Lech Majewski, którego „Onirica. Psie pole” wszedł właśnie do polskich kin jest jednym z najwybitniejszych polskich filmowców. Nie wystarczająco doceniony w naszym kraju artysta odrzucił lata temu możliwość pracy w Hollywood, wybierając autorskie kino. Oparty na faktach „Więzień Rio” z 1988 roku dowodzi bezkompromisowości Polaka, który nakręcił rasowy, smakowity thriller na miarę samego Hitchcocka.
Arcydzieło ONIRICA. PSIE POLE. Fresk o cierpieniu.
Scenariusz filmu o jednym z najsłynniejszych złodziei XX wieku - Ronaldzie Biggsie, uczestniku legendarnego skoku z 1963 roku zwanego „Wielkim Rabunkiem Kolejowym” Majewski napisał razem z Biggsem. Brytyjczyk po brawurowej ucieczce z więzienia w bezczelny sposób wymykał się przez lata Scotland Yardowi, korzystając z gościnności Brazylii, która nie miała z GB podpisanej umowy ekstradycyjnej. Briggs wrócił do Anglii dopiero w 2001 roku by odsiedzieć resztę z 30 letniego wyroku jaki dostał. Zmarł 3 lata po zwolnieniu z więzienia w 2013 roku.
„Więzień Rio” opowiada o próbie porwania bezczelnie celebrującego własną pozycję ( Briggs grał nawet w reklamach brazylijskich, gdzie igrał z wizerunkiem złodziejaszka!) przestępcę przez agentów Scotland Yardu. Majewski nakręcił film w czasie, gdy myślał jeszcze o karierze w Hollywood, która zakończyła w pewnym sensie się scenariuszem i produkcją przepełnionego wielkimi gwiazdami świetnego „Basquiata”. Filmowa opowieść o Briggsie (Paul Freeman) i ścigającym go MacFarland (Steven Berkoff) nie jest zwykłą sensacyjną historią. Majewski doskonale opakowuje ją w szaty thrillera, robiąc film godny samego Alfreda Hitchocka. Gęsty, smakowity i trzymający w napięciu dreszczowiec to jednak coś więcej. Pięknie sfotografowany i przemyślanie skomponowany film nie jest czymś szczególnie zaskakującym w twórczości Majewskiego- malarza i estety dowodzącemu w „Oniricy. Psie pole” jak ważna jest dla niego plastyka kina.
Majewski wygrywa w zasadzie prostą historię zabawy Biggsa ze ścigającym go gliniarzem w kotka i myszkę wielowymiarowością swojego filmu. Mamy tu wszystko, czego można się spodziewać po krwistym dramacie: walkę dwóch samców alfa, odwrócenie ról drapieżnika i ofiary, piękną ojcowską miłość i w końcu opowieść o Brazylii. Akcja jest umiejscowiona w sercu Rio podczas karnawału, który wyraża ducha Brazylijczyków. Ducha symbolizowanego przez patrzącego na stolicę libertynizmu i rozpusty ogromnego pomnika Jezusa Chrystusa. Ostatnia scena ukazuje pomnik, który w synkretycznej religijnie Brazylii w oczach wielu zmywa wszelkie grzechy i winy. Winy jawne i te ukryte w sercu.
Kapitalny jest w tym zaledwie półtoragodzinnym dreszczowcu rozwój dwóch głównych bohaterów. Majewski dowiódł tylko tym filmem, że zostając w Hollywood mógłby spokojnie stanąć obok największych twórców dramatów sensacyjnych. Wybrał jednak drogę artysty niepokornego. Walczącego o czystość sztuki Don Kichota, który raz na jakiś czas pokazuje nam jakim plastikiem stała się popkultura. Niemniej jednak polski obieżyświat wraca do Hollywood z następnym, tajemniczym projektem. Znając nieprzewidywalność reżysera można się spodziewać po nim wszystkiego. Nawet powrotu to gatunku „thriller”…
Łukasz Adamski
„Więzień Rio” dostępny w kolekcji filmów Lecha Majewskiego wydaną przez Galapagos.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253908-zapomniane-filmywiezien-rio-krwisty-thriller-majewskiego