Film trójki debiutantów Elżbiety Benkowskiej, Łukasza Ostalskiego i Michała Wawrzeckiego jest reklamowany jako nowelowa opowieść o problemach imigrantów, dla których Warszawa miała być nie przystankiem na drodze do krajów zachodniej Europy, ale miejscem, gdzie ułożą sobie w końcu obfitujące w wertepy życie. Ostatecznie problem imigracji jest tutaj tylko chwytliwym tłem, rozbijającym się o tanią symbolikę. Oto imigranci przemykają po Warszawie- miaście sztucznej palmy z doczepianymi liśćmi. Egzotyka wschodniej Europy okazuje się być oszustwem i złudną iluzją? Oszustwem jest niestety ten nowelowy film.
Białorusinka Żanna (Olga Kavalay-Aksenova) mieszka z córką u siostry w Warszawie. Jej mąż jest opozycyjnym politykiem i gwiazdą rocka. Aresztowany w swoim kraju staje się symbolem prześladowań przez reżim Łukaszenko. Żanna układa sobie powoli życie w Polsce. Studiuje i nawiązuje romans z Polakiem walczącym o wolność na Białorusi. Gdy wydaje się, że w końcu osiągnęła spokój, jej mąż wychodzi z więzienia po podpisaniu lojalki. Pierwsza historia „Nowego świata” jest najciekawszą częścią filmu. Oto widzimy realny problem, przed którym staje zmęczona walką kobieta, która pragnie jednego- normalnego życia. Życia w jednym z krajów Unii Europejskiej, gdzie nikt nie prześladuje za poglądy, nie zamyka w więzieniach za działalność opozycyjną i szafuje się na każdym kroku pojęciem „prawa człowieka”. Walka o wolność kraju zderza się z przyziemnymi problemami życia. Wielkie słowa zderzają się z codziennością. W końcu zdradzająca męża kobieta spotyka się ze zdradzającym swoje ideały ikoną buntu. Kto jest w takim układzie negatywną postacią? Ta historia ma w sobie potencjał na wielki film, ukazujący zarówno dramatyczne losy jednostki, jak i uświadamiający pozycję Polski dla mieszkańców totalitarnych krajów. Niestety zanim najciekawszy aspekt tej historii może wybrzmieć, nowela się kończy.
O ile pierwsza historia ma w sobie głębszą myśl, o tyle dwie kolejne są zupełnym kuriozum. Najpierw oglądamy Afgańczyka Azzama (Hassan Akkouch), który pracował dla polskiej armii jako tłumacz. Jako kolaborant „najeźdźców” musi uciekać z Afganistanu. Wraz z polskim żołnierzem Łukaszem (Dariusz Chojnacki) przyjeżdża do Polski, gdzie jest sprzątaczem w nocnym klubie, który prowadzi jego wybawiciel. Czy dostaniemy historię Araba, który musi zderzyć się z niepokojami Europejczyków w świecie po 11/09? Czy twórcy zarysowują choćby lekko problematykę zderzania kultur i cywilizacji? W żadnym razie. Dostajemy za to mdłą i kompletnie nie intrygującą opowieść o miłości kryptogeja z polskiej armii do Afgańczka, której finał ma miejsce w bójce pod klubem. Bijatyki tak infantylnie pokazanej, że brakowało mi w niej parodystycznego pocałunku w rytm Celine Dion rodem z „Bruno” Sachy Baron Cohena. Możliwość pokazania zagubienia się muzułmanina we wschodniej Europie została sprowadzona do problemu z tłumieniem własnego homoseksualizmu. Jaki ma to sens?
**Podobny wymiar ma ostatnia historia transwestyty Olega/Wery ( Karina Minaeva), która porzuca na Ukrainie żonę i przeprowadza się do bardziej „postępowej” Warszawy. Kobieta umiera i Olega/Werę odwiedza jego ojciec z jego porzuconym synem. Czy zbierający na operację zmiany płci Ukrainiec poradzi sobie z wychowaniem dziecka i „homofobią’ własnego ojca? Takie pytanie mogłoby paść w kinie maestro Pedro Almodovara. Ale co u licha robi w filmie o imigrantach? W kontekście wojny na Ukrainie masakrowanej przez Władimira Putina i dramatu uchodźców, którzy muszą odnaleźć się w Polsce, twórcy wybierają uniwersalną opowieść o transwestycie, które mogłyby rozgrywać się w Nowym Jorku, Mediolanie, Madrycie albo Moskwie. W tej noweli kwestia imigracji zostaje wręcz bezczelnie wdeptana w kąt, jak niepotrzebny dodatek do, swoją drogą, ułomnej historii transwestyty.
Nie wiem co kierowało młodymi twórcami by 2/3 filmu o imigrantach poświęcić tematyce LGTB. Chcę wierzyć, że był to nietrafiony, ale szczery wybór. Bo chyba nie chodziło o usilne pokazanie swojej „postępowości”, nieprawdaż? Niezależnie od powodów tej decyzji, „Nowy świat” to najsłabszy do tej pory pokazywany w Gdyni film. Szkoda zmarnowanego tematu.
Łukasz Adamski z Gdyni
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/265693-adamski-z-gdyni-nowy-swiat-mialo-byc-o-imigrantach-jest-poklon-przed-lgtb-recenzja