TVP lubi zdzierać z nas haracz zwany abonamentem. Oczywiście wszystko pod pozorem „troski o misję telewizji publicznej”… Niestety za wspomnianą troską nie idzie lepsza jakość.
Pamiętam, że jeszcze 10-15 lat temu TVP była w stanie zaoferować produkcje, których nie mogliśmy zobaczyć w komercyjnych stacjach serwujących nam odgrzewane kotlety made in USA. Tymi perełkami były telenowele dokumentalne, produkcje ukazujące prozę życia w Polsce bez żadnego retuszu, ale utrzymane w iście poetyckiej, subtelnej stylistyce. Gwarantowały widzom solidną dawkę śmiechu, refleksji, wzruszeń… Wachlarz poruszanych tematów był szeroki: od policjantów („Prawdziwe psy”) przez polską prowincję („Złote łany”) aż po Śląsk i górnictwo („Serce z węgla”).
Niedawno powróciłem myślami do tej ostatniej produkcji, głównie za sprawą smutnej informacji o śmierci Jana „Kyksa” Skrzeka, prawdziwej legendy ślaskiej sceny bluesowej. Muzyk zmarł 29 stycznia br. w katowickim szpitalu, do którego trafił po przebytym udarze. Młodszy brat Józefa Skrzek słynął dzięki występom z takimi grupami jak SBB, Dżem, Miuosh czy Śląska Grupa Bluesowa. Muzycy tej ostatniej grupy do końca liczyli, że Skrzek wyjdzie ze szpitala i zagrają kolejny koncert, zwłaszcza że muzyk odzyskał świadomość i komunikował się z otoczeniem. Niestety legenda polskiego bluesa już nigdy nie pojawi się na scenie… Teraz pewnie gra gdzieś daleko, gdzie czas i miejsce nie mają większego znaczenia. W listopadzie skończyłby 62 lata. Twórczość Jana Skrzeka poznałem za sprawą poruszającej ballady „O mój Śląsku”, która rozbrzmiewała końcu każdego odcinka telenoweli dokumentalnej „Serce z węgla”. Dziś słowa tego utworu nabierają szczególnego znaczenia. Niepewna przyszłość kopalń, zarzynanie polskiego górnictwa chciwymi rękami notabli z gnuśnej Warszawki… Zawołanie Skrzeka „Umierasz mi w biały dzień” jest aktualne jak nigdy dotąd.
„Serce z węgla”, które powstało 14 lat temu, również dawało świadectwo tego, czym stał się Śląsk w „nowej, demokratycznej III RP”. Jak w piosence zespołu Oberschlesien „Richter” (inspirowanej wierszem Jarosława Englera „Gołąb w rynnie”):
Ino wiater zapach wynglŏ niesie
Puste chałpy
Smutek i lynk przed jutrym
Strach przed życiym
Ino chłōd
I bōl
To koniec
To wszystko zostało wyrażone w zmęczonych oczach i pomarszczonych twarzach bohaterów dokumentu Ireny i Jerzego Morawskich. Górnicy, których losy mogliśmy śledzić w „Sercu z węgla”, musieli rozstać się z zawodem budującym ich tożsamość od dziesięcioleci. Każdy dzień z ich życia był walką nie tylko o prozaiczne być, ale również - a może przede wszystkim - być. Ten sam cel przyświeca również ludziom, którzy wychodzą na ulice w Jastrzębiu, Zabrzu i innych śląskich miastach, które jeszcze pozostają śląskie w pełnym tego słowa znaczeniu.
Dziś o tym regionie mówią nam już tylko manekiny medialne, które przywraca do życia dźwięk z reżyserki usłyszany w słuchawce. Telewizyjnym pierdzistołkom szkoda czasu na troskę o wartościowy przekaz. Mimo że produkcje, takie jak wspomniane „Serce z węgla” czy „Złote łany” cieszyły się wielką popularnością (czego dowodem jest choćby zainteresowanie po tak wielu latach ze strony internautów) w ich miejsce otrzymujemy papkę w stylu „Gwiazdy tańczą na lodzie” , „Gwiazdy skaczą do wody” (czy TVP postara się o swój odpowiednik?), może niebawem „Gwiazdy robią loda”… Hodowla debili trwa w najlepsze, czasem wbrew zasadom rynku, ale za to po linii najmniejszego oporu.
Krew i mięso zawsze w cenie. Ale troska o eleganckie opakowanie coraz mniejsza…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253433-kto-chce-zrobic-z-nas-debili-felieton
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.