W maju pojawiła się długo oczekiwana nowa książka poety, prozaika, eseisty i norwidologa Przemysława Dakowicza. Zanim pozycja przybrała formę zwartej, pojemnej publikacji, mogliśmy nabierać na nią apetytu sczytując powstające systematycznie fragmenty ze strony bloga autora i z czasopism o patriotycznym profilu. Poprzedzone uważnym, naukowym rozpoznaniem historycznego terenu artykuły zwiastowały dzieło godne najwyższej uwagi, książkę wnikliwą i pasjonującą, a znakomite pióro Dakowicza gwarantowało treści formalną lekkość i kwalifikowało „Afazję polską” do literatury pięknej. Wydawcą jest Sic!
Przemysław Dakowicz to rocznik 1977. Jest absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego, a obecnie adiunktem w Katedrze Literatury i Tradycji Romantyzmu tejże uczelni. Doktorat poświęcił twórczości Cypriana Kamila Norwida, a rozprawę tę – „Lecz ty spomnisz wnuku. Recepcja Norwida w latach 1939–1956. Rzecz o ludziach, książkach i historii„ - wyróżniono w konkursie na najlepszą pracę doktorską roku 2009 z dziedziny nauk o kulturze (publikacja doktoratu w 2011). Autor sześciu tomów poezji (2002-2014), w tym znakomitych „Placów zabaw ostatecznych” oraz poświęconej Żołnierzom Wyklętym, „Łączki”. To także jeden z nielicznych artystów sumiennych i niezależnych, którzy mieli honor i odwagę podjąć temat katastrofy 10/04/10 - napisał wydane przez Arcana „Przeklęte continuum. Notatnik smoleński”.
„Afazję polską” inauguruje ukłon wobec literatury romantyzmu, wobec „Dziadów” drezdeńskich Adama Mickiewicza. Pierwsze zdania książki są rozłożoną w cytatach i konstatacjach definicją, czy raczej symboliczną genezą polskiej afazji, której przejmującym, ludzkim desygnatem jest Cichowski i symptomatyczna dla naszych dziejów jego historia – od uroczego, kochającego życie młodzieńca, po umęczony brutalną niewolą, niemy wrak człowieka. Mickiewicz – jako liryk i profeta – wraca zresztą w splotach tekstu wielokrotnie.
Słowo „afazja”, w terminologii medycznej oznaczające utratę zdolności mowy, w literackiej intencji Dakowicza nazywa stworzoną nagle przez obiektywne zło nieumiejętność opisu rzeczywistości, nabyty stan braku zdolności wyrażania uczuć, przymusowe wyprowadzenie z pięknej, stabilnej, codziennej normalności w ramę obrazu „kneblującej” rozpaczy. To książka o toku niszczenia, o łamaniu ducha, zakorzeniona w polskości o najwyższej próbie. O programowym eksterminowaniu elit, mającym za cel atrofię kultury i odebranie nam - z punktu widzenia minionych faktów na wskroś zasadnego - poczucia dumy.
Sam Przemysław Dakowicz pisze we wstępie:
(…) Próbuję opowiedzieć dzieje polskiej afazji – poczynając od roku 1939. Reflektorem punktowym staram się oświetlać czyny i motywacje, wskazuję sceny, które uważam za symboliczne, rekonstruuję fakty mające wpływ na nasze postrzeganie historii i rozumienie kultury. Zależy mi na tym, by zbliżyć się do odpowiedzi na pytanie, jacy dziś jesteśmy, i co sprawiło, że właśnie tacy się staliśmy. (…) Nie sposób ukazać wszystkich istotnych etapów tego procesu. Podjęta przez obu okupantów – niemieckiego i sowieckiego – próba dekonstrukcji polskości w jej dotychczasowym kształcie była operacją wieloetapową i wielowymiarową. (…) W książce tej przedstawione zostały wybrane aspekty wstępnego stadium społeczno-kulturowej inżynierii, której poddano polską wspólnotę. (…) Kim i jacy bylibyśmy, gdyby pozwolono nam żyć długo i szczęśliwie? Czym różnimy się od tamtych potencjalnych nas – rzuceni w inne miejsca, wzrastający w innym krajobrazie… Kim jesteśmy? My - uciekinierzy, wygnańcy, przesiedleńcy. Jak brzmi morał naszej ciemnej baśni?”
Dakowicz zaczyna od siebie, od opisu ziemi praojców, od genealogii własnego drzewa. Poznając ważność jego rodzimego Sokala, położenie tego miasta na mapie, rozpoznajemy znaczenie całej Polski, jej znakomity - kulturowy i gospodarczy - europejski kontekst. Skomplikowany kontur państwa rośnie, czytelnieje, rozpościera się w wyobraźni.
Pod tajemniczymi tytułami rozdziałów mieści się imponująca liczba historycznych konkretów. Autor przemierza w skupieniu labirynt polskich wydarzeń ostatnich siedmiu dziesięcioleci, szuka ukrytych wyjść – odpowiedzi, a wędrówkę tę traktuje wręcz jak misterium. Trafia, bo jest mądry i uczciwy. Przytacza i rozbiera do wstydu głupie i groźne tezy Hitlera, daje poznać oprawców z nazwiska, lojalnie i skrupulatnie pochyla się nad zwłokami przedwcześnie zmarłych artystów, prowadzi nas przez ruiny rozbitych polskich zabytków. Rozpisuje kolorowym atramentem Polskę fotografowaną na czarno-biało, kaligrafuje jej losy pięknym charakterem. Z talentem i erudycją wykuwa nam w głowach obraz fascynującego, upodlonego obszaru, zasługującego na pokój i szczęśliwe życie.
Krok po kroku, idąc wedle logiki rytmu „przyczyna - skutek”, biorąc na poważnie wszelkie niuanse, opowiada historię unicestwionej i zdradzonej wojennej Warszawy, zrównanego z ziemią Lublina, zrabowanego nam Lwowa i Sokala. Z wyczuciem opisuje okoliczności tragicznych śmierci Stanisława Ignacego Witkiewicza, Józefa Czechowicza i Stefana Starzyńskiego. Kto spał w konfesjonale kaplicy więziennej w Krakowie na Montelupich? Dlaczego żarówki w KL Sachsenhausen były malowane na (paradoksalnie) czarno? Dlaczego w odzieży marki Hugo Boss już nigdy nikomu nie będzie do twarzy?
Prawdę o czym kryją tajne groby na Łączce? Kto znalazł pod dębem ciało Witkacego? Ilu polskim profesorom wojna odebrała życie? Jakie perypetie czekały Ludwika Bociańskiego po niecelnym samobójstwie i uznaniu go za trupa? Co tak naprawdę powiedział Kwaśniewski nad grobem Jaruzelskiego? W książce znajdują się odpowiedzi na setki podobnych pytań.
Przez tekst przewijają się liczne imiona i nazwiska postaci doskonale znanych oraz takich, których kluczowe znaczenie dla zakrętów nurtu dziejów uzmysławiamy sobie dopiero w trakcie lektury. Pisarz zdołał zgromadzić i tych głośnych i cichych bohaterów, zdemaskować splątanie ich czynów. Mamy tu przyjemność nie tylko poznawania miejsc i zdarzeń, ale również obcowania z wyszukanym, inteligentnym językiem, nie stroniącym od skrótu, przenośni, ironii. Fakty i finezja.
Posłowie napisał Antoni Libera – rekomendacja sama w sobie.
Autor, nie bacząc na drwiące głosy „salonu warszawskiego” III RP, przywraca pamięć o tragicznej historii dwudziestowiecznej Polski. A czyni to jak nikt dotąd wydobywając na jaw dziesiątki nieznanych zdarzeń lub przemilczanych faktów i opatrując je wieloaspektowym komentarzem. Wierny bolesnej przeszłości, w formie jest nowoczesny: lapidarny, precyzyjny, trafiający w sedno. Ta książka powinna stać się lekturą obowiązkową.
Historia zaczyna się od słów”
— pisze Dakowicz.
Słowa stoją u początków bohaterstwa i zbrodni. Owocują szlachetnością lub łajdactwem. Historia zaczyna się od słów i na słowach się kończy.
Chyba że łajdactwo zbiera plon tak przerażający, że mowę ludziom odbiera, a jej brak to „dół pełen ludzkich zwłok” lub ta szczególna, metaforyczna afazja, której jedyną szczeliną jest krzyk Cichowskiego: Nic nie wiem, nie powiem!
„Afazję polską” Przemysław Dakowicz dedykuje swoim przodkom - wygnańcom z Sokala, oraz przodkom swej żony - wygnańcom z Wilna.
Wieczór autorski promujący książkę odbędzie się w Łódzkim Domu Kultury (Traugutta 18) w czwartek, 11 czerwca o godzinie 19.00.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/255713-co-tak-naprawde-powiedzial-kwasniewski-nad-grobem-jaruzelskiego-w-ksiazce-afazja-polska-znajduja-sie-odpowiedzi-na-setki-podobnych-pytan