OBŁĄKANI. Przewrót w domu wariatów. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Za sprawą popkultury szpital psychiatryczny kojarzy się z horrorem i makabrycznymi kuracjami typu elektrowstrząsy czy lobotomia. A po „Locie nad kukułczym gniazdem” postrzegamy go jako metaforę opresyjnego (totalitarnego?) systemu tłamszącego szlachetną indywidualność. Przy czym Europa Wschodnia widziała w filmie Formana krytykę totalitaryzmu, a Zachód raczej „systemu złych rządów” jako takich.

Brada Andersona po świetnym „Mechaniku” i dobrym „Transsiberian” uznałem za twórcę inteligentnych thrillerów z zamiłowaniem do poetyki horroru (nakręcił też epizod serii „Mistrzowie horroru”). „Opętani” mogą się podobać fanom umiarkowanie mrocznych, ale i eleganckich thrillerów – oto „dom wariatów” mieszczący się w niemal gotyckim zamku z lochami i „izbami tortur”, skrywający mroczne tajemnice, które tylko czekają, aż odkryje je przybysz z zewnątrz.

Film jest bardzo swobodą adaptacją opowiadania Edgara Allana Poe „System doktora Smoły i profesora Pierza”, ale „gotyckość” epoki romantyzmu została przeniesiona w czasy przełomu XIX i XX wieku. Tym sposobem trafiły do filmu metody leczenia kobiecych histerii (copyright by Zygmunt Freud) a wizja przejęcia przez wariatów władzy i zemsty na dotychczasowym personelu miała być prawdopodobnie metaforą nadchodzącej rewolucji i końca pewnej epoki – wieku XIX, „Złotego Wieku” według niektórych konserwatystów. W taki to, już „porewolucyjny” świat wkracza młody doktor Edward Newgate (Jim Sturgess). Nowym dyrektorem szpitala po przewrocie jest Silas Lamb (jak zwykle świetny Ben Kingsley), poprzednim – Benjamin Salt (Michael Caine). Dodano do filmu nieobecny u Poego wątek miłosny związany z osobą Elizy Graves (Kate Beckinsale), którego uzasadnienie dostaniemy właściwie dopiero w finale.

Anderson, podobnie jak Poe, bawi się żonglowaniem/odwracaniem pojęć psychicznej normalności i nienormalności, ale nie znajdziemy w filmie apologii wolności w hipisowskim duchu jak u Formana. Nie ma odpowiedzi na pytanie, czy lepsze jest leczenie tradycyjne, często okrutne, czy też należy bezwarunkowo akceptować różne psychiczne dewiacje, bo przecież i tacy „outsiderzy” są potrzebni i należy bezstresowo utwierdzać ich we własnych urojeniach. Ów „system pobłażania” Poe wyśmiewał okrutnie, film właściwie też, pokazując np. pacjenta przekonanego o tym, że jest koniem (gdyby film byłby niepoprawny politycznie, zobaczyliśmy np. mężczyznę przekonanego, że jest kobietą). Być może pewnej odpowiedzi udziela kobieta z poprzedniego, „normalnego” personelu – owszem, trzeba leczyć, ale ze współczuciem, a nie sadystyczno-mechanicznie. Nie dziwi zresztą, że i „nowa władza” w ramach zemsty stosuje na dotychczasowych „oprawcach” metody poprzedniego systemu, może z większym okrucieństwem.

W finale dostajemy kolejny twist fabularny, którego nie powstydziłby się M. Night Shyamalan z okresu „Szóstego zmysłu” i „Osady” – efektowny, choć zarazem jakby odrobinę niepotrzebny. Film Andersona, choć ze znakomitą obsadą i cieszący oko, trochę rozczarowuje, bardziej chcąc namieszać w głowie widza i zaskoczyć go kolejnym odwróceniem ról niż powiedzieć coś sensownego na temat natury szaleństwa. Natomiast jako opowieść o rewolucji jest trochę przekombinowany.

3,5/6

Sławomir Grabowski

Obłąkani, reż: Brad Anderson. Cineman.pl/Monolith Films

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych