wSieci: Ostatni wywiad z Marcinem Wroną i tekst o mrocznej śmierci reżysera "Demona" oraz metafizyce jego filmów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

„Demon” był ostatnią częścią „trylogii zła”, jaką Wrona zapoczątkował „Moją krwią” z 2009 r., kontynuował wstrząsającym „Chrztem”, za który w roku 2010 zdobył Srebrne Lwy w Gdyni, i jaką zakończył groteskowym horrorem. „Kto ma robić film o dybuku, jak nie ja? Jako dziecko wielokrotnie zderzałem się ze światem pozazmysłowym, byłem świadkiem rzeczy na granicy cyrku, hochsztaplerki i mistycyzmu” — mówił w jednym z wywiadów dla „GW”.

Skąpany w niezwykłym jak na wrzesień słońcu 40. Festiwal Filmowy w Gdyni obfitował w wiele pozytywnych dzieł. Ale też jedną wielką tragedię: samobójczą śmierć znakomitego młodego reżysera Marcina Wrony.

Tegoroczna edycja była w dużej mierze przywróceniem do łask klasycznej polskiej komedii („Excentrycy”) i przestawieniem tego gatunku na zupełnie nowe tory („Moje córki krowy”). Okazało się, że polscy filmowcy potrafią spojrzeć na śmierć z ożywczej, słodko-gorzkiej perspektywy. A jednak ostatniej nocy festiwalu śmierć przyszła naprawdę. I to w najbardziej przerażającej odsłonie. Pojawiła się w pokoju hotelowym reżysera, który na festiwalu pokazał najmroczniejszy film. Marcin Wrona był 42-letnią wschodzącą gwiazdą polskiego kina. Już jego studencki krótki metraż „Telefono” zachwycił samego Pedro Almodóvara. Wrona był nie tylko reżyserem filmowym, lecz także teatralnym i telewizyjnym. Miał doktorat i wykładał na wyższych uczelniach. Na początku września jego film był wydarzeniem festiwalu w Toronto. Amerykanie wyrazili nawet chęć zrobienia jego remake’u. Również na festiwalu w Gdyni „Demon” zebrał pozytywne recenzje i miał długi aplauz widowni. Wrona przygotowywał się do nowego filmu, którego budżet miał już nawet potwierdzony.

Jeszcze 18 września, kilkanaście godzin po premierze „Demona”, uśmiechnięty przemykał po festiwalowych korytarzach z niedawno poślubioną producentką Olgą Szymańską. To właśnie ona znalazła jego ciało w hotelowym pokoju o 5.30 następnego dnia. Do dziś środowisko filmowe nie może się otrząsnąć z tego, czego wszyscy doświadczyli sobotniego poranka. Nikt tego dnia na festiwalu nie rozmawiał o zbliżającym się werdykcie jury. Jedynym tematem był Marcin Wrona i pytanie, co się stało feralnej nocy. Niejeden z krytyków filmowych widział go kilka godzin przed śmiercią na branżowych imprezach. Wielu umawiało się z nim na spotkania następnego dnia. „Był bardzo uniesiony olbrzymim sukcesem filmu na festiwalu. To jest niezrozumiałe, musiało się wczoraj coś wydarzyć” — mówił Andrzej Grabowski, który dał fenomenalny występ w „Demonie”.

(…)

W tygodniku również ostatni wywiad z reżyserem Marcinem Wroną, przeprowadzony w czasie Festiwalu Filmowego w Gdyni przez Jolantę Gajdę-Zadworną. Zmarły tragicznie reżyser mówił m.in. o swoim najnowszym filmie „Demon”.

Film w warstwie metaforycznej mówi o próbie wymazywania przeszłości, co wydaje mi się niemożliwe. Nie możemy się odciąć od korzeni, nie możemy zapomnieć tysiącletniej wspólnej historii, udawać, że jej nie było, czy całkowicie się od niej odłączyć. (…) Zależało nam, żeby ten film był nowym otwarciem wpuszczającym naszą percepcję trochę na inne ścieżki, a nie tylko rozgrzebywaniem holokaustowych traum.

Nowy numer tygodnika „wSieci” w sprzedaży od 28 września br., także w formie e-wydania. Szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych