Metamorfozy, jakie przechodzą zespoły muzyczne, czasem zadziwiają. Niektóre kapele potrafią zupełnie schizofrenicznie zaprzeczyć swoim poprzednim dokonaniom i nagrać materiał, który do tej pory nie mógł być z nimi kojarzony.
Czasem dzieje się to nagle, a nieraz jest rezultatem ewolucji. Ten eklektyzm i skłonność do zmian był udziałem niemieckiego Pyogenesis. Zespół ten rozpoczynał swoją karierę w 1991 od szeregu taśm demo, na których zaprezentował klimatyczny death metal. Linia z kaset została rozwinięta na debiutanckim minialbumie „Ignis Creatio”; zespół dołączył do składu skrzypce, romantyczne damskie wokale i dodał do swojej muzyki nieco przestrzeni, czym wpisał się w trend łagodzenia death metalu na początku lat 90. XX wieku. Debiutancki album – „Sweet X-Rated Nothings” łączył już w sobie więcej wpływów rocka gotyckiego, będąc do tej pory najbardziej melodyjnym materiałem i pierwszym, o którym można by powiedzieć, że był przebojowy. Album kolejny „Twinaleblood” z death metalem nie miał już niczego wspólnego, raczej wykorzystywał gotyckie wzorce rodem z płyt Paradise Lost i Type O Negative, łącząc je z hardockiem i odrobiną punka. Ten zaś, w słodkiej i melodyjnej popowej odmianie, rodem ze ścieżki dźwiękowej z „American Pie” pojawił się na kolejnych wydawnictwach zespołu, z których ostatnim była zapatrzona w Green Day i Offspring, wydana w 2002 roku płyta „She Makes Me Wish I Had a Gun”.
Pyogenesis wkrótce po nagraniu wyżej wymienionego albumu rozwiązał się, aby powrócić po trzynastu latach z nowym albumem, który miał być powrotem do starych czasów. Promujący go utwór „Steam Paves Its Way (The Machine) faktycznie był zwiastunem faktu, że muzycy sięgną daleko w swoją przeszłość. Krzyczane, deathmetalowe wokalizy w zwrotkach, metalcore’owy riff, bardzo melodyjny refren, a pod koniec piosenki nawet zwolnienie i dźwięki skrzypiec – tak prezentujący się numer mógł przywoływać nawet pierwszy, doommetalowy minialbum Pyogenesis. Drugi promujący utwór – „Lifeless” – był już nieco spokojniejszy, w całości zaśpiewany melodyjnym głosem, wolny i kojarzący się z Paradise Lost, ale i z tym, co zespół nagrywał na „Twinaleblood”. Można było więc spodziewać się sporych ilości mocnych wokaliz i muzyki ze środkowych płyt kapeli. W całości jednak „A Century in the Curse of Time” – bo tak zatytułowana jest ta płyta – inaczej nieco rozkłada akcenty. Pierwszy na albumie i promujący go kawałek jest niemal jedynym, na którym usłyszymy krzyczany wokal (ten powraca na kilkanaście sekund w „Lifeless” oraz „All We Had Was Hope”. Poza tym Flo Schwartz śpiewa bardzo melodyjnie, stosując chórki i nakładki wokalne – efekt jest czasem bardzo beatlesowski. I faktycznie, zgadza się, że Pyogenesis powrócił do grania, które usłyszeć można było na „Sweet X-Rated Nothings” oraz „Twinaleblood”. Słychać w tych piosenkach ducha dawnych czasów, lat 90., kiedy to zespół nie grał już death metalu, ale jeszcze niecałkowicie poświęcił się melodyjnemu pop-punkowi. Tego ostatniego jednak trudno było się pozbyć, co powoduje interesujący efekt, jakby połączyć Type O Negative oraz Green Day. Daje to dobre rezultaty chociażby w „The Best is Yet to Come”, czy „All We Had Was Hope”.
Muzyka Pyogenesis dzisiaj brzmi bardzo optymistycznie; skomponowana jest wyłącznie w harmoniach durowych. Trudno jednak sklasyfikować ją jako metal; na płytach, do których najnowszy album Niemców się odwołuje, tej stylistyki było już bardzo niewiele. „A Century in the Curse of Time” to raczej mariaż alternatywnego rocka z mocniejszymi brzmieniami gitar, elementami pop-punka i metalu gotyckiego. I chociaż w pierwszym kontakcie wydaje się, że pomysł na powrót (ale przecież nie do końca) do lat 90. spalił w przypadku tego niemieckiego zespołu na panewce, z kolejnymi przesłuchaniami dochodzimy do wniosku, że jednak było to słuszne posunięcie. I chociaż lubię to pop-punkowe, greendayowskie oblicze zespołu, to jego dzisiejsze oblicze również mi odpowiada. 4/5
Michał Żarski
Pyogenesis, A Century in the Curse of Time, AFM Records 2015
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/263907-powrot-pyogenesis-mocniejsze-oblicze-alternatywnego-rocka-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.