55. Krakowski Festiwal Filmowy. „Życie zaczyna się po pięćdziesiątce”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
materiały prasowe
materiały prasowe

Zarówno widzowie i krytycy, jak i liczne ekipy jurorskie zgodnie twierdzili, że Krakowski Festiwal Filmowy prezentował w tym roku bardzo wysoki, wyrównany poziom. Nie było żadnego filmu, który byłby słaby. Gdyby poszukać wspólnego mianownika produkcji różnych narodowości i kręgów kulturowych, to byłaby to tematyka biedy i problemów społecznych („Hotel 22”, „Ostatni przystanek”, „Raj na ziemi”, „Barcelona Here We Stand”, „Królowa ciszy”), pokazanie innych orientacji seksualnych i miłości poza stereotypami („Spring”, „Mów mi Marianna”, „Before the Last Curtain Falls”). Wyraźna była też tendencja do pokazywania wnikliwych portretów psychologicznych i umieszczania kamery bardzo blisko bohaterów („Córka”, „Endrju”, „Love, love”, „Casa Blanca”, „Spring”, „Królowa ciszy”, „Jak gdyby nic”, „Before the Last Curtain Falls”). Pojawiły się, choć w zdecydowanej mniejszości filmy pokazujące konflikty narodowościowe i religijne („Dybuk. Rzecz o wędrówce dusz”, „Ostatni przystanek”, „Królowa ciszy”).

W Międzynarodowym Konkursie Filmów Dokumentalnych nagrodę Złotego Rogu dla najlepszego filmu otrzymała Karolina Bielawska za dokument „Mów mi Marianna” (Polska). Kilkakrotnie wychodziła na scenę po inne trofea, m. in. nagrodę im. Macieja Szumowskiego za szczególną wrażliwość na sprawy społeczne. Producent jej filmu Zbigniew Domagalski również został nagrodzony. Bohaterka uhonorowanego dokumentu Marianna urodziła się jako Wojciech Klapczyński. Trudno rozpoznać mężczyznę w zgrabnej, dobrze ubranej i umalowanej kobiecie, poruszającej się na wysokich obcasach. Przeszła ona operację zmiany płci i leczenie hormonalne. Jednak życie w zgodzie z sobą ma swoje koszty: samotność, odrzucenie przez rodziców i utratę własnej rodziny, dzieci i żony. Skromna, wierząca, pracująca jako automatyk ruchu w metrze kobieta walczy o prawo bycia sobą. „Mów mi Marianna” to obraz o wychodzeniu z samotności, walce o aprobatę społeczną i budowaniu samoakceptacji. Bohaterka, która musiała dokonać wyboru między własną tożsamością a rodziną, odnajduje w końcu przyjaźń z podobną do siebie osobą. Zdobywa też miłość zwykłego mężczyzny. Obraz filmowy znakomicie współgra z muzyką autorstwa Natalii Fiedorczuk i zespołu „Anthony and The Johnsons”.

Podwójnie uhonorowana została też Aleksandra Maciuszek, reżyserka filmu „Casa Blanca” (Polska, Meksyk): nagrodą Srebrnego Rogu dla reżysera średniometrażowego dokumentu i Złotym Lajkonikiem w Konkursie Polskim. Znakomicie filmowany w bliskich planach przez Javiera Labradora Deulofeu obraz pokazuje codzienne bytowanie dwójki Kubańczyków, zwykłe życie niezwykłych bohaterów. Ubodzy mieszkańcy portowego miasteczka, wiekowa Nelsa i jej syn, cierpiący na zespół Downa Vladimir, oboje niesprawni, ledwo sobie radzą z codziennością. Jednak bycie razem i zauważalna miłość są dla nich wielką wartością. Świetnie pokazane, bliskie portrety psychologiczne dwojga bohaterów są zaletą tego obrazu. Vladimir musi zmagać się z przezwiskami i głupimi żartami mieszkańców miasteczka. Scenerię filmu tworzą zarówno odrapane ściany i zardzewiałe kontenery, jak i malownicze nadmorskie plenery. Piękno zderzone jest z brzydotą, nieudolna dobroć z okrucieństwem. Niezwykłej parze grozi rozdzielenie, gdy starsza kobieta zaczyna chorować. Rodzina chce ją zabrać do domu opieki, a Vladimira do siebie. Dotknięta przez los dwójka walczy o każdy dzień, gdy problemem stają się zwykłe czynności, jak zawiązanie butów, czy zjedzenie zupy. Największą wartością tego dokumentu jest bliskie pokazanie autentycznych, wzruszających uczuć, obrazów, gdy syn przytula się do matki jak dziecko i gdy otacza ją swoją opieką.

Dwie nagrody dostał także film „Królowa ciszy” (Polska): Srebrny Róg za reżyserię pełnego metrażu dla Agnieszki Zwiefki oraz tę za najlepsze zdjęcia dla Aleksandra Duraja i Armanda Urbaniaka. Filmowany w stylu bollywoodzkich filmów i dynamicznie zmontowany dokument jest znakomitym połączeniem podpatrywanych scen i ciekawych ujęć inscenizowanych. Wynikają  one z użytej konwencji i są istotne dla rozwoju akcji. Kilkuletnia, głuchoniema Romka spod Wrocławia, Denisa znakomicie tańczy mimo swej niepełnosprawności i to pozwala się jej w wyobraźni przenieść do słonecznych Indii, i fantazjować, że jest hinduską księżniczką. Niepełnosprawność i problemy etniczne, wielokrotnie już obecne w dokumentach, tu zostały pokazane w nowatorski i pomysłowy sposób. Denisa, mimo problemów, właśnie dzięki tańcowi i bollywoodzkim filmom jest bardzo szczęśliwą osobą, podobnie jak cała społeczność romska, zamieszkująca nielegalnie osadę bardzo biednych baraków. Potrafią cieszyć się życiem, mimo grożącej im eksmisji. I to przesłanie, w połączeniu z ciekawą formą, jest największą wartością tego filmu. W „Królowej ciszy” tańczy już nie tylko społeczność cygańska, ale i młodzież szkolna, a nawet zwykli przechodnie – wrocławianie.

Srebrny Lajkonik z Konkursu Polskiego powędrował w tym roku do Krzysztofa Kopczyńskiego, reżysera filmu „Dybuk. Rzecz o wędrówce dusz” (Polska, Szwecja, Ukraina). Dzieło pokazuje napięcia i konflikty, które tworzą się w ukraińskim mieście Humań pomiędzy miejscowymi ludźmi a żydowskimi przybyszami, którzy pielgrzymują do grobu rabina Nachmana z Bracławia, jednej z najważniejszych postaci chasydyzmu. Co roku przyjeżdżają tu tysiące ortodoksyjnych Żydów, którzy świętują Rosz Haszana czyli Nowy Rok, Święto Trąbek i inne uroczystości. Chasydzi nie tylko ożywiają postkomunistyczne miasteczko, ale i wspierają je finansowo. Bohaterami filmu są społeczności: żydowska i ukraińska jako całość. Pośrednikiem między tymi światami jest Wołodia, staruszek, który dba o porządek na kirkucie – żydowskim cmentarzu. Umiera on w trakcie kręcenia dokumentu i sceny jego pogrzebu są jednymi z najbardziej wyrazistych w filmie. Reżyser Krzysztof Kopczyński stara się bezstronnie pokazać obie strony konfliktu i jest też kimś w rodzaju pośrednika. Obie strony dzieli przede wszystkim przeszłość. Ukraińcy obchodzą święto niepodległości swojego kraju. Nad postumentem upamiętniającym koliszczyznę, wystąpienie ukraińskich chłopów i Kozaków, zaprzysięgają młodych żołnierzy. Dzieci uczą się o Iwanie Goncie, osiemnastowiecznym przywódcy rzezi humańskiej, w czasie której zamordowano tysiące Żydów. Dorośli chcą mu postawić pomnik jako bohaterowi narodowemu. Chasydzi natomiast nie chcą krzyża, postawionego na cześć 1025. rocznicy Chrztu Rusi, znajdującego się tuż przy synagodze mieszczącej grób cadyka Nachmana i nad rzeką będącą miejscem rytualnych oczyszczeń. Film można odbierać uniwersalnie, jako dzieło o nierozwiązanych konfliktach z dawnych czasów, powodujących współcześnie wzajemne antagonizmy wielu narodów.

Temat ukraiński obecny jest też w innym dokumencie: „Piano” Vity Marii Drygas, który dostał wyróżnienie specjalne jury konkursu polskiego. To niezwykły film, który zasłużył na coś więcej niż wyróżnienie. Muzyka i rewolucja to tematy odwieczne. Tutaj, poprzez historię pianina, które znalazło się na Majdanie, opowiedziana jest historia walki z autorytarną władzą. Antonetta Mischenko, studentka Konserwatorium Muzycznego z Kijowa, uratowała przed zniszczeniem pianino niesione na barykady. Ona pierwsza zagrała na nim muzykę Chopina i ukraiński hymn. Losy instrumentu poznajemy też dzięki innym bohaterom: słynnej kompozytorce Lyudmile Chichuk, żołnierzowi Volodimirowi i Bohdanowi, zamaskowanemu mężczyźnie, który znalazł się na Majdanie po stracie żony i maleńkiego synka. Tak jak w filmie Sergieja Łoźnicy „Majdan. Rewolucja godności” znajdujemy się tu w środku filmowanych wydarzeń i patrzymy na rewoltę oczami uczestników. Jesteśmy blisko czwórki grających muzykę wspierającą uczestników Majdanu i pośród tłumu. Berkut usiłuje zagłuszyć dźwięki pianina rosyjskimi piosenkami. Scena ta staje się trafnym symbolem konfliktu.

„Piano” to dokument zrealizowany tradycyjnymi metodami, natomiast posmak artystycznego eksperymentu ma obraz „Jak gdyby nic” Grzegorza Jaroszuka, laureata Srebrnego Lajkonika dla reżysera najlepszego krótkometrażowego filmu fabularnego. W filmie pada niewiele słów, długie nieruchome ujęcia i niekończące się milczenie są znakiem firmowym tej fabuły. W którymś momencie zostaje podważona realność przedstawionego świata, nie wiemy, czy nie jest on wizją lub urojeniem dziwnej bohaterki, pracownicy zoo. Jest ona świadkiem brutalnej strzelaniny w sklepie, ale czy na pewno? Nie wiemy, czy awangardowy teatr pracowników zoo jest prawdziwy. Jedyne, co z pewnością możemy powiedzieć,  to że relacje w rodzinie bohaterki są co najmniej dziwne, bez dialogów, porozumienia. Zauważamy, że nikt nie przejmuje się jej relacją o strzelaninie i tym, że o mało nie zginęła. Czarny humor i absurdalne zakończenie, kiedy to bohaterka wchodzi do klatki z drapieżnikiem, a ten nie tylko nie chce jej pożreć, ale nie zwraca na nią uwagi, może też być tylko wytworem wyobraźni kobiety. Jeśli jesteśmy już przy krótkim metrażu, to nie sposób pominąć laureatów Smoków, czyli nagród Międzynarodowego Konkursu Filmów Krótkometrażowych. Złotego Smoka dla reżysera najlepszego filmu otrzymała Elizabeth Lo za film „Hotel 22” (USA). Jest to zapis jednej nocy w autobusie nr 22, który jako jedyny w Dolinie Krzemowej jeździ 24 godziny na dobę. Pasażerami nocnych kursów są głównie bezdomni, którzy znaleźli sobie w ten sposób ciepłe miejsce na przemieszczającą się noclegownię. Wstrząsające jest pokazanie społecznej przepaści między bogatymi i biednymi. Świetnie uchwycone i wybrane dialogi, a nieraz wręcz kłótnie między podróżującymi w autobusie, dotyczą na przykład rasizmu.

Laureatem Srebrnego Smoka dla najlepszego dokumentalnego filmu krótkometrażowego został Mijael Bustos Guetiérrez za film „Opowieść o miłości, szaleństwie i śmierci” (Chile). To obraz nakręcony w prawdziwej rodzinie reżysera, opowiadający o jego wujku, schizofreniku Carlosie, opiekującym się nim dziadku i chorej na raka płuc babci. To nagromadzenie nieszczęść chilijski twórca pokazuje w stonowany, zdystansowany sposób. Każdego dnia w tym domu rozgrywa się tragedia, jednak najbardziej zaskakująca jest dramatyczna puenta, przyniesiona przez prawdziwe życie. Mamy wrażenie nieuniknionego fatalizmu. Jeszcze bardziej mroczną tonację ma film „Wolny człowiek” (Tajwan) nagrodzony Srebrnym Smokiem dla najlepszej krótkometrażowej fabuły. Reżyser Boon-Lip Quah w znakomity sposób rozgrywa dramaturgicznie historię A-Jie, młodego pracownika prywatnej pralni, na zwolnieniu warunkowym odpracowującego więzienie. Zostało mu już tylko kilka dni, które skreśla skrzętnie w kalendarzu, i może być wolnym człowiekiem. Gdyby nie wiszące nad nim fatum i kolejna zbrodnia… A-Jie spotkał miłość swego życia, ale budzący postrach właściciel pralni, który jest jej wujem powoduje, że młody Tajwańczyk staje w jej obronie.

Na przeciwnym biegunie nastrojów zrealizowana została animacja „Limbo Limbo Travel” (Francja, Włochy). Zsuzsanna Kreif  i Borbála Zétényi dostały Srebrnego Smoka za reżyserię najlepszego filmu animowanego w kategorii krótkiego metrażu. To zabawna opowieść o wycieczce Limbo Limbo Busem kobiet pragnących odpocząć od trudności życia oraz od ról żon i matek, i szukających ukojenia w ramionach egzotycznych mężczyzn. Reżyserki pokazały z humorem konfrontację kultur i nierealność marzeń o ucieczce od cywilizacji. Znakomity jest surrealistyczny rysunek, z postaci bohaterów autorki wydobywają mocno przerysowane cechy, na przykład niekończące się wąsy niedoszłych kochanków, czy kolosalny wzrost i tuszę ich władczyni.

Jeszcze jedna, pełna humoru wysokich lotów animacja „Nie możemy żyć bez kosmosu” w reżyserii Konstantina Bronzita, otrzymała nagrodę Jury Studenckiego. I „last, but not least” „Niebieski pokój” (Polska, Francja) Tomasza Siwińskiego surrealistyczna wizja wspomnień i lęków mężczyzny, który w wypadku samochodowym stracił żonę i dziecko, mentalnie uwięzionego w rzeczonym niebieskim pokoju – upostaciowaniu jego podświadomości, dostała Srebrnego Lajkonika w Konkursie Polskim dla najlepszego filmu animowanego. Jak widać nagród i kategorii jest wiele i dlatego wszystkich, w stu procentach nie sposób opisać. Należałoby tylko wspomnieć, że zupełnie odrębną kategorię stanowił Międzynarodowy Konkurs DocFilmMusic. Jury pod przewodnictwem Jana A. P. Kaczmarka nagrodziło Bretta Morgana za film „Kurt Cobain: Montage of Heck” (USA) i wyróżniło Ayata Najafi za dzieło „Pieśni bez ojczyzny” (Niemcy, Francja).

Niezwykle atrakcyjnie przedstawiał się dzień Smoka Smoków, którego otrzymał w tym roku estoński twórca filmów animowanych Priit Pärn. Znakiem firmowym tego artysty jest poetyka czarnego humoru połączonego z absurdem. Począwszy od debiutu „Śniadanie na trawie” surrealizm towarzyszył całej jego twórczości. Retrospektywa filmów Priita Pärna: „Czy ziemia jest okrągła”, „ …i jego sztuczki”, „Kilka ćwiczeń przygotowujących do samodzielnego życia”, „Trójkąt”, „Przerwa” „Hotel E”, „Nurkowie w deszczu” i innych odbyła się w „Kinie pod Baranami” i w „Agrafce”.

Gościem specjalnym tegorocznej edycji festiwalu była Litwa. W przeglądzie najnowszych filmów litewskich zaprezentowano wachlarz tematów przybliżających codzienną egzystencję wschodnich sąsiadów. W przeglądzie litewskim wyświetlono fabuły, animacje i dokumenty. Zainaugurował go film „Jak wygraliśmy rewolucję” w reżyserii Giedrè Žickytè. Dokument przedstawia działalność rockowej grupy „Antis” i przez ten pryzmat autorka przedstawia przemiany na Litwie w latach osiemdziesiątych. „Jeansy i rock obaliły Związek Radziecki” jak mawiał Václav Havel. Formacja „Antis” powstała dla żartu, ale później jej muzyka stała się wcieleniem wolnościowych pragnień Litwinów. Pokazom towarzyszyła konferencja „Spojrzenie na Litwę”.

Spośród licznych imprez towarzyszących Krakowskiemu Festiwalowi Filmowemu warto wymienić zaprogramowany przez Piotra Metza mini-przegląd „Dźwięki muzyki”, podczas którego wyświetlono m.in. klasyki takie jak: „Hair”, „The Doors”, czy „Pink Floyd. The Wall”. Publiczność lubi też zawsze koncerty. W tym roku brylował Wojciech Waglewski (towarzyszący imprezie HBO) oraz zespół Mitch&Mitch w koncercie plenerowym na Placu Nowym.

Krakowski Festiwal Filmowy ma już 55 lat i wciąż trzyma się świetnie. Jak oznajmił dyrektor festiwalu Krzysztof Gierat:

Życie zaczyna się po pięćdziesiątce”, czyli wszystko jeszcze przed coroczną krakowską imprezą. W tym roku festiwal był wyjątkowo atrakcyjny, do czego przyczyniła się też znakomita „Gazeta Festiwalowa” i wyświetlana codziennie, nowocześnie realizowana w studiu filmowym Akademii im. A. Frycza Modrzewskiego kronika, relacjonująca kolejne imprezy i przeglądy.

Małgorzata Kulisiewicz

Autor

Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych