Zdarzało się jej słyszeć od syna: „Jutro będziesz królową czy czarownicą?”. „Cóż, takie jest mniej więcej moje życie” — komentuje Helena Bonham Carter, jedna z najbardziej intrygujących współczesnych aktorek i medialnych postaci.
Swego czasu niezrównana odtwórczyni ról stylowych, choć niepozbawionych wewnętrznego ognia; potem szerokiej galerii bohaterek coraz bardziej ekscentrycznych, a nawet szalonych, które dopełniała równie osobliwym wizerunkiem poza ekranem. Ostatnio też zadziwia: świat show-biznesu — wyjątkowo zwyczajnymi strojami i fryzurami (na razie przy oficjalnych okazjach), a siedmioletnią córkę — niecodzienną w jej filmografii rolą dobrej wróżki. Fakt, nieco roztrzepanej, ale za to w białej sukni i ze starannie ułożonymi włosami, co — poza postacią żony Jerzego VI w oscarowym filmie „Jak zostać królem” — nie jest zbyt częstym elementem wizerunku aktorki.
Te zmiany stylu zbiegły się z potwierdzonym oficjalnie pod koniec ubiegłego roku rozstaniem z reżyserem Timem Burtonem (ojcem dwójki dzieci tej pary: 12-letniego Billy’ego i młodszej o cztery lata Nell). Helena Bonham Carter zatoczyła też swoisty zawodowy i prywatny krąg, przyjmując rolę w hollywoodzkim „Kopciuszku”. Z reżyserem filmu Kennethem Branaghem spotkała się dwie dekady temu. Na planie „Frankensteina” mocno zaiskrzyło. Zafascynowany filmowiec skierował wtedy wszystkie światła na swoją aktorkę. Teraz też w jego filmie zabłysła. Choć przez chwilę. Ale w podwójnej roli: lalkowatej wróżki i szpetnej staruchy.
Kiedy zaproponowano jej rolę w „Kopciuszku”, córka zaprotestowała: „Nie możesz zagrać wróżki!”. I bynajmniej nie chodziło jej o to, że kolejnym fanom cyklu o Harrym Potterze Helena Bonham Carter kojarzy się z demoniczną czarownicą Bellatrix. „Nie masz białych włosów!” — uściśliła Nell. „Wtedy zrozumiałam — wspomina aktorka — rola matki chrzestnej Kopciuszka, nie tylko mojej córce, kojarzy się z siwowłosą, bo leciwą paniusią z Disneyowskiej animacji, a więc i na mnie przyszedł czas, by grać podobne postaci”.
Nadążać mentalnie
Bonham Carter nie byłaby jednak sobą, gdyby nie „dopracowała” nawet tak jednoznacznej postaci. „Pomyślałam, że byłoby ciekawie, gdyby moja wróżka nie zawsze była we wszystkim najlepsza. Ze względu na presję czasu mogła być zestresowana i popełniać błędy. Jako starsza kobieta trochę nie nadążać mentalnie”.
Aktorka mówi przekornie, że powoli przyzwyczaja się do ról starszych kobiet, takich „gargulców” w rodzaju panny Havisham („Wielkie nadzieje”, 2012). „Myślałam, że ma z 80 lat, lecz reżyser powiedział mi, że jeśli wczytam się w książkę i policzę, to wyjdą 54 lata. Ale ja i tak miałam wtedy tylko 45”. Dodajmy jeszcze: bardzo intensywnych lat. Przełomową rolę Helena Bonham Carter zagrała jako 19-latka, ale zaczęła o sobie decydować, mając zaledwie 13 lat. Od tamtej pory już 49. rok „nadąża mentalnie” — i życiowo, i zawodowo.
Wciąż w kostiumie
Przez pierwsze lata kariery była kojarzona ze stylowymi rolami (we wspomnianym „Pokoju z widokiem”, 1985; w „Lady Jane”, 1986; „Hamlecie”, 1990; „Powrocie do Howards End”, 1992 czy „Miłości i śmierci w Wenecji”, 1997). Ale próbowała też sił w innych gatunkach. Wyjechała do USA, by zagrać w dwóch odcinkach serialu „Policjanci z Miami”. Tyle że więcej niż o granej przez nią postaci mówiono wtedy o jej romansie z Donem Johnsonem. Nie minęło jednak wiele czasu i znów prasa miała gorący temat. W 1994 r. na planie „Frankensteina” poznała Kennetha Branagha. Irlandzki aktor i reżyser był wtedy w separacji z Emmą Thompson. Za sprawą Heleny złożył pozew o rozwód.
Dwie silne osobowości z trudem się docierały, ale i prowokowały do rozwoju — Bonham Carter zagrała m.in. w filmie Woody’ego Allena „Jej wysokość Afrodyta”, a w roku rozstania z Branaghem (1999) przyjęła rolę w „Podziemnym kręgu” Davida Finchera.
Idealnie ekscentryczna
Nieokiełznana, punkowa w stylu Marla była przełomem w jej wizerunku i karierze. Niedługo po premierze filmu aktorka usłyszała w telefonie: „Nie zrozum mnie źle, ale mam przeczucie, że byłabyś idealna do roli szympansa”. Dzwonił Tim Burton. Jeszcze w czasie zdjęć do „Planety małp” zamieszkali razem. Kiedy po dwóch latach urodził się Billy, kupili w Londynie sąsiadujące kamienice połączone wspólnym holem. Helena mówiła: „Jeżeli mam ochotę zjeść śniadanie z Timem, po prostu idę do jego części domu. Kiedy on czegoś chce, puka do mnie. To dobry sposób na wspólne życie”. Nie był jednak gwarancją trwałego związku. Pod koniec ubiegłego roku najbardziej ekscentryczna para w filmowym światku oficjalnie się rozstała.
Mimo wszystko spędzony razem czas był owocny: dwójka dzieci i siedem filmów („Wielka ryba”, „Gnijąca panna młoda”, „Charlie i fabryka czekolady”, „Mroczne cienie”, „Sweeney Todd”, a przede wszystkim „Alicja w Krainie Czarów” — aktorka zagrała Czerwoną Królową).
Nie tylko w mroku
Za sprawą oprawy rodem z niekończącego się Halloween, którą zyskała, będąc w związku z Burtonem, w mrocznych rolach widzieli ją też inni twórcy. Została m.in. filmową Bellatrix Lestrange w cyklu o Harrym Potterze i chciwą panią Thénardier w „Les Misérables”. Złośliwcy zresztą twierdzili, że w tej ostatniej roli, w poszarpanym kostiumie i potarganej peruce, najbardziej przypomina siebie samą. W podobnych „stylizacjach” robi zakupy i chodzi z dziećmi na spacery. Równie szalone przeróbki — tym razem znoszonych dżinsów — zaproponowała wszystkim, którzy zgłoszą się do serwisu Pantaloonies. Założyła go z projektantką Samanthą Sage. Za „drobną” opłatę 200 funtów, przeznaczoną na UNICEF, miała upiększać nadesłane spodnie m.in. cytatami z ulubionych filmów. Niestety niewiele ubrań wróciło do właścicieli. Ponoć aktorka bardzo się przywiązuje do swoich stylistycznych dzieł. Ale wciąż ma nowe pomysły.
By uświadomić rodakom, że najbardziej zagrożonym zwierzęciem morskim jest tuńczyk, zdecydowała się wystąpić nago w sesji zdjęciowej z wielką rybą w objęciach. To była nietypowa dla niej kreacja — bez kostiumu.
Jak wyliczyli dziennikarze, Bonham Carter ma na koncie role czterech królowych, jednej małpy, paru dam dobrze i nieco gorzej urodzonych, wielu wiedźm, a także Elizabeth Taylor. No i teraz jeszcze dobrej wróżki. Co będzie dalej? Po osobie z takim potencjałem i temperamentem można się wiele spodziewać.
Jolanta Gajda-Zadworna
Zemsta układu – kiedyś niszczyli Romana Kluskę, teraz celują w Grzegorza Biereckiego – Wojciech Surmacz opisując atak na SKOK-i udowadnia, że władza nie znosi alternatywnych systemów i konsekwentnie dąży do zniszczenia spółdzielczych kas i ich twórcy, senatora Grzegorza Biereckiego. Na łamach tygodnika „wSieci” senator Bierecki w rozmowie z Andrzejem Rafałem Potockim podkreśla – jako jeden z nielicznych mówiłem prawdę o polskim systemie bankowym, jego patologiach, gigantycznych nadużyciach. Nie bałem się występować w obronie Polaków. W numerze ponadto - wstrząsający reportaż z Ukrainy, bracia Karnowscy rozmawiają z Antonim Macierewiczem, wojenne scenariusze – czyli jak może wyglądać atak na Ukrainę według amerykańskich analityków, a także dodatek specjalny Pomagaj z głową. Nowe wydanie największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce w sprzedaży już od 16 marca.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253621-wsieci-miedzy-krolowa-a-wiedzma-helena-bonham-carter