Halina Kunicka i Lucjan Kydryński przez lata byli zgodnym, kochającym się małżeństwem. Sielankę przerwała choroba i odejście męża wokalistki. Teraz artystce pozostały piękne wspomnienia ze szczęśliwego okresu swojego życia.
Kunicka podkreśla, że wciąż myśli o swoim zmarłym mężu.
Pojawia się w moim sercu, w myślach , wspomnieniach. Mam uczucie, że kieruje moją ścieżką, którą wędruje teraz sama. Proszę go: „Poradź mi, co mam zrobić” -
mówi artystka w wywiadzie dla "Vivy!".
Lucjan Kydryński przez kilkanaście lat zmagał się z ciężką chorobą. To wymagało bardzo wielu wyrzeczeń ze strony najbliższej mu osoby...
Lucjan chorował na serce bardzo długo, 12 lat. Musieliśmy nauczyć się zwolnienia, przechodzenia przez badania, pobyty w szpitalu, nadzieję i zwątpienie. Zrezygnowałam ze śpiewania. Mój Boże, nie jestem pierwszą osobą, która uczestniczy w chorobie najbliższej osoby. W jej odejściu. To trzeba przeżyć. Pogodzić się, choć może to nie najlepsze słowo. Przyjąć do wiadomości, że świat będzie inny. Że muszę odnaleźć się w tym świecie -
wspomina Kunicka.
Choć od śmierci Kydryńskiego minęło już prawie 9 lat, piosenkarka wciąż nie może się pogodzić z jego odejściem.
Nie chcę się obejrzeć na ten fotel, na którym spędziłam długie, długie godziny bólu. Nie będę o tym opowiadać -
przyznaje Halina Kunicka.
Choć podobnych historii jest znacznie więcej, nie tylko wśród "znanych i lubianych", to jednak zawsze powodują, że czytelnikowi ściska się gardło. Okazuje się bowiem, że miłość do śmierci nie jest tylko wymysłem scenarzystów ckliwych melodramatów...
gah/Viva!/Fakt
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253942-poruszajace-slowa-haliny-kunickiej-o-smierci-meza