Hollywood jest miejscem bezbożnym, nihilistycznym i do cna zepsutym? Cóż, nie jest to z pewnością kraina, gdzie Jezus nie miałby co robić. Niemniej jednak w ostatnich latach nie dość, że chrześcijańskie filmy zarabiają w kinach nawet po 100 mln dol., to na dodatek obserwujemy wysyp filmów biblijnych inspirowanych Pismem Świętym. W „fabryce snów” pracuje też niemało znanych wyznawców Jezusa, którzy nie wstydzą się głośno mówić o swojej wierze, choć nie raz być może nie jest ona tak czysta, jak byśmy tego chcieli.
CZYTAJ RÓWNIEŻ recenzję książki BÓG W HOLLYWOOD
Oto mój subiektywny ranking 10 najbardziej wpływowych chrześcijan w Hollywood.
10. Patricia Healton
Gwiazda serialu „Wszyscy kochają
Raymonda”, za którą dostała
nagrodę Emmy, wychowała
się w katolickim domu,
ale w dorosłym życiu została
ewangelikalną protestantką.
Jako jedna z nielicznych aktorek
w Hollywood otwarcie sprzeciwia
się aborcji, działając w grupie
Feministki dla Życia. Po zakończeniu
produkcji sitcomu
o Raymondzie zaangażowała się
w kino chrześcijańskie. W jednym
z wywiadów mówiła, że
dzięki temu ponownie zaczęła
studiować Biblię. Choć walczy
z aborcją i eksperymentami
na macierzystych komórkach
oraz jest zwolenniczką Partii
Republikanów, to jednak popiera
„małżeństwa gejowskie”,
co jest, niestety, często spotykane
wśród chrześcijan w Hollywood.
Cóż, nie zawsze można
mieć.
9. Tyler Perry
W 2011 r. afroamerykański
gwiazdor Hollywood trafił na
listę biznesowego dwutygodnika
„Forbes” jako najlepiej
opłacany człowiek amerykańskiego
show-biznesu. Ten aktor,
komik, scenarzysta, producent
i reżyser w ciągu jednego tylko
roku zarobił 130 mln dol. Przez
sześć lat prowadził własny show
„Tyler Perry’s House of Payne”.
Znany z komediowych ról reżyserował
też ciepłe i wartościowe
obrazy rodzinne, jak „Dobre
uczynki” czy „Moje córki”
z Idrisem Elbą. W jednym
z wywiadów przyznał, że jest
chrześcijaninem i człowiekiem
głębokiej wiary: „Nie byłbym
tutaj, gdzie jestem, gdyby nie
wiara. Najistotniejsze jest to, że
mogę uczyć ludzi, jaką siłą jest
przebaczenie”.
8. David Oyelowo
Ten 39-letni czarnoskóry aktor to
wschodząca gwiazda Hollywood.
Jeśli jego wiara jest tak żarliwa, jak
opowiada o tym w wywiadach, to
z pewnością w przyszłości trafi ze
swym przesłaniem do szerokiej
publiki. Wielu krytyków filmowych
oburzyło się, że nie dostał
on nominacji do tegorocznego Oscara
za rolę Martina Luthera Kinga
w „Selmie”. Wcześniej zwrócił na
siebie uwagę wyrazistymi drugoplanowymi
rolami w „Kamerdynerze”,
„Lincolnie” i przede
wszystkim „Pokusie”. „Dosłownie
słyszałem głos Boga. Mówił, jak
bardzo mnie kocha. Głos głęboki
jak żaden inny. Trudno to nawet
wytłumaczyć. To tak, jak mówienie
o miłości komuś, kto nigdy się
nie zakochał”, wyznawał jeden
z najbardziej rozchwytywanych
dziś aktorów, który na początku
swej kariery zagrał Józefa z Arymate w serialu BBC „Pasja”.
7. Martin Sheen
Aktor zmienił nawet swe prawdziwe
nazwisko Estevez i przyjął
nowe na cześć katolickiego biskupa
Fultona J. Sheena. Przez
całe życie zmagał się z wiarą, do
której powrócił na planie „Czasu
apokalipsy” Francisa Coppoli,
gdy zatapiał się w hektolitrach
wódki. Jego życie pełne jest paradoksów.
Choć deklaruje się
jako socjalista, miłośnik Baracka
Obamy i fanatyczny przeciwnik
Partii Republikańskiej, to przekonuje,
że bez mrugnięcia okiem oddałby
życie za Watykan i papieża.
I choć jest katolikiem skrajnie liberalnym,
to od dekad żyje z tą
samą żoną, a rolami w pięknych
chrześcijańskich filmach, jak np.
„Droga życia”, dowodzi, że ewangelizacja
na ekranie jest jednym
z jego priorytetów. „Nic nie jest
istotne, jeżeli nie żyjemy zgodnie
z katolickim credo, które stanowi,
że mamy służyć innym i szukać
Boga w drugim człowieku”, mówił
odtwórca roli prezydenta USA
w „Prezydenckim pokerze”.
6. Ralph Winter
Znany jest głównie jako producent
takich megahitów, jak trylogia
„X-Men”, „Fantastyczna
czwórka”, „Planeta małp” oraz
chrześcijański film akcji „Left Behind”
z Nicolasem Cage’em w roli
głównej. Winter chętnie angażuje
się też w produkcje skromniejsze,
ale bliższe wierze. „Próbuję robić
świetne filmy i wciąż nie tracić
Boga z pola widzenia. Moje powodzenie
jest w Jego rękach. Kto
wie, jak długo będzie to trwało?
Może przecież wybrać kogoś innego”,
wyznał w jednym z wywiadów.
Produkowane przez niego
filmy przyniosły łącznie ponad
miliard (sic!) dolarów dochodu.
Oby kiedyś udało mu się osiągnąć
komercyjny sukces z filmem
chrześcijańskim. Od kiedy minął
okres świetności Mela Gibsona, to
właśnie Winter jest chyba najbardziej
predysponowany do ewangelizacji
na tak wielką skalę.
5. Angella Basset
Niegdyś wielka gwiazda Hollywood,
potem podupadła, dziś
odradza się w „American Horror
Story”. Jej akcje w „fabryce
snów” znacząco wzrosły po
sukcesie dwóch sezonów tego
serialu. Była już na ekranie Rosą
Parks, Tiną Turner oraz żoną
Malcolma X, granego przez
Denzela Washingtona, z którym
dziś wspiera wspólnie kościół
West Angeles Church of God
in Christ oraz bierze udział
w popkulturowym promowaniu
Pisma Świętego. „Gdy zrozumiesz,
że każdy oddech jest
darem od Boga, wtedy pojmujesz,
jak jesteś mała i jak mocno
Bóg cię kocha. Miłość do Boga
jest dla mnie tak naturalna,
jak bycie Murzynką”, mówiła
w wywiadzie aktorka, która bez
wątpienia ma jeszcze w Hollywood
wiele do pokazania. Może
w chrześcijańskim filmie?
4. Philip Anschutz
Ten właściciel kilku drużyn sportowych
i filantrop zajmuje 38.
miejsce na liście najbogatszych
Amerykanów, z majątkiem szacowanym
na 11 mld dol. Dorobił się
fortuny na złożach ropy naftowej
i inwestowaniu na giełdzie. Jest
gorliwym chrześcijaninem, który
od zawsze wspierał liczne projekty,
w tym Parents Television
Council, dbające o zachowanie
wartości prorodzinnych w programach
telewizyjnych. Oprócz tego,
że zakupił od Ruperta Murdocha
prestiżowy tygodnik konserwatywny
„The Weekly Standard”, to
jeszcze zainwestował w tak znany
film, jak „Opowieści z Narnii”.
Obraz zarobił prawie 800 mln dol.
i stał się obok „Pasji” Gibsona najważniejszym
ewangelizacyjnym
hitem z Hollywood. Anschutz
sfinansował też produkcję filmu
„Amazing Grace” z Benedictem
Cumberbatchem. Skąd pomysł,
by inwestować w kino? Miliarder
przyznał, że dość miał seksu
i przemocy w telewizji, którą oglądają
jego wnukowie.
3. Scott Derrickson
To obok Jamesa Wana i kilku hiszpańskojęzycznych
filmowców
najważniejszy twórca horrorów
w Hollywood. I co najważniejsze
— każdy jego horror jest ściśle
związany z nauką Kościoła o demonologii.
Jego „Egzorcyzmy
Emily Rose” to najlepszy i najbardziej
realistyczny film o opętaniu
obok legendarnego „Egzorcysty”.
Oparty również na faktach
film „I zbaw nas ode złego”, opowiadający
o policjancie pomagającym
księdzu w walce z mocami
piekielnymi, nie miał już tej samej
siły, ale wciąż mówił o potrzebie
pokazania ludziom, iż
największą sztuczką diabła było
przekonanie ich, że nie istnieje.
Niebawem Derrickson wyreżyseruje
adaptację komiksu „Doctor
Strange” Marvela, a więc wchodzi
do samego jądra Hollywood.
Oby nie porzucił w nim swojej,
jak sam to określa, żarliwej i ortodoksyjnej.
2. Mark Wahlberg
Jeden z największych gwiazdorów
Hollywood nie raz opowiadał, że
to Bóg uratował mu życie, gdy
błąkał się po slumsach jako diler
narkotyków. Aktor występował
niegdyś jako Marky Mark i model
Calvina Kleina. Dziś współpracuje
z wielkimi reżyserami,
jak Martin Scorsese czy David O.
Russell, oraz gra w wielu lepszych
bądź gorszych blockbusterowych
hitach. Można powiedzieć, że
Wahlberg zawdzięcza swą karierę
katolickiemu duchownemu, o. Jamesowi
Flavinowi, który wyciągnął
go z rynsztoka. Dziś człowiek,
który jako nastolatek trafił za
kratki, dostaje nawet 32 mln dol.
za rolę. „W momencie, gdy zacząłem
się skupiać na swojej wierze,
naprawdę dobre rzeczy zaczęły
się dziać w moim życiu. Nawet
jednak, gdy wpadałem w doły,
to dzięki wierze w Jezusa łatwiej
mi było z nich wyjść”, opowiadał
gwiazdor, który — w odróżnieniu
od Martina Sheena czy Denzela
Washingtona — unika jednak uduchowionego
kina.
1. Denzel Washington
Dwa miesiące temu we „Frondzie”
opublikowałem obszerny
tekst o religijności dwukrotnego
zdobywcy Oscara i jednego
z największych współczesnych
gwiazdorów Hollywood. Nie
będę więc powtarzał informacji
na temat religijności tego artysty,
który grając nawet zawodowego
zabójcę („Człowiek w ogniu”),
potrafił osadzić tę rolę
w religijnym kontekście. Dający
świadectwo swej wiary, zarówno
na ekranie jak i w życiu prywatnym,
aktor opowiadał o istotnej
dla jego duchowości rozmowie,
jaką odbył kiedyś z przyjacielem.
„Kilka lat temu zapytałem
swojego pastora »Czy sądzisz, że
powinienem być kaznodzieją?«
On odpowiedział: »Cóż, jesteś
nim. Masz swoje miejsce do kazań
«”. Uwielbiane przez widownię
filmy Washingtona dobitnie
tego dowodzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/254035-fronda-top-10-wplywowych-chrzescijan-w-hollywood