Przekonujący pop. Nowy album LUCY ROSE. Recenzja

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

To, co niespecjalnie wychodzi naszym krajanom, chociażby z Lilly Hates Roses, całkiem nieźle udaje się twórcom obcym, chociażby – nomen omen – Lucy Rose. Ta ostatnia jest młodą, brytyjską wokalistką, która zadebiutowała trzy lata temu krążkiem „Like I Used To”, a kilkanaście dni temu wypuściła drugą płytę – „Work It Out”. Określana jako nowa nadzieja sceny indie-folkowej, chwalona była za bezpretensjonalność i prostotę swoich piosenek. Faktycznie, niczego skomplikowanego w nich nie było, tylko proste instrumentarium, takie teksty i takie melodie. W przypadku muzyki pop to nie zarzut, wręcz przeciwnie.

Pod względem bezpretensjonalności druga płyta Lucy Rose nie jest niczym nowym. W wersji rozszerzonej zawiera ona aż siedemnaście nieskomplikowanych piosenek, których urok docenia się zwłaszcza po którymś przesłuchaniu. Dość spora ich liczba może z początku spowodować znużenie, ale namawiam do uważnego przyjrzenia się temu, co nagrała ta zdolna piosenkarka. W niektórych utworach, jak „Like an Arrow” czy „My Life” wciąż słyszymy folkowe nuty, poparte ładnymi melodiami, ale niekiedy muzyka Lucy Rose dryfuje w stronę klasycznego popu, jak w „Our Eyes”, czy nawet bardziej elektronicznego grania jak w rozpoczynającym płytę „For You”. Brzmienia naturalnych instrumentów: gitary, fortepianu, a nawet perkusji, co w takiej muzyce nie musi być oczywistością, łączą się na „Work It Out” z dyskretnym udziałem elektroniki. Rezultat jest więcej niż dobry, bo jest nim udana popowa płyta, która unika mielizn jego komercyjnej odmiany, a z drugiej strony nie epatuje alternatywnością, która często jest rozwiązaniem stosowanym wówczas, gdy muzykom brakuje pomysłów na melodie.

Fanom Tori Amos, Bat For Lashes czy Florence + the Machine z czystym sumieniem można polecić “Work it Out”. Mimo faktu, że album ten jest bardziej kameralny I wyciszony niż barokowe dzieła zwłaszcza tej ostatniej artystki, to zawiera podobne myślenie o muzyce. A jest nim eklektyzm, mimo oparcia się na popowym szkielecie. Nie razi nawet zamierzona naiwność tych dźwięków, tak jakby była ona ich integralną częścią. Lucy Rose opowiada swoją historię przekonująco, w końcu jest częścią kilkudziesięciu lat tradycji angloamerykańskiego popu.

Michał Żarski

Lucy Rose, Work It Out, Sony Music Polska 2015.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych