Wielki Grafoman, autor bestsellerów, istny fenomen literacki - Andrzej Pilipiuk wraca do „Oka Jelenia”. W wywiadzie dla wNas.pl mówi o tym co skłoniło go do wznowienia cyklu, kinowym Wędrowyczu oraz o tym co można znaleźć w XIX wiecznym wychodku.
Arkady Saulski: Na dniach będzie miała miejsce premiera kolejnego „Oka Jelenia”. Co sprawiło, że postanowił Pan wrócić do tego cyklu?
Andrzej Pilipiuk: Szósty tom cyklu zamknął opowieść o poszukiwaniach artefaktu w XVI wieku zarazem pozostawił kilka otwartych wątków. Kilku bohaterów przeżyło. Miałem pomysł by opowiedzieć „co się stało potem”. Trochę mi zajęło zanim zebrałem się w sobie i siadłem by to napisać. Na szczęści poruszałem się w epoce dobrze znanej i nie było problemu ze zdobyciem materiałów. Czytelnicy też nie raz prosili… Zatem kobyłka u płotu. Siadłem na pół roku i napisałem. Poszło mi gładko jakby sama historia chciała być opowiedziana…
Czy czytelnicy znający wcześniejsze części powinni spodziewać się jakiejś zmiany formuły? Czy może otrzymają to za co kochają ów cykl - mocny wątek historyczny z dawką fantastyki?
Ta książka będzie trochę inna. Przede wszystkim zmieniają się „dekoracje” to już nie są zamierzchłe czasy II poł. XVI wieku ale oświecony wiek XIX-ty. Już jest mydło, w wychodku już czasem trafia się pocięta gazeta do podtarcia zadka. Są normalne sklepy. Można kupić parasol. W starciu z wrogiem posłuży pięciostrzałowy bębenkowy karabin. A jednocześnie jest to epoka w której szabla nadal jest bronią poważną – może przechylić szalę zwycięstwa… Powieść m odmienną konstrukcję – dwa niezależne wątki rozgrywają się w dwu różnych epokach – w roku 1864-tym oraz współcześnie. Myślę ze jeśli komuś podobały się poprzednie tomy będzie usatysfakcjonowany czytając zakończenie tej opowieści.
Jest Pan znany z tego, że potrafi pisać w rozmaitych gatunkach. Co jednak sprawia Panu największą przyjemność? Powieści dla młodzieży? Humoreski? Kolejne losy Jakuba Wędrowycza?
Lubię wszystko co piszę. Za najlepsze uważam „Oko Jelenia” i opowiadania o Robercie Stormie. Ale też z prawdziwą przyjemnością mieszałem z błotem komuchów w opowiadankach o wampirach z warszawskiej Pragi. Czasem jednak trafia się pomysł z którym zmierzyć się może tylko Jakub Wędrowycz. Dużo zależy od nastroju. No i wreszcie nie da się w pracy twórczej w kółko pisać o jednym i tym samym. Różnorodność podejmowanej tematyki pozwala zachować tempo i jakość pisanego tekstu.
Czy Andrzej Pilipiuk nadal jest „Wielkim Grafomanem”? Czy może to przezwisko jest w tej chwili już pieśnią przeszłości, zabawną pamiątką po dawnych bojach?
Skoro grafomanami okrzyknięto Joannę Chmielewską, Marcina Wolskiego i Waldemara Łysiaka czuję dumę że wrogowie zaliczają mnie do tak znamienitego towarzystwa!
Co z filmem o Wędrowyczu?
Na razie projekt wciąż dryfuje przez rafy i mielizny… Tyle razy skończyło się na przymiarkach że wolę nic nie mówić by nie zapeszyć.
Na koniec muszę zapytać - jaki będzie Pana kolejny projekt?
W tej chwili kończę pisać kolejny – siódmy – zbiór opowiadań „bezjakubowych”. Gdy tylko się z nim uporam siadam do kolejnego tomu opowieści o wampirach z czasów komuny. A właściwie nie do końca będzie to tom kolejny bowiem chcę opisać co robiły gdy komuna runęła… Powiedzmy że będzie to tom nr 5, zaś tomy 3 i 4 powstaną w przyszłości. Potem siadam do pisania kolejnego – ósmego już tomu opowiadań o Jakubie Wędrowyczu. Nazbierało się pomysłów na fabuły ociekające krwią i samogonem. Dalsze plany jakoś się rysują, notes puchnie od pomysłów – ale na razie nie zdradzę. W nadchodzących latach będę się starał utrzymać tempo 3 książki rocznie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Arkady Saulski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253865-andrzej-pilipiuk-lubie-wszystko-co-pisze-wywiad