Do tej pory żyłem w nieświadomości faktu, że artykuły, które piszę dla wNas.pl, czytane są przez takie tuzy dziennikarstwa muzycznego, jak redaktor Wiesław Weiss, naczelny miesięcznika „Teraz Rock”. Od kilku dni wiem, że portal, jak i moja skromna osoba, cieszą się dużym zainteresowaniem wyżej wymienionego żurnalisty. Uwaga ta jest tak ogromna, że pan Weiss poświęcił mi cały felieton w sierpniowym numerze prowadzonego przez siebie pisma.
Kilka miesięcy temu wypowiedziałem się dla Onet.pl o rocku progresywnym, a nieco wcześniej napisałem dla wNas.pl artykuł o tej muzyce. Wyraziłem również swoją opinię o piśmie redaktora Weissa, które uznaję za archaiczny skansen, poświęcający – moim skromnym zdaniem – zbyt wiele uwagi tradycyjnej muzyce rockowej, kosztem wykonawców bardziej nowatorskich, chociaż niekoniecznie młodych stażem. Po naczelnym „Teraz Rocka”, dziennikarzu zapewne o wielkiej wiedzy i osłuchaniu w muzyce, który debiutował w latach 70. na łamach miesięcznika „Jazz”, powinienem spodziewać się rzeczowej polemiki. Tej jednak nie było, a zamiast niej przeczytałem (i wiele innych osób) ze zdziwieniem i rozbawieniem kilkadziesiąt zdań będących niczym innym jak tylko atakiem personalnym.
Zamiast wytoczenia, jako znawca muzyki rockowej, zwłaszcza tej z wąsem, poważnych i rzeczowych argumentów redaktor Weiss dokonał internetowego śledztwa i zapewne po żmudnych poszukiwaniach odnalazł moje zdjęcie oraz kilka informacji pochodzących z serwisu poprzecinku.pl, w którym również zdarza mi się publikować. Pan naczelny nie omieszkał zdradzić swoim czytelnikom, że jestem polonistą, a co gorsza, nauczycielem języka polskiego. To jeszcze nie wszystko, bo odbiorcy Panaweissowego felietonu dowiedzieli się druzgocącej informacji, iż wiem, co to przydawka i gdzie postawić przecinek. Panie redaktorze, zawiódł mnie pan; o przecinku i przydawce uczy się w szkole podstawowej. Gdyby pan zaatakował mnie synekdochą albo rematem, mógłbym się poczuć cokolwiek zmieszany.
Pan Wiesław Weiss zdradził również, że słucham Armii, Dezertera, The Cure, Killing Joke, Depeche Mode i Voivod, a grotem jego polemicznej włóczni jest informacja, że to również stare zespoły, a ja przecież starych zespołów nie lubię i brzydko je w moich wypocinach atakuję. Jeśli nie widzi pan różnicy między muzyką opartą na prostych formalnie środkach wyrazu a napuszonym barokowym (w złym tego słowa znaczeniu) kiczem jak Pendragon, Arena, Luca Turilli’s Rhapsody (w nowym numerze Pańskiego pisma kuriozum to dostało bardzo wysokie noty), to przecież ja nie będę drewna do lasu woził i Panu tego tłumaczył. Kwestia stażu zespołu jest tutaj najmniej ważna, bo przecież takie dziadki jak Dezerter więcej wiedzą o tym, czym jest rock i czad, od wielu młodych zespołów progresywnych, których tutaj nie będę wymieniał, aby się znowu ktoś nie obraził.
Najciekawszą częścią felietonu pana Weissa jest analiza psychologiczna mojej skromnej osoby. Otóż, na podstawie kilku moich tekstów i zdjęcia, pan redaktor stwierdził, że jestem osobą niewiarygodną. I to nieznającemu się na rzeczy, jak Pan twierdzi, laikowi, poświęca Pan cały felieton? Niewiarygodne! Oprócz tego dowiedziałem się, że jestem zajadły, dążę po trupach do internetowej sławy. Jak na razie największą sławę zawdzięczam Pańskiemu tekstowi, za co w tym miejscu wypada mi podziękować. Ponadto według Pańskiej pogłębionej analizy mentalnej nienawidzę świata, a w szczególności „Teraz Rocka”. Panie redaktorze, jako polonista powiem Panu, że był taki filozof jak Henri Bergson. A filozof ten stwierdził, że śmiech wyklucza nienawiść. Skoro już od dawna śmieję się serdecznie z wielu tekstów publikowanych w „Teraz Rocku”, jakże mam go nienawidzić? Kocham się śmiać i kocham muzykę, na nienawiść więc nie ma u mnie miejsca. Chyba że pan redaktor bierze tu przykład z tych polityków, którzy zarzucając to niecne uczucie swoim przeciwnikom, sami wykrzywiają twarze w nienawistnym grymasie.
I prawie na koniec odniosę się do zarzutu, jakobyśmy na naszym portalu nie pisali o nowych zjawiskach. Pan zauważył tylko The Vaccines, ale proszę sobie poszperać w archiwum, gdzie znajdzie Pan również The Soft Moon, The Internet, Lucy Rose, The Shipyard, Lilly Hates Roses, Leona Bridgesa, Walk the Moon i wielu innych młodych wykonawców.
A na sam koniec odniosę się jeszcze do zakończenia Pańskiego tekstu, w którym zarzucił mi Pan chamstwo, pisząc w dodatku „i ktoś taki jest wychowawcą młodzieży”. Ośmieliłem się bowiem napisać, że pewne zespoły znajdują się już jedną nogą w grobie. Gdybym napisał tak o jakimś śmiertelnie chorym muzyku, mógłby Pan i powinien mi to chamstwo wytknąć. Powiem więc do Pana po raz drugi jako polonista. Zespół grobu mieć nie może, nie może mieć również nogi, a zdanie, które Pan przekręcił, miało charakter metafory. Bo grobem zespołu muzycznego nie jest mogiła w ziemi, jak w przypadku człowieka, ale jego rozwiązanie. Opinię zaś o tym, jakim jestem wychowawcą, proszę pozostawić moim uczniom.
Michał Żarski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/262074-do-redaktora-wieslawa-weissa-polemika