Starość aksolatka JACKA DUKAJA. Melancholia transformerów. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Szukającym w literaturze uniesień głównie intelektualnych Jacka Dukaja przedstawiać nie trzeba. „Starość aksolotla” to ponownie hard SF – a sądziłem, że autor doszedł poprzednią powieścią („Science Fiction”) do ściany i zostały nam w tej konwencji albo naparzanki w futurystycznych scenografiach, albo naukowe dywagacje bez aspiracji do literackości.

I tak, i nie. Dukaj rzeczywiście zdał sobie sprawę z rosnącego „głodu ludyczności” dzisiejszych czytelników i wreszcie napisał niemal powieść rozrywkową – naparzają się tu transformery w sceneriach postapokaliptycznej Japonii tudzież na okołoziemskich orbitach, a postludzkie osobowości łączą się w gildie i alianse jak w pierwszej z brzegu komputerowej grze RPG. Powieść wygląda jak hołd złożony fascynacjom i rozrywkom dzisiejszych nerdów. Nawet melancholia, w którą co rusz popadają mechy, jest tu na swój sposób atrakcyjna (i będąca ukłonem w stronę choćby „Łowcy androidów”). Ucieszą się tropiciele popkulturowych odniesień, których są tu setki. Co prawda wciąż trudno o dramaturgię znaną z nie-SF pt. „prawdziwe niebezpieczeństwo”, bo jak tu taki postczłowiek ma zginąć, skoro istnieje funkcja „mind copy & paste”… Ale to już nie jest Dukaj z „Innych pieśni” czy „Perfekcyjnej niedoskonałości”, gdzie bez lektury Arystotelesa i Platona ani rusz. Zawsze dojmujący był w jego książkach brak słowniczka trudnych pojęć – tu jest, nadspodziewanie wygodny dzięki cyfrowej wersji książki. Choć neologizmy (urodzeńcy, maternica) nie zostały słownikowo objaśnione – ale to i dobrze, odszyfrowanie znaczeń też jest czytelniczą frajdą, zresztą, nie ma ich zbyt wiele. Możemy bez trudu się połapać w tym, w jakiej rzeczywistości akurat przebywamy, co jest snem, co jawą i kim/czym są bohaterowie. Większość tego, co się dzieje, możemy sobie nawet wyobrazić (w czym pomagają ilustracje Marcina Panasiuka) – a u Dukaja nie jest to wcale takie oczywiste…

Powieść zaczyna się od hitchcockowskiego trzęsienia ziemi, czyli od całkowitej, stuprocentowej zagłady ludzkości spowodowanej tajemniczym kosmicznym „promieniem śmierci” – falą neutronową koszącą całe życie organiczne. Niektórzy, dzięki pochodzącej z branży gier komputerowych technologii InSoul3 przed śmiercią skanują swoje mózgi i bytują jako „duchy w maszynie”. Taka kopia nie jest oryginałem, tu przynajmniej Dukaj stawia sprawę jasno. Nie wiadomo nawet, na ile taki skan jest kompletny, choć „soft neuro” dziś już istnieje realnie. Owe „duchy”, tęskniąc za jakąś namiastką człowieczeństwa czy materialności, wchodzą w „ciała” japońskich mechów, transformerów czy seksbotów (Japonia jest potęgą w dziedzinie robotyki). Nie wiadomo, „ile” człowieka dostało się do maszyny i czy coś nie zostało bezpowrotnie utracone. Dusza? Przeraża myśl, że „wszystko jest hardwarem” (taki radykalny materializm), ale też Dukaj opatruje powieść mottem z Bierdiajewa, według którego znalezienie duszy byłoby raczej argumentem na rzecz… materializmu. Może „dusza” to taki niematerialny „software”?

Szukając owej „duszy”, powieść pyta o nie do końca wyjaśnione przez biologię zjawisko epigenezy. Otóż samo DNA to nie wszystko, ta sama informacja może „na wyjściu” dać inne organizmy. Jest to także powieść o „wiecznej niedojrzałości” (taką formę wiecznie niedojrzałą ma tytułowy aksolotl). Czy owa niedojrzałość, „stan larwalny” definiuje człowieka, świadczy o jego wielkości, każe mu dokonywać nieustannych transgresji i nakręca postęp? Czy dzięki temu przekraczamy kolejne „linie oporu”, czy to natury biologicznej, czy społecznej? Czy do osiągnięcia owej transgresji (pełni człowieczeństwa?) potrzebne są, są, jak aksolotlowi, bodźce z zewnątrz? Dukaj stoi na mało konserwatywnym stanowisku, że „płeć” czy „narodowość” to nie wartości absolutne, a jeśli już coś definiuje człowieka, to taka tęsknota za przekraczaniem samego siebie. Raczej skłonny jestem uznać, że nie zawsze bywa ona szlachetna i że jej zaspokojenie możliwe jest dopiero w zaświatach…

tytuł
tytuł

Czy w powieści „dusza” przetrwała ową „wirtualną transgresję”? Tego nie wiemy. Z jednej strony – w świecie Dukaja właściwie nie ma postępu, a postludzkie, cyfrowe byty, niezależnie jak kopiowane i „podkręcane”, nie generują kolejnych Einsteinów, zadowalając się od-twórczością, nie twórczością – jakby wraz z utraconym człowieczeństwem została utracona inwencja, którą dzięki „iskrze bożej” czy byciu „stworzonym na obraz i podobieństwo” przejawiali przedstawiciele homo sapiens. Bo czy – możliwe w końcu do pomyślenia – małpowanie przez maszyny stworzenia człowieka i natury (Genesis 2.0) jest herezją, uzurpacją boskiego aktu (glina tworzy życie) czy raczej odtwórczym wykorzystaniem wcześniejszego, gotowego wzorca Pana Boga? Ale z drugiej strony właśnie owa melancholia, poczucie braku jest cechą jednak ludzką, więc „coś” przetrwało. Roboty zasmucone brakiem człowieczeństwa są jak postacie z „Czarnoksiężnika z Oz”…

Ciekawa jest interpretacja kapitalizmu. Otóż jest on „najprostszym, najoczywistszym rozwiązaniem problemu zarządzania dobrami ograniczonymi”. Ale zarazem… grzechem pierworodnym ludzkości (!). Przed rewolucją neolityczną nie było kapitalizmu. Odejście od kultury zbieracko-łowieckiej było końcem Złotego Wieku, o którym mówią wszystkie mitologie. Przypomnijmy sobie historię Kaina i Abla… Uspokajam – nie czyni to Dukaja komunistą. Ale po raz kolejny czuć w powieści utopijne raczej założenie, że możliwe jest przejście od „gospodarki niedoboru” do „gospodarki nadobfitości”. Sądząc z przypisów, taki kolejny Złoty Wiek zależy od nadejścia rewolucji nanotechnologicznej. Tu jestem bardziej sceptyczny od autora „Lodu” – brzmi to nazbyt utopijnie.

„Starość aksolotla” to trochę inny Dukaj, bardziej przyjazny dla czytelnika, choć dalej szafujący pomysłami, których starczyłoby na wieloksiąg. U dawnego Dukaja fascynowała mnie religia wpleciona w hard SF („Złota galera”, „Ziemia Chrystusa”, „Katedra”) – tu właściwie wciąż jest obecna, choć Dukaj stoi na stanowisku agnostycyzmu i „wierzy w Boga, ale nie w to, co ludzie mówią o Bogu”. Stąd nie spodziewałem się ani „manifestu niewiary” ani „aktów strzelistych”, raczej powieści, która rozrusza szare komórki, rozwinie wyobraźnię i sprawi, że będę miał nad czym myśleć przez tydzień. Nie zostałem rozczarowany.

5/6

Jacek Dukaj, Starość aksolotla (e-book). Allegro 2015.

Sławomir Grabowski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych