie jest prostą korupcją, co obserwować możemy na przykładzie narratora. François bezskutecznie próbował odnaleźć w chrześcijaństwie remedium na rozpaczliwą pustkę współczesnego Zachodu. Islam pojawił się dla niego jako propozycja satysfakcjonująca zarówno ideowo, jak i materialnie, jego wybór pociąga korzyści finansowe i prestiżowe, seksualne wyzwolenie zastępuje zaś bardziej atrakcyjną dla większości mężczyzn poligamią. „Uległość” to nie próba przewidywania przyszłości, to literacka fantazja pokazująca zagrożenie z zupełnie innej strony, niż zwykliśmy się go spodziewać. Nie ma już czego bronić, zdaje się mówić Houellebecq cichym głosem, od którego włosy stają dęba na głowie.

Bronisław Wildstein w numerze Nr 40 (149) 2015 tygodnika wSieci

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.