Gdyby nie kilka szczegółów i to słyszalnych zapewne przez bardziej wytrawnych fanów Pink Floyd, można by pomyśleć, że zespół nagrał kolejną płytę. David Gilmour jest w formie, słuchając „Rattle that lock” można się tylko zastanawiać dlaczego na kolejny album studyjny kazał nam czekać aż 9 lat.
Na początek pewne zastrzeżenie, słucham tej płyty w wersji „deluxe” i to o tyle istotne, że dodatki są naprawdę ciekawe i wiele mówią o tym, jak bardzo otwartym muzycznym umysłem jest Gilmour.
Ale od początku, w klimat płyty wprowadza nas utwór „5 A.M.” - ta gitara na tle leniwych, nieinwazyjnych, porannych dźwięków to jest coś niepodrabialnego. To jednak tylko wstęp, po którym następuje tytułowy „Rattle that lock”, co do którego mam mieszane odczucia. Jakbym to już gdzieś słyszał: wokal i początkowa perkusja jak od Stinga, chórki od Joe Cockera, bluesowa, skrzecząca gitara jak u Garry’ego Moora… Czy to źle? Nie wiem, podobno podoba nam się zazwyczaj to, co znamy. W myśl tej zasady nie dziwi mnie decyzja, że to jest właśnie utwór singlowy, który ma płytę pociągnąć i zaszczepić radiowcom.
Dlaczego mam wątpliwości? Bo to w sumie niereprezentatywny utwór dla całego krążka. Później jest już bardziej „floydowo”, co mnie akurat cieszy, bo takiej jakości na scenie muzycznej brakuje i to bardzo. Zdałem sobie z tego sprawę, gdy przypadkiem natrafiłem w jednej z telewizji na talent show, gdzie jurorka kazała swoim podopiecznym śpiewać jakiś „bardzo wielki przebój współczesny”. Nie będę kokietował, że owego „przeboju” nie znam. Trudno go nie znać, nawet słuchając radia sporadycznie, bo tego typu „hity” są nam wtłaczane przez wytwórnie. „Rattle that lock” Davida Gilmoura pewnie aż taką „popularnością” cieszyć się nie będzie, ale i grono jego fanów rozpłacze się z tego powodu.
Bardzo podoba mi się gra tempem tej płyty, pomiędzy rockowe (ale nie szybkie i nie agresywne) kawałki wpleciony jest np. „The Girl In The Yellow Dress” - prawie jazzowy standard. To jednak tylko przerywnik. Całość to przede wszystkim David Gilmour, którego znamy z płyt Pink Floyd, czyli najlepszy jakiego znamy.
Teraz o wersji „deluxe” - to trzy wersje tytułowego singla, najciekawsza z nich pewnie będzie budziła największe kontrowersje. Youth Mix - to właściwie David Gilmour w wersji tanecznej (!!), ale bit nie jest tandetny, jak to często w takich wersjach się zdarza. Gdzieś tam w tle pobrzmiewa „Grandmaster Flash - The Message”, który mimo wielu lat nie może się zestarzeć. Gilmour godząc się na taką przeróbkę pozostaje muzycznym konserwatystą. W mojej ocenie, to bardzo dobry wybór.
David Gilmour, „Rattle that lock”, Sony
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/268371-david-gilmour-rattle-that-lock-prawie-jak-pink-floyd-i-prawie-tym-razem-nie-robi-zadnej-roznicyrecenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.