Werdykt Akademii przyznającej Oscary zawsze wzbudza kontrowersje. Jednak są w historii kina filmy, które nie tylko Oscara nie otrzymały, ale nie mogły się poszczycić nawet jedną nominacją! Tytuły tych dzieł i nazwiska i twórców (Polański, Scorsese, Mann, Kubrick, bracia Coen) naprawdę robią wrażenie.
Oto nasze zestawianie 10 filmów, które zostały skrzywdzone przez akademików już na poziomie przyznawania nominacji do jednej z najbardziej pożądanych nagród filmowych. Za co naszym zdaniem tym filmom należały się, co najmniej, nominacje?
10. Lśnienie” (1980). Stephen King nienawidził od początku ekranizacji swojej książki przez Stanleya Kubricka. Można zrozumieć jego rozżalenie bowiem kontrowersyjny maestro zupełnie ją pociachał zmieniając nawet jej ostateczną wymowę. Choć film ma kilka wad ( Kubrick dostał za niego nominację do Złotej Maliny dla najgorszego reżysera roku) to bez wątpienia zasługiwał na nominacje do Oscara dla Jacka Nicholsona oraz najlepsze zdjęcia Johna Alcotta. Dziś jest to jeden z najbardziej klimatycznych horrorów w historii kina, choć rzeczywiście nie jest to najwyższe osiągnięcie reżyserskie Kubricka.**
9. „Coś (1982)”. John Carpenter jest reżyserem kultowym, ale niespecjalnie cenionym przez krytyków. Dziś najlepsze lata ma za sobą, ale jego działka z lat 80-tych wciąż mają rzesz fanów. Jednak ta perełka z Kurtem Russelem zasługiwała już w czasie premiery przynajmniej na nominacje techniczne. Jeden z najbardziej przerażających horrorów s-fi ma też niesamowity klimat dzięki m.in. muzyce Ennio Morricone. Dziś żaden szanujący się kinoman nie ignoruje tego filmu. W latach 80-tych dostał on jednak bardzo mieszane recenzje, a Morricone był wręcz wyśmiewany za muzykę!
8. J. Edgar (2011). Film Clinta Eastwooda o kontrowersyjnym wieloletnim szefie FBI i jednej z najbardziej wpływowych postaci w amerykańskiej polityce w XX wieku nie jest filmem wybitnym. Jednak Leonardo di Caprio w roli Hoovera wgniatał w fotel i spodziewano się dla niego nawet Oscara. Niestety Akademicy nie lubią zbytnio Leo (skandalem jest wciąż brak Oscara dla tego wybitnego aktora) i nie dali mu nawet nominacji. Skandal.
7. Ulice nędzy (1973) Brak nominacji za scenariusz czy dla najlepszego aktora drugoplanowego ( De Niro) można zwalić na to, że to jeden z pierwszych filmów Martina Scorsese. Jednak był to film przełomowy! Nikt w taki sposób nie opowiadał o włoskiej mafii, nie wykorzystywał w taki sposób współczesnej muzyki rockowej jako ścieżki dźwiękowej i nie był tak szczery w opowieści o „chłopcach z ferajny”. Pominięcie tego filmu zwiastowało późniejsze problemy Scorsese z Akademią. Wybitny reżyser nie dostał Oscara ani za „Taksówkarza”, ani za „Wściekłego byka” czy „Goodfellas”. Dopiero Oscar pocieszenia za „Infiltracje” zmazał hańbę z Akademików…Na usprawiedliwienie Akademii przemawia fakt, że w 1973 roku triumfowało „Żądło” a rok później bój stoczył „Ojciec chrzestny II” i „Chinatown” Polańskiego.
6. “Dawno Temu na Dzikim Zachodzie”. Nominacji do Oscara nie dostało absolutne arcydzieło „Dawno temu w Ameryce” z Robertem De Niro i Jamesem Woodsem. Nie umieszczamy jednak tego filmu w rubryce bowiem można zrozumieć decyzję Akademików. Poetycka gangsterska opowieść Serio Leone odniosła po premierze spektakularną porażkę. Wszystko przez nożyczki producentów, którzy wycięli z filmu 90 minut niszcząc epicką opowieść włoskiego maestro, która odżyła dopiero kilka lat później. Jak jednak wytłumaczyć brak nominacji dla jego wcześniejszego westernu „Dawno temu na Dzikim Zachodzie” (1968)? Westernu nie będącego klasyczną dla niego spaghetti opowieścią rodem z „dolarowej trylogii” ( swoją drogą arcydzieło „Dobry, zły, brzydki” też zasługuje na Oscara). W tym filmie zagrał sam Henry Fonda, a wgniatającą w ziemię muzykę jak zawsze napisał Ennio Morricone. Kto w tamtym roku zdobył najważniejszego Oscara? Uwaga bo spadniecie z krzeseł…”Oliver!”. Koniec tematu.
5. „Wściekłe Psy” (1992). Debiut Quentina Tarantino był na tyle głośny i spektakularny, że zasługiwał przynajmniej na nominację za scenariusz oryginalny. Akademia poczekała dwa lata i obsypała nominacjami i jednym Oscarem „Pulp Fiction”, co jednak nie zatrze wrażenia, że Akademicy bali się nagrodzić tak brutalny debiut. Późniejszego filmu Tarantino nie można było przeoczyć i nominacje nie zaskakiwały. Jednak „Wściekłe psy” pokazały, że narodził się talent kompletnie nowatorski, który jak nikt wcześniej łączy ze sobą elementy kina klasy B z największymi arcydziełami światowej kinematografii. Brak dostrzeżenia go pokazuje krótkowzroczność Akademii.
4. Big Lebowski (1998) Kultowa komedia braci Coen zasługiwała przynajmniej na nominacje za scenariusz oryginalny i dla aktorów Jeffa Bridgesa w roli niepoprawnego luzaka i Johna Goodmana jako znerwicowanego Polaka, który z lenistwa przechodzi na judaizm (wolna sobota) i na każdym kroku opowiada o wojnie w Wietnamie. Błyskotliwy scenariusz Coenów nie został doceniony pewnie z powodu Oscara za „Fargo” dwa lata wcześniej. Czy to jednak jakiekolwiek wytłumaczenie w kontekście choćby Davida O Russela, który w ostatnich latach był nominowany za swoje komedia dwa razy z rządu? Niemniej jednak rok 1998 był dla Oscarów niezbyt dobry. Brak nominacji dla „Big Lebowski” i Oscara dla najlepszego filmu za „Zakochanego Szekspira” dziś wygląda wręcz żenująco.
3 Wstręt (1965). Genialny film Romana Polańskiego, który zapowiadał jego wielką karierę w Hollywood. Błyskotliwe studium schizofrenii opakowane w szaty horroru z powalającą rolą młodziutkiej Catherine Deneueve. Młody polski reżyser zasłużył na nominację dla najlepszego reżysera roku, a film powinien znaleźć się na liście najlepszych filmów. I tak przegrałby z „Doktorem Żywago”, ale pokazałby otwartość Akademików na nową falę kina, która zalała USA w ciągu kilku następnych lat.
2. Gorączka (1995). Jeden z najlepszych sensacyjnych filmów XX wieku z wielkimi rolami Ala Pacino i Roberta de Niro to również przykład na ślepotę Akademii. Pominięcie filmu w nominacjach filmu, w którym pierwszy raz w historii w jednej scenie zagrały żyjące legendy ekranu było wielce zaskakujące. Szczególnie, że „Gorączka” Michaela Manna jest filmem znakomicie wyreżyserowanym i świetnie napisanym. To pojedynek samców alfa wręcz kanoniczny. Akademicy woleli jednak docenić Mela Gibsona za „Braveheart” czy Rona Howarda za „Apollo 13”. Niezrozumiała decyzja.
1. Dzień świstaka (1993). Jeżeli takie perełki nie dostają nominacji za najlepszy scenariusz oryginalny, to jakie filmy na nią zasługują? Arcydzieło komedii Harolda Ramisa z kapitalną rolą Billa Murraya zostało zupełnie pominięte przez Akademię. Film miał świetne recenzje, był sukcesem finansowym i ostatecznie stał się kultowy. Może dziś, gdy komedie zyskują coraz większą przychylność Akademii „Dzień świstaka” miałby większą szansę na Oscara. Niestety na początku lat 90-tych przyznający Oscary woleli kino mroczniejsze i mocniej zaangażowane ideologicznie („Filadelfia”, „Lista Schindlera”).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/253424-top-10-znakomitych-filmow-ktore-nie-dostaly-nominacji-do-oscara
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.