Jak to się stało, że nas przemieniono? „Afazja polska” - wieczór autorski Przemysława Dakowicza. RELACJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Blogpress.pl
Fot. Blogpress.pl

Już po raz trzeci klub Ronina gościł u siebie poetę, eseistę i nauczyciela akademickiego Przemysława Dakowicza. Tym razem wieczór autorski poświęcony był jego najnowszej książce „Afazja polska” (2015, Wydawnictwo Sic!). Spotkanie z autorem poprowadziła Hanna Dobrowolska z Solidarnych 2010 i Ruchu Kontroli Wyborów.

Na wstępie Hanna Dobrowolska poprosiła autora o diagnozę tytułowej jednostki chorobowej – afazji, o jej przyczyny, objawy i przede wszystkim terapię. Przemysław Dakowicz przyznał, że nie czuje się „najszczęśliwszym diagnostą afatyczności polskiej”. Afazja pojęcie-metafora najtrafniej, jego zdaniem, oddaje stan obecnej przypadłości naszej wspólnoty. To stan, w który organizm został wprowadzony w wyniku fizycznej traumy.

[To] fundamentalna nieumiejętność wyartykułowania własnej świadomości. [To] nieumiejętność, która jest efektem jakiegoś organicznego zwichnięcia wewnętrznego, przełamania, komplikacji wewnętrznej czy nawet czegoś, co można by nazwać schizofrenicznością. Tego, czym współczesna Polska jest. … Afazja, jako nieumiejętność mówienia o samych sobie, wynikająca z tego, że w zasadzie do końca nie potrafimy sami siebie opisać jako pewnej zbiorowości, którą stworzono na ziemiach obecnej Polski i po roku 1944 czy od roku 1939 tworzono rozmaitymi metodami.

Fot. Blogpress.pl
Fot. Blogpress.pl

Autor odniósł się również do podziału występującego we wspólnocie polskiej wynikającego z „wewnętrznego konfliktu symbolicznego czy świadomościowego”.

Jestem przekonany, że niestety komunistom ta sztuka się powiodła, tzn. nie możemy mówić o wspólnocie, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie żywioły czy wszystkie ruchy, czy wszystkie elementy tworzące ten zbiorowy organizm, którym Polska dzisiaj jest.

Odniósł się również do podjętej przez Hannę Dobrowolską kwestii przywrócenia ciągłości polskości.

Jeśli byśmy sobie wyobrazili lata 1944-1989 jako przerwę w polskości, jako tę uciętą nić (jeśliby wziąć metaforę z Mochnackiego, tej nici przypomnienia i związku) tzn. coś ucięto i w miejsce tego wstawiono coś innego. Czy możemy uznać to, co jest dziś za kontynuację tego przerwanego wątku, jeśli w to miejsce wsadzono implant, jakąś sztuczność? A z drugiej strony może ten obraz przepaści byłby bardziej adekwatny, ponieważ widzielibyśmy dwa brzegi, które jakoś trzeba połączyć. Przepaść trzeba zasypać albo przeskoczyć … Czy możemy mówić, że w latach 1944-1989 udało się rudymenty polskości ocalić w taki sposób, żeby to wszystko co było wcześniej, było elementem naszego wspólnotowego DNA dzisiaj?

Hanna Dobrowolska podkreśliła, cytując fragment książki, konieczność przemówienia ponownie odkłamanym, czystym głosem, zwłaszcza po roku 1989.

… to continuum w tej chwili jest również w jakiś sposób niemożliwe do przywrócenia, czy [jest] zaburzane poprzez nowe implanty, które się pojawiają, poprzez ponowną powtórną wymianę elit…. Nie dość, że musimy się rozliczyć z tymi kilkudziesięcioma latami wstecz, to jeszcze musimy się na bieżąco cały czas opowiadać wobec.

Przemysław Dakowicz dodał, że to raczej rok 1980 czy 1981 był czasem szansy na to

żeby głos dobiegający z wnętrza tej wspólnoty zniszczonej, czy zagłuszonej, czy stłamszonej i zmuszonej do milczenia, żeby ten głos zaczął z jej wnętrza dochodzić i być słyszalny. Można by powiedzieć jeszcze inaczej, że to była końcówka lat 70-tych, kiedy w drugim obiegu pewne prawdy zaczęły się przedostawać do zbiorowej świadomości…. Na pewno po 1989 roku nie mamy sytuacji takiej, żeby to wahadło historii przeszło na drugą stronę i żeby teraz doszła do głosu ta rzeczywista wspólnota polska i żeby ten głos stał się głosem dominującym. Jest to jeden z głosów. Na ten chaos głosów, na tę walkę głosów zostały nałożone te głosy z zewnątrz i w wyniku tego otrzymaliśmy kakofonię.

Po odczytaniu fragmentu rozdziału dotyczącego Stefana Starzyńskiego, autor dodał:

Skupuję wszystkie megafony” – to jest takie zdanie Starzyńskiego, które najmocniej ze wszystkich zdań utkwiło mi w pamięci. „Skupuję wszystkie megafony” - czy to nie jest tak, że wszystko co rozmaici ludzie działający na rzecz wspólnoty od roku 1944 czy 1939 robili przez cały okres II wojny światowej i komunizmu, a później po roku 1989 nie polegało właśnie na skupywaniu wszystkich megafonów? Na próbie dotarcia z tym głosem, który mówi co tu naprawdę się dzieje, co tutaj między sobą mówimy, w jakiej jesteśmy sytuacji czy to właśnie nie polegało na tym - na próbie dotarcia? Wszystko to, co dzieje się w klubie Ronina od kilku lat jest działalnością, która na tym polega. Wszystko co robią Solidarni 2010, wszystko co robią media konserwatywne (przecież bardzo mizerne) po 1989, które wreszcie, mam wrażenie, zaczynają mieć rzeczywisty wpływ na myślenie ludzi, którzy przez wiele lat nie mieli takiej możliwości … Myślę, że ta praca polegająca na skupywaniu megafonów trwa.

Fot. Blogpress.pl
Fot. Blogpress.pl

Hanna Dobrowolska podkreśliła literackość i znaczenie tej książki prowokującej do osobistego rozeznania własnej historii i „do pogrzebania we własnych afazjach”. To powinny być, jej zdaniem, owoce lektury tej książki. Przemysław Dakowicz przypomniał, że książka powstawała najpierw w formie cotygodniowych artykułów w „Gazecie Polskiej Codziennie” pisanych na zaproszenie Joanny Lichockiej.

Zdałem sobie sprawę, że już od wielu lat interesuje mnie problem – jak to się stało, że nas przemieniono? Jak to się stało, że ta przemiana mogła nastąpić? Kiedy jest jej początek? Wyznaczyłem sobie takie daty, pobieżnie rzecz oglądając (1939 – 1950/51, czy nawet najdelikatniej biorąc 1949) od napaści niemieckiej i sowieckiej na Polskę aż do początku stalinizmu i socrealizmu w literaturze, w kulturze. Między tymi granicznymi datami dokonały się zmiany najbardziej rewolucyjne. [Postawiłem] pytanie - jak o tym opowiedzieć? By napisać zwykły artykuł historyczny, to jestem jednak niedostatecznie wykształcony historycznie, żeby się porywać na coś takiego. Po wtóre, nie do końca interesuje mnie przedstawienie faktów tzn. napisanie tekstu, który byłby dokumentalnym, sumującym i przedstawiającym jakiś rodzaj analizy i syntezy tego materiału, który bym zebrał, gdybym był historykiem. Chodziło mi raczej o to, żeby po pierwsze, samego siebie dokształcić w tym zakresie, po wtóre, żeby przeżyć to coś, czego nie przeżyłem dotychczas. Chodziło mi o to, żeby ten tekst miał taki kształt, aby się w nim uzewnętrzniła nie tylko wiedza i fakty (wiedza, którą mozolnie zbierałem i fakty, które przepisywałem przecież z innych książek, ze wspomnień i z relacji), ale również żeby dać jakieś świadectwo własnego emocjonalnego uczestnictwa w tym wszystkim. Ale chodziło mi o coś jeszcze więcej, żeby w pewnym sensie przymusić czytelnika do współuczestnictwa w tej emocji, która mnie samemu towarzyszyła w trakcie lektury tych tekstów. W pewnym sensie te teksty są manipulatorskie, przyznaję się do tego, w ten sposób, że starają się wciągnąć odbiorcę w ten zakres treści obrazów i emocji które były moim udziałem. Chodziło mi o to, żeby ktoś kto będzie czytał tę książkę nie pozostał obojętny wobec faktów, postaci, wydarzeń, z którymi będzie obcował, żeby nie docierało to tylko do jego zdolności intelektualnych, żeby lektura nie kończyła się na sporządzeniu rejestru zmarłych.

W dyskusji (czasem polemicznej) po zakończeniu głównej części spotkania udział wzięli m.in. Bogdan Urbankowski i Krzysztof Jabłonka.

Relacja: Ula (tekst), Bernard (wideo i foto), Margotte (foto)

Całość na Blogpress.pl

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych