JOHN WICK. Pan Zemsta strzelano-kopany. Recenzja DVD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Pomimo pięćdziesiątki na karku Keanu Reeves wciąż chce być kojarzony z kinem akcji. Poprzednie „47 roninów” i „Man of Tai Chi” rozczarowywały, choć Reeves sprawdził się jako specjalista od wschodnich kopanin. Sprawdza się i tutaj jako zabójca o niemal zerowej mimice, jego rola wygląda jakby napisana dla kogoś z obsady „Niezniszczalnych”. Film nie grzeszy choćby najmniejszym odstępstwem od konwencji kina akcji, jest kolejną historią o zemście samotnego mściciela.

Zabicie psa – pamiątki po zmarłej żonie – i kradzież samochodu jest tu dość pretekstową sprężyną fabularną. Po tych zdarzeniach John Wick (zawód: zabójca), jakby wprost wyjęty z komiksu, rusza na rozprawę z rosyjską mafią, wśród której nosi mrożący krew w żyłach przydomek „Baba Jaga”. Mafiozem numer jeden jest Viggo (Mikael Nyquist), jego syna gra znany z „Gry o Tron” (Theon Greyjoy) Alfie Allen. Zobaczymy też Willema Dafoe i Iana McShane’a.

Od strony realizatorskiej film jest perfekcyjny. Twórcy zapożyczają się i u Peckinpaha, u Clinta Eastwooda, i u autora błyskotliwej trylogii o zemście Chan-wook Parka. Nowy Jork jest smacznie komiksowo wystylizowany i przerysowany. Trochę przypomina serialowe Gotham, choć ma inną kolorystykę. Kopanino-strzelaniny gonią jedna drugą, lokacje zmieniają się w kalejdoskopie. Nawet odwiedziny w kościele kończą się, a właściwie rozpoczynają strzelaniną – nawet duchowni z założenia współpracują z rosyjską mafią. Pozwolimy się odrobinę zaskoczyć w związku z przetasowaniem ról wrogów i przyjaciół – ale i to zaskoczenie jest właściwie wpisane w konwencję.

Niemniej nie rozumiem świetnego przyjęcia tego filmu, który, przy budżecie 20 milionów dolarów, zarobił 80 milionów. Jeszcze można zrozumieć publiczność, którą bawi estetyczny „balet przemocy” w wykonaniu odtwórcy roli Neo. Ale i krytyka zaskakująco dobrze przyjęła dziełko, co dziwi mnie już bardziej. Nie mam nic przeciwko estetyce komiksowej, lubię „Sin City” i filmy Tarantino. Ba, nawet filmy Johna Woo oglądam z satysfakcjonującym uśmiechem. Ale sam balet przemocy, eufemistycznie określany „kinem akcji”, taki półtoragodzinny teledysk, w którym cała inwencja idzie w formę, pozostawia spory niedosyt. Ale oczekiwania miłośników takiego kina film spełni z nawiązką.

3/6

Sławomir Grabowski

John Wick. Reż: Chad Stahelski, dystr: Monolith Films

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych