Bronię wielu wytworów telewizyjnej popkultury. Są momenty, kiedy ostrzegawcze dzwonki odzywają się nawet i w mojej głowie. Standardowy konserwatysta zaczyna narzekać na każdy program po jednej sekwencji. Przebierają mężczyzn za baby? Straszne! Pewnie gender! Odpowiedzią na szczebiotliwy chichot staje się ponuractwo. A zarazem w świecie telewizyjnego show-biznesu gorszy pieniądz naprawdę wypiera lepszy. Sam mógłbym wykpić parę najnowszych widowisk, że minoderyjne, niemądre, lizusowskie. Choć może i niezbyt szkodliwe.
Są niestety momenty, gdy można mówić o szkodzie. Parę
razy pisałem z sympatią o programach w rodzaju TVN-owskiego
„Mam talent”. Nie ukrywałem, że mam opory wobec startu
w nich dzieci. To rodzaj nieuczciwej konkurencji — milusińscy
budzili rozczulenie miast sądu nad umiejętnościami. Ale też
wspominałem o wątpliwościach innego typu. Czy nie za wcześnie
hodujemy estradowych egoistów?
Można mi było odpowiedzieć: zjawisko stare jak świat. Co najmniej tak stare jak peerelowski harcerski zespół Gawęda, a czasy były bardziej tradycyjne. Nie stawiałem więc sprawy na ostrzu noża. Nożem można kroić chleb i zabijać, by sięgnąć po wyświechtaną maksymę. Tymczasem bossowie TVN z sukcesów małych „mamtalenciaków” wyciągnęli jedyny możliwy w tym świecie wniosek. Mamy nowy program „Mali giganci”, w którym dzieci są już same. Werbowane do grup eliminacyjnych przez osobników w typie Oliviera Janiaka, a obracane w palcach przez takich koneserów jak Jakub Wojewódzki, Agnieszka Chylińska. Kiedy mały chłopiec, pewnie poinstruowany przez żądnych sławy rodziców, ogłosił, że ma żonę i trójkę dzieci, prowokując Wojewódzkiego do dowcipasów, opadły mi ręce. Podobnie gdy dziewczynka rozprawiała o „złej miłości”. Znakomita zabawa. Wystawiacie rodzice swoje dzieci na aukcję jak małpki.
Dziś to dziwaczne, na dłuższą metę demoralizujące. Bo nawet
jeśli dzieci dziś powtarzanych formułek nie rozumieją, jest to
zaproszenie do przyśpieszonej inicjacji w świat dorosłych. Zaproszenie
nie tylko dla małych „artystów”, lecz i dla widzów —
nadaje się to o godz. 20, kiedy wielu siedmiolatków gapi się
w ekran. To jak reklama adresowana do dzieci. Nieprzypadkowo
próbuje się ją tępić jako nieuczciwą.
Jest i coś gorszego. Te poprzebierane w seksowne ciuszki dziewczynki, taksowane w akompaniamencie udawanego mlaskania przez Wojewódzkiego i spółkę, powinny być przedmiotem niepokoju środowisk postępowych. To one mają obsesję na punkcie pedofilii. Ale nie będą, bo i popkultura, i TVN są także postępowe, z urzędu, więc lepiej z nimi nie zadzierać.
Piotr Zaremba
W nowym wydaniu tygodnika „wSieci”: Holenderska lekcja – Marek Pyza i Marcin Wikło przedstawiają dziennikarski raport: dwie katastrofy i dwa śledztwa.Jak Holendrzy badają skutki tragedii MH17, a jak Polska prowadziła śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Różnice są szokujące. W wydaniu także wywiad Anny Wojciechowskiej z Ludwikiem Dornem, o wpadkach Radosława Sikorskiego pisze Marek Pyza, Piotr Skwieciński o wojnie na Ukrainie, zaś Andrzej Rafał Potocki o ochotniczych szkoleniach wojskowych w Polsce.
Nowe wydanie największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce w sprzedaży już od 23 marca 2015 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253683-wsieci-malpki-czyli-dzieci-piotr-zaremba-o-malych-gigantach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.