wSieci: TERMINATOR GENISYS. Najwyższy czas powiedzieć hasta la vista. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Jeden z moich ulubionych ostatnich internetowych memów przedstawia granego przez ś.p Robina Williamsa bohatera filmu „Fisher King”, który wierzy, że przenosi się w czasie. Na dole widnieje napis: „Bush i Clinton startują na prezydenta, a w kinach króluje „Mad Max”, „Jurrasic World” i „Terminator”. Który mamy do cholery rok?!”. Cóż, niezwykły jest wysyp blockbusterowych powtórek w tym roku. I choć nowy „Mad Max” dowiódł, że mogą być one ożywcze i zachwycające, to zarówno sequel ganiających na wyspie dinozaurów jak i królujący właśnie na światowych ekranach 67 letni były kalifornijski ex gubernator, a dziś znów Terminator dowodzą sezonowego wypalenia się Hollywood.

„Terminator. Genisys” miał być totalnym odświeżeniem liczącej w sumie 5 filmów serii. Twórcy pokręcili więc fabułę, wrzucając wszystkie wątki z poprzednich filmów do jednego worka. Przyszłość miesza się z przeszłością i teraźniejszością oraz czasem alternatywnym. John Connor wysyła do przeszłości swojego przyszłego ojca Kyle’a Reese’a by ratował jego matkę, która niespodziewanie od dzieciństwa jest chroniona przez Terminatora. Tym razem samo pokonanie SkyNet nie wystarczy bowiem obok znanych dwóch światów istnieje jeszcze trzecie uniwersum…

Nowy „Terminator” to więc zarówno sequel jak i prequel klasyki Jamesa Camerona, który zostanie zapamiętany rzez widzów wyłącznie dzięki autoparodystycznemu Arnoldowi Schwarzeneggerowi z osiwiałą głową cyborga. Owszem, w przeciwieństwie do fatalnego „Terminator. Bunt maszyn” z 2003 roku czuć tutaj przynajmniej chęć oryginalnego wskrzeszenia znanej historii. A jednak doświadczonemu choćby przy „Grze o tron” czy „Thorze” Alanowi Taylorowi nie udaje się tego wskrzeszenia trzymać w ryzach. O ile smakowicie wypada bójka robota o twarzy Arniego z 1984 roku z dzisiejszym dobiegającym 70-tki mięśniakiem, a dorosły John Connor w wykonaniu Jasona Clarke’a intryguje, to wyraźnie brak twórcom pomysłu na całą resztę. Nużąco wtórna i pozbawiona demoniczności Roberta Patricka jest azjatycka wersja T-1000. Emilia Clarke jako Sarah Conor nie potrafi przez mielizny scenariusza nawiązać do postaci granej przez Lindę Hamilton, a autoironia Schwarzeneggera szybko się wyczerpuje.

Nie zaskakuje też wcale wizualna strona filmu, która jest przewidywalna i bazuje na sprawdzonych rozwiązaniach. Symbolem tego jest rozwałka Golden Gate Bridge. Tak, chodzi o ten sam most, którego destrukcję widzieliśmy już w kilku filmach na czele z „Pacific Rim” , „Godzillą” czy tegorocznym „San Andreas”. Cameron przyzwyczaił, że opowieść o cyborgu zabójcy wytyczała nowe trendy w widowiskowym kinie. Taylor bez polotu bazuje eksploatuje dawno utarty schemat. Apokaliptyczna opowieść Camerona nie miała nigdy być popcornową, wakacyjną rozrywką, ale brutalną i mroczną przypowieścią o pętli, jaką ludzkość zakłada sobie na szyję, oddając swój los w ręce sztucznej inteligencji. Nowy „Terminator” jest zaś skrojony pod gusta nastolatków, co odbija się nie tylko na istotnych w tym rodzaju kina scenach przemocy, ale też inteligencji scenariusza.

Arnold Schwarzenegger po zakończeniu kariery politycznej próbuje odbudować pozycję w Hollywood, grając zarówno w kontynuacjach filmów, które uczyniły go ikoną ( niebawem pojawi się jako Conan) jak i w rolach dla niego nowatorskich. Paradoksalnie oklaski krytyków otrzymał za skromną „Maggie”, gdzie wcielił się w farmera ratującego zainfekowaną wirusem zombie córkę, a nie za pokrytego zmarszczkami robota z przyszłości. Może to znak, że czas powiedzieć sobie „hasta la vista baby” zamiast „I’ll be back”? Znamienne jednak, że w tym filmie to pierwsze powiedzonko nie pada…

2,5/6

Łukasz Adamski

„Terminator. Genysis”, reż: Alan Taylor, dystr: UIP

W tym tygodniu również: o sytuacji mediów w Polsce pisze Sławomir Sieradzki, Piotr Zaremba o konwencji programowej PiS, wywiad Jacka i Michała Karnowskich z historykiem prof. Wojciechem Roszkowskim, a o udanej obronie wartości ważnych pisze Tomasz Łysiak. Największy konserwatywny tygodnik opinii w Polsce w sprzedaży od 6 lipca br.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych