Schröttersburg – nowa fala po nowemu. RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Mówiąc o muzyce zimnofalowej, siłą rzeczy patrzymy na lata 80., wymieniając nazwy takie jak Siekiera, Variete, Made In Poland czy DHM. Zimna fala, czyli chłodniejsze odczytanie postpunkowej nowej fali zadłużone u Joy Division czy wczesnego The Cure to w naszym kraju fotografia dekadenckiej ósmej dekady wieku XX, gdy walił się socjalizm, a nowe jeszcze nie nadchodziło. Nasze niespokojne czasy również powodują fakt, że pisze się i gra muzykę, w której mechaniczny puls gitary basowej łączy się z gitarowym smutkiem. Dość wymienić łódzkie Wieże Fabryk, czy wrocławską (nieistniejącą już chyba) Psychoformalinę. Teraz, wraz z wydaniem swojego debiutanckiego albumu, do tego doborowego towarzystwa dołącza płockie trio Schröttersburg.

Umówmy się, takie granie jest dość hermetyczną niszą, szczególnie w Polsce. A przecież nie zawsze tak było. Legendarne jest już zaangażowanie Waltera Chełstowskiego, dyrektora festiwalu w Jarocinie, promowanie w latach 80. kapel zimno- i nowofalowych. Dzisiaj mało kto sięga po takie rzeczy, a szkoda, bo chyba warto uważnie przyjrzeć się temu, co przygotował na „Krwi” ten młody zespół. Tym bardziej, że panowie kombinują z muzyczną dynamiką: ich muzyka nie jest sentymentalną podróżą w stronę „Nowej Aleksandrii” Siekiery, ani apatycznym graniem bladych chudzielców, którzy z lat 80. znają tylko stylistykę gotycką. Bardzo cieszy mnie fakt, że Schröttersburg w ani jednym dźwięku do rocka gotyckiego się nie odwołuje. Muzyka zespołu jest też ciekawsza i formalnie bardziej zróżnicowana niż to, co na swoich płytach prezentują Wieże Fabryk. Co więcej, mimo że lubię ten wymieniony wyżej zespół, to uważam, że Schröttersburg grają po prostu lepiej.

Dowodem na fakt, że „Krew” jest albumem interesującym, jest jego stylistyczne skomplikowanie. Nie mam żadnych wątpliwości, że szkielet tej płyty stanowi zimna, czy też nowa fala: będący najważniejszym instrumentem pulsujący bas, chłodno brzmiące i „rozlane” przez efekt delay gitary. Jednak złamanie w wielu miejscach tej konwencji dopiero stanowi o wartości artystycznej debiutu Schröttersburg. Bardzo często pojawiają się w tych dziewięciu utworach ostre, przesterowane gitary, brzmiące punkowo, a nawet ocierające się o noise rocka! Wystarczy posłuchać sobie „Pojutrze” czy „Trepanacji”, w których obok nawałnicy rozszalałych gitar mamy krzyczący wokal. Jednym z najciekawszych momentów płyty są przebojowe „Bocznice” z obłędną melodią gitary pomiędzy zwrotkami, jak również końcowy „Spokój”, który bardzo dobrze łączy ascetyczny trans Gang of Four z wycieczkami w stronę… Voivod.

Warstwa liryczna albumu jest równie ciekawa, co muzyka. Schröttersburg nie bawi się w społeczne zaangażowanie, chociaż poetyckie i niejednoznaczne teksty zespołu można odczytać różnie. Z pewnością jest w nich pewien niepokój, nerwowość i poszukiwanie wartości przez człowieka przytłoczonego współczesnością.

„Krew” to w mojej opinii jedna z najciekawszych rockowych płyt młodego krajowego pokolenia. Daleka od pozerstwa Comy czy harcerskich akordów Happysadu, niestrawna dla większości nastolatków, które w muzyce szukają tylko medialnej papki. Zespołowi udało się uciec od nowofalowego skansenu, udało się również nagrać rzecz nieradiową, ale niepozbawioną swoistej przebojowości. Schröttersburg nie ogląda się na żadne mody, robi swoje, a intuicja muzyków nie zawodzi, udało nagrać się im świetny materiał.

Michał Żarski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych