"Love & Mercy". Piekło lidera The Beach Boys. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Nie jest to typowa biografia znanego artysty, w której reżyser przewidywalnie odhacza kolejne fazy naznaczonej upadkami i odrodzeniem kariery. „Love & Mercy” został napisany przez Orena Movermana, znanego z nietypowego filmu o Bobie Dylanie „ I’m not there”. Obraz o liderze The Beach Boys nie jest tak odjechany i przewrotny, ale mocno ożywia coraz nudniejsze biograficzne kino”.

Love & Mercy” powracającego po 25 latach na reżyserski stołek producenta Billa Pohlada opowiada historię Briana Wilsona z grupy The Beach Boys. Popularny w latach 60-tych rock’n’rollowy band przeszedł do historii muzyki dzięki połączeniu słonecznnego popu i tzw. surf rocka. Jego płyta „Pet Sound” z 1966 roku jest uważana za jedną z najlepszych płyt w historii rocka choć była komercyjną klapą. Porównuje się ją z Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band, która zresztą jest obierana jako efekt inspiracji ukrytej Beatlesów twórczością bandu braci Wilsonów. Za słonecznym wizerunkiem kalifornijskich chłopców krył się jednak mrok duszy głównego kompozytora i wokalisty.

Brian Wilson jak wielu znanych muzyków nie poradził sobie z naglą popularnością i sławą. Poza alkoholizmem i narkomanią( uzależnienie od heroiny) Wilson przeszedł poważne załamanie nerwowe. W końcu zapadł na schizofrenie. „Zrujnowałem sobie mózg”- powiedział na początku lat 90-tych. Pohlada z Movermanem na szczęście nie skupia się wyłącznie na tej części biografii Wilsona. Unika też pokazania rozpadu popularnego zespołu. Twórców najbardziej interesuje uzależnienia upadłego muzyka od hochsztaplerskiego terapeuty, którego odrażający cynizm perfekcyjnie uchwycił Paul Giamatti oraz wyzwolenie dzięki miłości Melindy Ledbetter ( Elizabeth Banks), która ofiarnie wyrywała muzyka z pułapki, jaką zastawiło na niego otoczenie.

Znakomicie wypadają w roli Wilsona Paul Dano i John Cusack. Na szczególne pochwały zasługuje ten drugi. Banałem dla każdego kinomana jest stwierdzenie, że Cusack to wytrawny aktor. Niemniej jednak nie miał wcześniej okazji zagrać jeszcze roli obnażającej całościowo jego wielki talent.

O ile Dano uwypukla rodzące się dopiero neurozy u młodego Wilsona ( trudne relacje z ojcem i braćmi w zespole), Cusack pokazuje ich konsekwencje. Wilson w jego ujęciu to wrak totalny. Poruszający się jak zahukane dziecko, nie widzi wokół siebie cynicznych manipulatorów i złodziei żerujących na jego majątku. Zamknięty w złotej klatce nie może pozbyć się głosów, bólu po stracie brata Denisa i piętna jakie wywarł na nim jego ojciec. Banks i Cusack kapitalnie zamykają w drobnych gestach w bólach rodzący się związek, który zaowocował udanym małżeństwem.

Najistotniejsze jest jednak to, że film oddaje hołd talentowi Wilsona, który po podniesieniu się z psychicznej choroby nagrał przecież zjawiskową płytę „Smile”, za którą dostał nominację do Grammy. Autor nagrodzonego na Berlinare za scenariusz „Brudnego gliny” Moverman znalazł sposób by w opowieści o upadłym muzyku nie zatracić istoty jego talentu. Brian Wilson opowiadał po premierze, że momentami miał ochotę wyjść z sali na premierze. Tak bardzo film przypominał mu jego pogruchotane życie. Lepszej rekomendacji twórcy „Love & Mercy” nie mogli sobie wymarzyć.

5/6

Łukasz Adamski

„Love & Mercy” reż: Bill Pohlada. Premiera 6 października na cineman.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych