Twórca mrocznej „Obławy” nie chce zostać zamknięty w szufladce. Dowiódł tego już w 2001 r., kręcąc parodystyczny western „Eukaliptus”, by następnie pójść w stronę kina wojennego. Teraz zaś nakręcił komedię. Ale jeśli postmodernizm Marcina Krzyształowicza i jego umiejętność grania gatunkami znakomicie sprawdziły się w ożywczym filmie o AK, to w „Pani z przedszkola” są już niespójne.
Film zaczyna się od spowiedzi u psychologa, która bohaterowi granemu przez Łukasza Simlata ma pomóc pokonać impotencję. Opowiadając o porzuceniu przez ojca (Adam Woronowicz), lekko edypowskim uzależnieniu od matki (znów doskonała Agata Kulesza) i dziecięcej fascynacji panią z przedszkola (hipnotyzująca Karolina Gruszka), zagłębia się w swoje neurozy, lęki i frustracje. Ten film to w zasadzie psychoanaliza samego Krzyształowicza, który dedykuje go, notabene, swojej mamie. I możliwe, że właśnie dlatego jest on tak chaotyczny i rozdarty. Cieszy fakt, że polskie kino zaczyna być gatunkowe (patrz „Disco Polo”), ale w tym wypadku wsadzenie autopsychoanalizy w ramy komedii nie do końca zagrało. Film miał być satyrą na PRL lat 70., jednak poza wysmakowanym, pięknie sfotografowanym przez Michała Englerta światem gierkowskiej komuny, niczego o systemie się nie dowiadujemy. W zasadzie ta historia mogłaby się rozgrywać we Francji czy w USA. W tle kipi lesbijski romans, który jest przez otoczenie odbierany zaskakująco neutralnie. Absurdalnie brzmią słowa bohatera mówiącego: „Przecież za takie skłonności nie można zwolnić z pracy” — w kontekście tego, że w PRL homoseksualistów naprawdę prześladowano. To irytujące relatywizowanie wizerunku komunistycznej Polski.
Momentami można mieć wrażenie, że oglądamy kino w stylu Koterskiego, ale za mało w dialogach błysku i frustracji zawiedzionego inteligenta. I choć mamy tu kilka nawet zabawnych gagów, to gryzą się one z dramatyczną wymową filmu, który przemienia się w przypowieść o ojcowskiej niedojrzałości. Gdyby Krzyształowicz skupił się na tym wątku i konsekwentnie przyjął jedną stylistykę, zrobiłby słodko-gorzkie kino w stylu braci Duplass czy Jasona Reitmana. A tak rozcieńczył dramat męczącym parodiowaniem „Amelii”. Przez poważne tony osłabił zaś kpiarski i niezobowiązujący ton lekkiej rozrywki. Jednym z motywów przewijających się przez film jest przywiązanie ojca do modelarskiego kleju, który nie klei odpowiednio ani modeli jego latawców, ani życia osobistego. Może jest coś w Krzyształowiczu nie tylko z postaci frustrata na kozetce, lecz i ze świetnie zagranego przez Woronowicza ojca. Takie kino wymaga znacznie mocniejszego kleju.
Łukasz Adamski
Fragment rubryki „Adamski poleca, Adamski odradza” z tygodnika wSieci.
„Pani z przedszkola”, reż. Marcin Krzyształowicz, dystr. Kino Świat
Wielkie media w kampanii wyborczej podeptały wszystkie zasady – o patologii mainstreamu i anatomii manipulacji w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci” piszą Krzysztof Feusette i Andrzej Rafał Potocki. Tygodnik przedstawia też polityczne plany Pawła Kukiza – jak i z kim stworzy nowy rząd po jesiennych wyborach; na łamach także rozmowa Mileny Kindziuk z ks. Dr. Janem Kaczkowskim oraz Stanisława Janeckiego „Krótki przewodnik po nagraniu rozmowy wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej i szefa CBA Pawła Wojtunika”Największy konserwatywny tygodnik opinii w Polsce w sprzedaży od 25 maja br.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/254138-wsieci-adamski-odradza-pani-z-przedszkola-recenzja-dvd
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.