Michał Lorenc o "Smoleńsku": "Uważam, że powstaje jeden z najlepszych polskich filmów w historii"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Ten film to portret Polaków po katastrofie smoleńskiej - podkreśla kompozytor Michał Lorenc, twórca muzyki do powstającego filmu „Smoleńsk”, w rozmowie z tygodnikiem „Niedziela”.

Zdaniem Michała Lorenca film Antoniego Krauzego nie rozstrzyga jednoznacznie, co zdarzyło się 10 kwietnia 2010 r., nie przesądza o winie ani nie narzuca interpretacji.

Jest natomiast przejmującym dziełem filmowym, mówiącym o faktach, trochę o poszukiwaniu prawdy. Zresztą główna bohaterka filmu nie musi tej prawdy za bardzo poszukiwać. Prawda sama ją dopada

— opowiada.

Kompozytor twierdzi, że czuje się zaszczycony zaproszeniem do współpracy przy tym filmie.

Uważam, że powstaje jeden z najlepszych polskich filmów w historii

— podkreśla.

Według artysty film o katastrofie smoleńskiej jest filmem o dojrzewaniu i „raczej o Zmartwychwstaniu, a nie o Ukrzyżowaniu”.

To nie jest historyczny paradokument, to jest fabularny film o dochodzeniu do prawdy, czy bardziej - do mądrości. Ten film to portret Polaków po katastrofie smoleńskiej

— wyjaśnia.

Choć liczy się z tym, że „recenzje filmu już zostały napisane”, to ma nadzieję, że „Smoleńsk” zostanie przyjęty z powagą.

Mam też pewność, że co prawda to pierwszy film o tej wielkiej tragedii, ale nie ostatni. Lekko nie będzie. Polska jest krajem, gdzie nie powstał ani jeden film o Witoldzie Pileckim, Tadeuszu Kościuszce. Takich filmów nie ma, w kinach dominują komedyjki, filmy tęczowe, mające mainstreamową klakę

— mówi kompozytor.

To, jak się dziś oficjalnie mówi o tragedii smoleńskiej, przypomina mu język używany w komunizmie.

W przypadku „Smoleńska” jesteśmy głęboko dotknięci katastrofą jako naród, jako znajomi - mówię także o sobie - bliżsi lub dalsi ofiar. Tymczasem tzw. oficjalna narracja, towarzysząca tragedii sugeruje kłamliwie cztery podejścia do lądowania, rzekome błędy pilotów. Tworzy się fałszywy, a obowiązujący obraz zdarzeń, wzmacniany jeszcze propagandowo przez większość mediów. W naszym kraju zaczął się tworzyć przy tej okazji język, którym posługiwaliśmy się jeszcze za komuny

— zauważa Lorenc.

Film ma być gotowy przed końcem roku. Pracę nad muzyką Michał Lorenc traktuje jako trudne wyzwanie, ponieważ mocno przeżył katastrofę smoleńską, a  to, co się działo po niej, bardzo go dotknęło.

Natomiast teraz czuję, że muzyka, którą piszę, jest rodzajem wypełnienia zobowiązania, które wtedy zaciągnąłem, i rodzajem spłaty długu wobec ofiar, które sporo dobrego też dla mnie zrobiły. I za życia, i po śmierci

— kończy Michał Lorenc.

bzm/”Niedziela”

Czytaj także: Krauze o „Smoleńsku”: „To nie jest film natchnień. To jest film faktów. Opowieść o tym, co się wydarzyło naprawdę”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych