TOMASZ STEŃCZYK. Osiecka z testosteronem . RECENZJA

Wbrew pozorom album z przeróbkami cudzych piosenek to gorsze pole minowe od materiału autorskiego. Jeśli artysta zaprezentuje premierową muzykę i rozminie się z gustem publiki – cóż, zdarza się, wyjdzie następnym razem. Ale gdy bierze się za klasykę, za perłę ze skarbca kultury – to lepiej, żeby zrobił to dobrze, bo inaczej miłośnicy oryginału (albo wcześniejszych, kongenialnych kowerów) nie zostawią na nim suchej nitki. No i zawsze zostaje pytanie o pobudki. Bierzesz się za cudzesy bo natchnienie chwilowo się wyczerpało czy naprawdę masz na nie własny pomysł? Jak by nie było – zawsze znajdą się tacy, którzy zarzucą ci koniunkturalizm.

Nie wiedziałem czego się spodziewać przed odpaleniem „Mojej kokainy” Tomasza Steńczyka. To dopiero jego druga płyta po kapitalnej, ale trochę niedocenionej „Myślibitwie”. Elblążanin zaprezentował na niej własną wizję poezji poetyckiej. Teksty Sławomira Wolskiego (współpracownika m.in. Renaty Przemyk i Mariusza Lubomskiego) podał w opakowaniu zdecydowanie ciekawszym od dominującego u nas stereotypu „smutny pan z gitarą”. Gitara owszem była (głownie akustyk Steńczyka), ale pan przekazywał zdecydowanie szerszy wachlarz emocji. Nie był natchnionym (czytaj: odrealnionym) bardem tylko facetem z krwi i kości przeżywającym swoje wzloty i upadki. Steńczyk śpiewa tak, ze nie ma wątpliwości że ma chromosom Y – a to w piosence poetyckiej nie jest normą. Sporo wnosił też gustujący w jazz rocku klawiszowiec Bartek Krzywda (recenzja jego płyty jest w naszym archiwum – jeśli ktoś chce sprawdzić) i zadziornie dmący w saksofon Szymon Zeuhlke. Chwilami brzmiało to jak polska odpowiedź na Morphine. A ja Morphine zawsze lubiłem. To może i kokainę polubię? Ano, zobaczymy!

Składniki brzmienia z grubsza takie same. Parę nowalijek znajdzie się w kończącym płytę „A jeśli ja szewcem jestem”. Gęste elektroniczne tło (w ogóle więcej tu sampli niż poprzednio), folkowo pogrywająca gitara, pod koniec dziecięcy chór – wszystko to podkreśla interpretację Steńczyka, który odczytuje ten utwór jako hymn, religijną refleksję. I chyba w tym momencie znajdujemy schemat działania artystów. Aranżacje w przypadku „Mojej kokainy” uwypuklają ekspresję wokalną, pogłębiają narrację. Frywolnemu, pełnemu mrugnięć okiem do słuchacza „Co każdy chłopiec wiedzieć powinien” towarzyszy muzyka zgoła cyrkowa (klawisze brzmią jak katarynka!). „Czerwony kapturek” to czarna – ale jednak – humoreska, co podkreśla beztroski saksofon. Steńczyk często wywraca te szacowne klasyki na lewą stronę. Łagodne, dostojne „Na całych jeziorach ty” zamienia się w obłędne rockabilly, nabiera też tempa „Niech żyje bal”. Obowiązkowa „Piosenka o okularnikach” staje się wodewilem, a „Kokaina” podszytym erotyzmem swingiem. Inna sprawa, że te akurat teksty pełne są ironicznych gierek słownych – nadają się do przerobienia na wesoło. Ale Steńczyk potrafi być też całkiem na serio liryczny. Słychać to w „Kołysance dla okruszka”, „Dookoła noc się stała”, a najlepiej w „Kiedy mnie już nie będzie”. Tu jego głos autentycznie chwyta za serce! W ogóle nie ma wątpliwości, że gra kompetentny zespół, ale mistrzem ceremonii pozostaje nietuzinkowy wokalista. Idę o zakład, że praca nad albumem zaczęła się od jego interpretacji, a potem wszystkie aranże robione były pod nią.

Czy to płyta powstała z potrzeby serca czy z wyrachowania? Fakty przemawiają raczej za szlachetnymi pobudkami. Steńczyk brał piosenki Osieckiej na warsztat od dawna, jeszcze przed nagraniem debiutu. Był zresztą laureatem trzeciej nagrody XIV Konkursu „Pamiętamy o Osieckiej”. Oczywiście, popularny repertuar to dobra metoda by wypłynąć. Ale też propozycja Steńczyka jest tego warta. Wydanie „Mojej kokainy” miało sens. „Steńkowi” i jego kompanom udało się coś nowego wyciągnąć z klasyki polskiej piosenki. A niech tam, powiem to – ich interpretacje Osieckiej przekonują mnie o wiele bardziej od pamiętnego krążka Raz, Dwa, Trzy „Czy te oczy mogą kłamać”? Adam Nowak podał jej twórczość refleksyjnie, jak facet po kryzysie wieku średniego. Steńczyk ma w sobie jeszcze młodzieńczy zadzior.

Paweł Tryba

Ocena: 5,5/6 Prędko mi się ta płyta nie znudzi.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych