Ktoś dobrze określił ten film — to połączenie „Doktora Żywago” z „Hannibalem”. Hollywoodzki Związek Radziecki jest albo komiksowy (kino zimnowojenne), albo ideologicznie określony (lewackie bajdurzenia Warrena Beatty’ego w „Czerwonych”). Daniel Espinosa solidnie wpasował sensacyjną historię okrutnych morderstw w klimat zbrodniczej, komunistycznej machiny biurokratycznej. To istotne, bowiem obawiałem się, że sowiecka Rosja posłuży jedynie jako „egzotyczne” tło dla kolejnej wersji opowieści o psychopatycznym mordercy.
Stalinowska Rosja. Lew Stiepanowicz Demidow (Tom Hardy) to młody funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego sprawnie pnący się po szczeblach kariery. Jest posłusznym sługą systemu, jednak pewnego dnia jego wiara w ideały Partii zostaje zachwiana. Przełożeni każą mu zatuszować sprawę okrutnego morderstwa czteroletniego chłopca, bo w kraju Stalina nie ma morderstw ze zgniłego zachodu. Gdy zaczynają ginąć kolejne dzieci, narażając się na gniew zwierzchników, Demidow rozpoczyna śledztwo na własną rękę. (Monolith)
Ta krzyżówka paranoicznej atmosfery stalinowskiego totalitaryzmu z thrillerem ma swoje wady, które wynikają z tego, że reżyser jest specem od kina akcji ("Safe house", "Szybki Cash"), ale dzięki świetnym rolom Toma Hardy’ego, Gary’ego Oldmana czy Noomi Rapace ostatecznie „System” to coś więcej niż prosta detektywistyczna opowiastka. Film jest gęsty, lepki i bardzo intensywny. Idealnie udało się też odwzorować koszmar Sowieckiej Rosji, czego w Hollywood dotąd raczej nie robiono. Oczywiście, gdyby taki temat dostał w ręce Aleksiej Bałabanow od „Ładunku 200”, to dostalibyśmy wgniatający w glebę strzał między oczy. I choć w momentach infantylnego grania hollywoodzkimi schematami brakowało mi ręki kogoś znającego na wylot systemu ZSRR, to jednak trudno nie przyznać, że „System” nawet w wersji hollywoodzkiej jest ciężki i brutalny.
Oparta na książce Roba Smitha historia żarliwego oficera KGB Lwa Demidowa, tracącego wiarę w system sowiecki, który każe mu denuncjować żonę i w imię propagandy przymykać oczy na dramat dzieci, nie tylko świetnie opisuje sowiecką Rosję, lecz także elektryzuje jako thriller. Mimo kilku klisz gatunkowego kina Espinosa pokazuje degenerujący człowieka sowiecki system i conradowską „grozę” piekła stworzonego przez ideologicznych fanatyków. Espinoza gra na kilku strunach. Jest jego film opisem uwięzionej w zakłamanym systemie jednostki, ale również opowieścią o małżeńskim poświęceniu, miłości i poczuciu zdrady.
Świetne są przytłumione i oszczędne role duetu Hardy/ Rapace gładzą kanty i zamazują wygibasy narracyjne Espinozy. Nie podzielam opinii niektórych krytyków, że drażni w filmie celowo udawany w rosyjski akcent. Nadaje on ton postaciom i w umowny sposób zbliża do atmosfery w Związku Radzieckim. Atmosfery wyrażającej duszny i gnojąc własnych obywateli system, doskonale złapany w przerażonej minie komendanta milicji ( Gary Oldman), który panikuje na myśl, że może zostać uznany za wroga systemu tylko dlatego, że prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa. W raju Stalina morderstw przecież nie ma…
Epizodyczną rolę w „Systemie” zagrała Agnieszka Grochowska, która w kilku scenach wzruszająco pokazała ból matki po stracie ukochanego dziecka. Film zaś został oficjalnie zakazany w Putinowskiej Rosji. Przypomnijmy, Rosji rządzonej przez bezpośrednich spadkobierców i wychowanków Sowieckich bandytów. To chyba najlepsza rekomendacja dla polskiego widza.
4/6
Łukasz Adamski
„System” , reż: Daniel Espinoza, dystr: Monolith
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253950-system-antykomunistyczny-thriller-ktorego-zakazal-kreml-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.